Krzysztof Moskal: Panowie na Tarnowie cz. 8/1–11. Jan Amor Tarnowski (1488-1561)

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/1: lata 1488-1520)

Kiedy urodził się na zamku tarnowskim w 1488 r. jego matka, Barbara miała już ponad 40 lat a ojciec Jan Amor z Tarnowa, wojewoda krakowski więcej niż 60. Imię otrzymał po ojcu, któremu dwa lata później król Kazimierz Jagiellończyk nadał najwyższą świecką godność w Królestwie Polskim czyli kasztelanię krakowską. Dlatego też od małego nazywano go Krakowczykiem. Rodzeństwo miał  przyrodnie z pierwszego małżeństwa ojca. Dzieliła ich duża różnica wieku, ale relacje z nim nie były najlepsze, przede wszystkim dlatego, że był dla nich niespodziewanym kandydatem do wielkiego spadku po ojcu. Ten chcąc zabezpieczyć jego przyszłość przed zakusami rodzeństwa kupił dla niego Dynów i Jaćmierz w powiecie sanockim. Możliwe, że sześcioletni Jan Amor widział pożar, który w 1494 r. zniszczył Tarnów i starania swojego ojca o jego odbudowę. Większość czasu spędzał jednak z matką, także w Rożnowie i Wiewiórce, dobrach, które dziedziczyła ona jeszcze po swoim dziadzie słynnym rycerzu i dyplomacie Zawiszy Czarnym herbu Sulima oraz oczywiście z preceptorem prowadzącym edukację domową. Był dzieckiem słabego zdrowia. Stanisław Orzechowski pisze w jego biografii, że kiedy miał 1 rok zmarła karmiąca go mamka i nie chciał brać pokarmu od żadnej innej. Uważał, że była to przyczyna jego niskiego wzrostu i „zliszajałego” ciała. Problemy zdrowotne miały  rekompensować przymioty umysłu, które okazywał od wczesnego dzieciństwa. Nie miał jeszcze skończonych 12 lat, kiedy oddano go na dwór kardynała Fryderyka Jagiellończyka. Dość szybko jednak rodzice zabrali go stamtąd i oddali na dwór królewski pod opiekę księdza Macieja Drzewickiego, sekretarza większego.

W 1500 r. zmarł kasztelan krakowski i rodowe gniazdo Tarnowskich objął jego pierwszy syn Jan z Tarnowa, wojewoda sandomierski. W tych latach młody Jan Amor na dworze królewskim uczył się o sprawach państwowych, jeździł z królem na wiece sejmowe, nabierał dworskiej ogłady i zawierał wartościowe znajomości. W 1508 r. odbyły się wojenne prymicje Jana Amora Tarnowskiego. Jako dowódca zaciężnej chorągwi jazdy walczył pod dowództwem wojewody lubelskiego Mikołaja Firleja przeciw Moskwie w bitwie pod Orszą. W następnym roku miał uczestniczyć w wyprawie wojennej, która pod dowództwem hetmana Mikołaja Kamienieckiego ruszała przeciw Hospodarstwu Mołdawskiemu, ale ze względu na chorobę uzyskał od króla zwolnienie z osobistego udziału w niej.

W 1511 r. Jan Amor Tarnowski poślubił Barbarę Tęczyńską, córkę poległego w 1497 r. wojewody ruskiego Mikołaja i wyjechał z nią do swoich dóbr w Dynowie. Niedługo potem narodził się ich syn Jan Aleksander, który zmarł w niemowlęctwie. Wkrótce Tarnowski znów wyruszył w pole w randze rotmistrza jazdy w chorągwi Bogumiła Czyrnina. Była to operacja polsko-litewska skierowana przeciw najazdowi Tatarów krymskich zwieńczona 28 kwietnia 1512 r. bitwą pod Łopusznem (znaną także jako bitwa pod Wiśniowcem), w której rozgromiono Tatarów i uwolniono kilkanaście tysięcy brańców. Wśród najbardziej zasłużonych rycerzy polskich został wymieniony także Jan Amor Tarnowski. Jeszcze w tym samym roku poprosił on o zwolnienie na jeden rok z osobistego uczestnictwa w wyprawach wojennych ze względu na pielgrzymkę do Loreto we Włoszech, ale nie doszła ona do skutku.

Latem 1514 r. rotmistrz Jan Amor Tarnowski znalazł się w korpusie wojsk koronnych, który wsparł armię litewską dowodzoną przez hetmana Konstantego Ostrogskiego, aby wspólnie przeciwstawić się najazdowi moskiewskiemu. W zwycięskiej bitwie pod Orszą 8 września Leliwita stał na czele ochotniczego hufca złożonego z synów rodzin możnowładczych i umiejętnie nim dowodził.

Jesienią 1514 zmarł Jan z Tarnowa, wojewoda sandomierski, brat przyrodni Jana Amora. Ponieważ był bezdzietny oczekiwano zawziętej walki o spadek po nim pomiędzy rodzeństwem. Po drugiej stronie stanąć miały do niej siostry rodzone zmarłego Elżbieta Kurozwęcka, bernardynka Regina (Zofia) oraz dzieci nieżyjącej już Katarzyny, żony Stanisława Kmity, a przede wszystkim ich syn Piotr Kmita. Pod względem prawnym racja była po stronie Jana Amora, ponieważ już w 1480 r. zrzekły się one pretensji do spadku i otrzymały po 3000 zł jako finansową rekompensatę ich udziału, ale potężne koligacje w jakie weszły z chwilą zamążpójścia dały im nadzieję na korzystny dla nich wyrok. Król wyznaczył sąd kompromisarski obkładając dobra tarnowskie i szczebrzeszyńskie zakładem w wysokości 20 000 zł, ale młody Tarnowski nie chciał czekać na rozstrzygnięcie sądu i szybko opuścił obóz wojskowy w Wielkim Księstwie Litewskim, aby na czele zbrojnego pocztu zająć Tarnów i Szczebrzeszyn. Postawiony przed faktem dokonanym król Zygmunt nakazał Janowi Amorowi zwrócić siostrom Szczebrzeszyn a samemu zatrzymać Tarnów, miasto i zamek z przyległościami.

Od marca do sierpnia 1515 r. Jan Amor Tarnowski jako dworzanin towarzyszył królowi w słynnym zjeździe Habsburgów z Jagiellonami w Wiedniu. W tym samym roku zmarł jego pierworodny syn Jan Aleksander. Uregulowane zostały także sądowe sprawy związane z podziałem dóbr po zmarłym wojewodzie sandomierskim. Od tego właśnie roku stał się on oficjalnie właścicielem Tarnowa, miasta z przedmieściami i zamku oraz ponad dwudziestu okolicznych wsi. W ciągu następnych dwóch lat matka przepisała na niego klucze dóbr związane z dworem w Wiewiórce, z zamkami w Rożnowie i Starym Siole. W 1516 r. Jan Amor i Barbara z Tęczyńskich mogli cieszyć się z narodzin kolejnego syna, który na cześć dziada i ojca otrzymał także imię Jan Amor. Został on przeznaczony do stanu duchownego i wytrwał w nim do końca życia.

Rok 1517 w życiu bohatera naszej opowieści przyniósł dwa smutne wydarzenia. Pierwsze to śmierć ukochanej matki, a drugie to wciąż chłodny stosunek króla do niego, z którego to powodu omijały go nominacje i ważniejsze zadania. W liście pisanym przez podkanclerzego Piotra Tomickiego z obozu pod Połockiem dowiedział się o odrzuceniu przez króla jego propozycji przybycia z dużą liczbą szlachty, opłacaną z jego kieszeni, aby dołączyć do wojsk walczących z Moskwą. W tymże liście na skargę Tarnowskiego o brak względów u króla Tomicki odpowiedział, że stanowiska łatwiej otrzymać dzięki służbie i zasługom. Przypuszczalnie chłodny stosunek króla do Leliwity wziął się z jego niechęci do poddania się woli królewskiej w sprawie sporu o dobra tarnowskie i szczebrzeszyńskie. Zapewne też nieco obawiano się nadmiernie ambitnego blisko już 30-letniego możnowładcy, który zamierzał przewyższyć swoich przodków.

W tym czasie Jan Amor Tarnowski postanowił udać się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Motywacje tej decyzji były religijne, poznawcze i prestiżowe. Charakterystyczne, że w przyszłości w sytuacji zatargu lub nieudanych starań o jakiś urząd Jan Amor Tarnowski będzie często groził nie tylko wyjazdem, ale nawet wyprowadzeniem się z kraju na stałe. Przypomnę, że nie był on pierwszym Leliwitą, który udał się do Ziemi Świętej. Kilka lat wcześniej z tytułem „rycerza jerozolimskiego Grobu Chrystusowego” wrócili stamtąd Jan Melsztyński i Jan „Ciężki” Tarnowski. Pierwszy z nich, aby zdobyć środki na tę wyprawę sprzedał rodowe gniazdo zamek Melsztyn i miasto Brzesko. Jan Amor Tarnowski  w tym celu zastawił swoje części w Krzyżu, Pawęzowie, Luszowicach, Śmignie, Żukowicach i Lisiej Górze za 1000 zł swojemu szwagrowi Stanisławowi Szczęsnemu Ligęzie. Wiadomo jednak, że zapożyczył się też u bankierów florenckich i rzymskich. Chociaż chyba nie tak bardzo jak inny krewniak Leliwita Hieronim Jarosławski, który pielgrzymował do Ziemi Świętej w tym samym czasie, a może i razem z Tarnowskim. Pozaciągał on tyle długów, że ich spłatą interesował się sam papież, a spłacanie florenckich poręczycieli stało się wielkim ciężarem dla jego ciotek, którym nakazał to król. Niezwykły jest fakt, że łącznie w ciągu 30 lat do Ziemi Świętej pielgrzymowało siedmiu potomków Spycimira Leliwity.

Przed wyruszeniem w podróż Jan Amor Tarnowski był uczestnikiem koronacji i zaślubin Bony Sforzy z królem Zygmuntem Starym. Wesele odbyło się w nowo przebudowanym na styl renesansowy zamku wawelskim. Mistrzem ceremonii był jego starszy o 11 lat siostrzeniec i zarazem rywal Piotr Kmita, a on sam siedział na piętnastym miejscu przy stole, zapewne znacznie poniżej swoich ambicji. Po wyznaczeniu opiekunów prawnych dla swojego syna w osobach Mikołaja i Krzysztofa Szydłowieckich, Andrzeja Tęczyńskiego i Stanisława Mieleckiego wiosną 1518 r. Jan Amor Tarnowski zaopatrzony w listy polecające od króla udał się za Alpy do Rzymu, gdzie został 14 sierpnia przyjęty przez papieża Leona X. 4 lipca 1518 r. wypłynął z Wenecji w kierunku Jaffy, gdzie dotarł 14 sierpnia. Pielgrzymka po miejscach związanych z życiem Jezusa Chrystusa. Tarnowski był także w Egipcie w najstarszym chrześcijańskim klasztorze św. Katarzyny pod Górą Synaj.

Ostatnim aktem trwającej do 4 września pielgrzymki było pasowanie Tarnowskiego na „rycerza jerozolimskiego Grobu Chrystusowego”, który w tym czasie miał już tylko znaczenie symboliczne. Z podróży tej Tarnowski spisał dziennik będący jedną z najstarszych relacji polskiego pielgrzyma z jego podróży do Ziemi Świętej. Była ona jednak dla Tarnowskiego tylko początkiem podróży. Zwiedzał też najprawdopodobniej inne słynne miejsca w basenie Morza Śródziemnego i w następnym roku przez Hiszpanię dotarł do Portugalii, która pod rządami króla Manuela I Szczęśliwego przeżywała rozkwit jako bogate zamorskie imperium. Przyjęty na jego dworze wraz z dwoma innymi Polakami został przez króla uroczyście pasowany na rycerza. Z Portugalii Tarnowski wyruszył do Francji, odwiedził Anglię, Brabancję (gdzie w Brukseli został przyjęty młodego cesarza Karola V) Niemcy i Czechy. Po półtorocznej podróży powrócił do Polski z listami od papieża i monarchów, przez których był przyjmowany. Podczas jego nieobecności pieczę nad „państwem tarnowskim” sprawował jego szwagier i przyjaciel Stanisław Mielecki, kasztelan zawichojski. Prawdopodobnie niedługo po powrocie Leliwity w kolegiacie tarnowskiej stanął pomnik nagrobny dla jego matki Barbary z Rożnowa, który miał stać pierwszym z pomników poświęconych jego rodzinie.

Kiedy Jan Amor Tarnowski powrócił z półtorarocznej podróży do Polski właśnie rozpoczynała się ostatnia już wojna polsko-krzyżacka. Na początku lutego 1520 r. został wezwany przez króla Zygmunta I Starego do Torunia, a następnie pod Pasłek do hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Firleja i biskupa warmińskiego Fabiana Luzjańskiego, aby przedstawił im zatwierdzony na naradzie w Toruniu plan dalszych operacji wojennych. Realizacja tego planu zbudowanego głównie przez Tarnowskiego doprowadziła do zajęcia dużej części państwa zakonnego. Działania wojenne zostały jednak przerwane i ogłoszono rozejm na cztery lata. Wiosną Leliwita mógł zatem wrócić do swoich dóbr, „po drodze” goszcząc w Łasku na ślubie swojego szwagra Jana Tęczyńskiego z bratanicą prymasa Jana Łaskiego.

W tym czasie w Tarnowie kończy się  przebudowa bram głównych oraz modernizacja północnej części obwodu murów miejskich. Powstaje przedmurze a przy nim m.in. półbaszta, zachowana do dnia dzisiejszego przy ul. Basztowej. Być może trwały już także jakieś prace przy zamku tarnowskim. Po 15 marca zmarł Hieronim Jarosławski, ostatni z tej linii rodu. Jan Amor Tarnowski uczestniczył w jego pogrzebie i następnie w poczuciu bycia spadkobiercą Jarosławskich Leliwitów spłacił długi, którymi obłożone były dobra jarosławskie.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/2: lata 1521-1532)

Na początku lipca 1521 r. król polski polecił Tarnowskiemu najważniejsze jak do tej pory zadanie, czyli dowództwo nad oddziałami polskimi, które miały wyruszyć na pomoc królowi węgierskiemu Ludwikowi Jagiellończykowi toczącemu walkę z najazdem tureckim. Na poczet kosztów wyprawy Tarnowski zastawił kasztelanowi wiślickiemu Januszowi Świerczowskiemu dobra rożnowskie za 3200 zł oraz kilka wsi pod Krakowem mieszczaninowi Marcinowi Beerowi. Pieniądze po wyprawie miał zwrócić król. W sierpniu Tarnowski wyruszył drogą na Koszyce na czele 500 jazdy i 2000 pieszych. Po dotarciu do Dunaju doszła do nich wiadomość o upadku Belgradu (29 sierpnia) i o przerwaniu działań bojowych przeciw Węgrom przez wojska tureckie. Tarnowski pokłonił się zatem Jagiellończykowi i wrócił z wojskiem do domu. W czasie jego nieobecności zmarła jego żona Barbara z Tęczyńskich, którą pochowano w tarnowskiej kolegiacie. W warsztacie mistrza Bartłomieja Berecciego zostanie zamówiony jej pomnik, który chociaż w zmienionej oprawie do dzisiaj zdobi wnętrze świątyni.

Sprawnie zrealizowana wyprawa zaowocowała otrzymaniem przez Jana Amora Tarnowskiego godności kasztelana wojnickiego dającej mu krzesło w senacie. W maju 1522 r. jako poseł królewski wyruszył do Pragi, do króla Ludwika II Jagiellończyka wyposażony w nieograniczone pełnomocnictwa do zawierania układów przeciwtureckich. W trakcie rozmów popiera także w imieniu króla Zygmunta I kandydaturę Jerzego Salzy na biskupa wrocławskiego, podnosi problem napływającej ze Śląska do Królestwa Polskiego złej monety, zwanej świdnicką. Prawdopodobnie pomaga też królowi Ludwikowi w układach ze stanami Królestwa Czeskiego. Niestety główny atut jego poselstwa, jakim była tajna wiadomość o nawiązaniu sojuszu z życzliwym Polsce chanem tatarskim Mehmedem Girejem już rok później stracił ważność po śmierci chana i objęciu władzy przez jego brata, który związał się sojuszami z Turcją i Moskwą. W Pradze Tarnowski przebywał do sierpnia.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że właściciele Tarnowa aktywni w „wielkiej polityce” i w związku z tym większość czasu przebywający blisko osoby króla lub na zleconych przez niego misjach bywali tylko sporadycznie w Tarnowie oraz w innych swoich dobrach. Dla właściwego funkcjonowania dóbr kluczową sprawą było zatem znalezienie odpowiedniego włodarza. Nosił on miano burgrabiego a od drugiej połowy XVI stulecia starosty (funkcja burgrabiego ograniczała się później do spraw bezpieczeństwa). Mieszkał na przygródku zamku tarnowskiego. Pierwszym według Orzechowskiego był Jan Szczucki. Do 1523 r. burgrabią czy starostą był Mikołaj Roski. Po nim Tarnowski zatrudnił Wojciecha Trzebskiego (z Trzebcza Szlacheckiego koło Chełmna). W całej Polsce cieszył się on sławą świetnego i uczciwego administratora. Później przez wiele lat byli to bracia Łyczkowie herbu Sulima z Ryglic Marcin, Rafał, Mikołaj i Piotr. Pierwszy z nich był prepozytem kapituły kolegiaty tarnowskiej, czyli odpowiadał w Tarnowie za sprawy kościelne, dobroczynności i edukacji, a ostatni starostą zamku tarnowskiego.

W 1523 r. kasztelan wojnicki Jan Amor Tarnowski sprzedał Jaćmierz i Dynów z przyległościami w powiecie sanockim, które w 1496 r., nabył dla niego ojciec i  nabył prawa od spadkobierców Hieronima Jarosławskiego do miasta Przeworsk z 11 wsiami, w tym z Gorliczyną, gdzie albo już znajdował się dwór albo sam go dopiero wzniósł. Niedługo potem jednak zaczął pilnie gromadzić środki finansowe pożyczając gotówkę ją lub zastawiając swoje dobra. Na początku 1524 r. król Zygmunt I Stary rozesłał wici w związku z zagrożeniem tatarsko-tureckim. Niedługo potem Jan Amor Tarnowski chcąc zaciągnął własną chorągiew pożyczył od braci Krzysztofa i Mikołaja Szydłowieckich 5 500 zł dając im w zastaw Tarnów i Wiewiórkę. Ci zaś puścili mu te dobra w dzierżawę. Do czasu spłaty długu Tarnowski był zatem dzierżawcą a nie właścicielem Tarnowa. Przygotowania do wyprawy wykazały słabość organizacji militarnej Królestwa Polskiego. Na wezwanie króla przybyła niewielka liczba pocztów szlacheckich a trzon armii rozlokowany w pobliżu Lwowa nie mógł powstrzymać Tatarów, którzy obeszli go i zapuścili się w głąb województwa ruskiego paląc wsie i biorąc mnóstwo jasyru. W czerwcu Tarnowski oprócz swojej chorągwi zebrał jeszcze trochę żołnierzy oraz szlachty i pod Komarnem z sukcesem zaatakował tylne straże Tatarów, którzy byli już w odwrocie. Wkrótce potem spotkał swojego krewniaka Piotra Kmitę także prowadzącego oddział. Nie mogli się jednak porozumieć kto miałby dowodzić połączonymi oddziałami i rozeszli się każdy w swoją stronę. Jakiś czas potem Kmita w pobliżu Trembowli zadał porażkę Tatarom przeprawiającym się przez Seret pod Trembowlą. Te dwa sukcesy nie przesłoniły jednak uczucia niedosytu, że współdziałając obaj dowódcy mogli osiągnąć więcej.

W ostatnich dniach lipca 1524 r. Tatarzy nie natrafiając na poważniejszy opór ponownie zaatakowali w okolicach Jarosława i Radymna biorąc licznych jeńców. W sierpniu zaś pojawiły się pogłoski o zbliżaniu się do granic wielkiej armii tureckiej. Do Krakowa przybył z Podola Jan Amor Tarnowski, aby zrelacjonować przebieg działań i domagać się przysłania dodatkowych sił. Leliwita wymógł też na królu natychmiastowe zwołanie pospolitego ruszenia. Miało ono stanąć w Jaworowie koło Lwowa 14 września. Szlachta zbierała się jednak z taką opieszałością, że jeszcze w drugiej połowie miesiąca nie wszyscy dotarli. Na szczęście tym razem jeszcze Turcy się nie zjawili i ostatecznie został z nimi podpisany trzyletni pokój.

„Trzęsło w owym czasie Koroną kilka rodzin połączonych ze sobą bliskimi więzami krwi lub powinowactwa. Byli to przede wszystkim Szydłowieccy, Tarnowscy, Tęczyńscy, Kmitowie, Odrowążowie, Górkowie” – pisał w monografii „Hetman Jan Tarnowski” Włodzimierz Dworaczek.

Około 1525 r. kasztelan wojnicki Jan Amor Tarnowski postanowił ożenić się drugi raz. Tym razem jego wybranką była Beata Odrowążówna, córka Anny Jarosławskiej. Głównym powodem decyzji o małżeństwie Jana Amora nie była raczej miłość, ale próba scalenia rozdzielonego przed stu laty majątku rodzinnego Leliwitów z Tarnowa i Jarosławia. Ślub wywołał jednak wielki skandal i niesmak, nie tylko wśród rodziny. Tak, że ze względu na bliskie pokrewieństwo (dziadek Jana Amora i prapradziadek Beaty byli braćmi) Tarnowski postarał się o dyspensę zdejmującą kary kościelne, rozejście się z powodu niedopełnienia małżeństwa i zezwalającą na powtórny ożenek.

Możemy przypuszczać, że kasztelan wojnicki był obecny 10 kwietnia 1525 r. na Rynku Głównym w Krakowie, kiedy hołd królowi polskiemu składał Albert Hohenzollern, pierwszy świecki książę pruski. W każdym razie jego obecność na słynnym obrazie uwiecznił Jan Matejko. Na pewno zaś był obecny 17 lutego tego roku w Piotrkowie na zjeździe sejmowym, podczas którego przedstawił królowi sprawę budowy mostu na rzece Białej w Koszycach a ten na jego prośbę zezwolił miastu Tarnów na dalsze pobieranie cła mostowego ustanowionego przez króla Aleksandra na rzekach Białej, Trosinie i Polnej, w zamian za co zobowiązane było utrzymywać mosty na tych rzekach. W 1525 r. Tarnowski pełnił obowiązki jednego z szafarzy poborów województwa krakowskiego.

W roku 1526 najpilniejszą w Królestwie Polskim była sprawa zaprowadzenia porządku w Gdańsku, gdzie w styczniu ubiegłego roku doszło do rozruchów na tle religijno-społecznym i gmin miejski obalił przemocą magistrat oraz zluteranizował kościoły. Przesłuchanie zwaśnionych stron nie dało rezultatu i niedługo po złożeniu hołdu pruskiego rozpoczęto przygotowywać zbrojną wyprawę, która miała przywrócić porządek w największym mieście królestwa. W orszaku królewskim wyruszył też kasztelan wojnicki. 17 kwietnia 1526 r. król Zygmunt I Stary wkroczył do Gdańska na czele 8000 wojska. Mieszczan zmuszono do uległości, ścięto najczynniejszych buntowników, przywrócono poprzednią radę i rozszerzył uprawnienia swojego burgrabiego, któremu król nadał wyższe kompetencje niż burmistrzowi. Nie ograniczono jednak bardzo rozwiniętych przywilejów miejskich. Tarnowski do gdańszczan nastrojony był ugodowo, o czym świadczą starania o nobilitację u króla i przyjęcie do herbu dla rajcy Hermana Bremera, których dokonał razem ze swoim kuzynem Janem Tarnowskim, zwanym Ciężkim, kasztelanem sądeckim. W Gdańsku też pożyczył 7000 zł od braci Szydłowieckich, kanclerza i podskarbiego.

W czerwcu 1526 r. na Węgry wkroczyła wielka armia sułtana Sulejmana Wspaniałego. Z Królestwa Polskiego wyruszył na pomoc tylko ochotniczy korpus liczący 1600 osób pod dowództwem Lenarta Gnoińskiego. 29 sierpnia w bitwie pod Mohaczem poległ król Czech i Węgier Ludwik Jagiellończyk. Jego śmierć położyła kres dalekosiężnej polityce Jagiellonów na południe od granic Polski otwierając pole dla Habsburgów. Data 1526 zapisała anonimowa ręka na ścianie jednej z kaplic tarnowskiej kolegiaty (dzisiaj naprzeciwko ołtarza Piety).

Po śmierci króla czeskiego i węgierskiego Ludwika Jagiellończyka na Węgrzech rozgorzała walka o tron pomiędzy szwagrem zmarłego arcyksięciem Austrii Ferdynandem Habsburgiem a wybranym przez większość szlachty wojewodą siedmiogrodzkim Janem Zapolyą. Pierwszy z nim miał objąć zgodnie z ustaleniami z Wiednia w 1515 r., które podpisał król Zygmunt I Stary. Za drugim zdecydowanie opowiadała się opinia publiczna w Polsce. Król polski deklarował w tej sprawie neutralność, w przeciwieństwie do królowej Bony i marszałka koronnego Piotra Kmity. Dlatego też dyplomacja habsburska bardzo szybko zaczęła w Polsce akcję zjednywania sobie wpływowych senatorów, w tym także kasztelana Jana Amora Tarnowskiego. W tym czasie pojedynczo i oddziałami, szlachta polska wędrowała za Karpaty, aby tam zaciągnąć się na służbę do króla Jana Zapolyi. Ten przegrał jednak w bitwie pod Tokajem 25 września 1527 r.

Rok 1527 przyniósł także przełomowe nominacje dla Tarnowskiego Leliwity. 2 kwietnia podczas sejmu w Piotrkowie przyjął wakującą po śmierci Mikołaja Firleja buławę hetmana wielkiego koronnego oraz urząd wojewody ruskiego. W dyplomie nominacyjnym Tarnowski otrzymał bardzo szerokie kompetencje wykonawcze i sądownicze, dotyczące zarówno pospolitego ruszenia, jak i wojsk zaciężnych, odpowiadające randze ministrowi wojny. Formalnie hetman nie był jednak wodzem naczelnym, ponieważ tym był król albo ten, którego król każdorazowo mianował wodzem na wyprawę. Na przełomie maja i czerwca hetman Jan Amor Tarnowski  wyruszył na Podole, aby zlustrować stan obrony kresów Rzeczypospolitej. Przy okazji rozbił grasujący w pobliżu Białej Cerkwi podjazd tatarski. Wciąż wracała jednak nierozstrzygnięta sprawa węgierskiego tronu. Od czasu klęski Jana Zapolyi pod Tokajem Leliwita wciąż był proszony o pomoc przez jego polskich i węgierskich zwolenników w sfinansowaniu zaciągów wojskowych. Hieronim Łaski pisał wręcz, że jeśli Zapolyę opuszczą przyjaciele i sprzymierzeńcy będzie musiał zwrócić się do tureckiego sułtana. Król polski, obawiając się sprzymierzenia się Habsburgów z Moskwą przeciw Królestwu Polskiemu, podtrzymywał zakaz udawania się za granicę węgierską. W praktyce nie był jednak on przestrzegany. Pomimo zimy toczyły się wciąż działania wojenne. 6 marca w bitwie pod Seňa pobliżu Koszyc Zapolya poniósł klęskę m.in. z powodu zdrady części oddziałów węgierskich. Za radą polskich dowódców pobity król węgierski postanowił schronić się w Polsce i skierował się do zamku Kamieniec koło Krosna. 13 marca zanim tam jeszcze dotarł spotkał się z nim Jan Amor Tarnowski zapraszając go do Tarnowa. Z Kamieńca też Zapolya rozesłał do najważniejszych polskich dostojników listy zapraszające ich do Tarnowa na zjazd w celu omówienia sytuacji politycznej. Kiedy jednak na początku kwietnia przybył do Tarnowa z wojewodą ruskim nie zastał tam nikogo z zaproszonych.

W 1529 r. Jan Amor Tarnowski miał okazję powspominać pobyt w Portugalii, kiedy podejmował młodego portugalskiego dyplomatę i humanistę Damiana de Goes, który sondował opinię Leliwity w sprawie ewentualnego małżeństwa Jadwigi, córki Zygmunta I Starego i Bony z infantem Ludwikiem, synem króla Portugalii Jana III. Do tego ślubu niedoszło, ale za to 8 maja następnego roku Tarnowski wziął ślub z Zofią, córką Krzysztofa Szydłowieckiego, kanclerza i starosty krakowskiego, głównym filarze stronnictwa habsburskiego w Polsce. Uroczystość odbyła się w katedrze wawelskiej w obecności obojga królestwa.

W październiku 1530 r. w Poznaniu rozpoczął obrady zjazd rozjemczy w Poznaniu mający godzić Habsburgów z Zapolyą. Uczestniczył w nim także starosta sandomierski i hetman Jan Amor Tarnowski, a jego obecność w Poznaniu miała być dla Zapolyi gwarancją bezstronności strony polskiej. Habsburg w obliczu niebezpieczeństwa tureckiego i walk religijnych w Niemczech był już bliski oddania Zapolyi całych Węgier, ale po chwilowych sukcesach militarnych zmienił zdanie i zjazd zakończył się tylko na jednorocznym rozejmie. Tymczasem ogromnie ambitny hospodar mołdawski Piotr Raresz zaczął domagać się od Polski zwrotu Pokucia, krainy historycznej, położonej nad górnym Prutem, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Jesienią przy granicy zaczęły gromadzić się wojska mołdawskie, które za cichą aprobatą turecką na początku grudnia wtargnęły na Pokucie zaskakując polskie komendy. Ponieważ potrzeba była pilna zdecydowano o natychmiastowym wyssaniu na Ruś i Podole posiłków w postaci 1000 jezdnych za pożyczone pieniądze, ale wystarczyło na 440 (hetman wyłożył 2500 zł). Podczas grudniowego sejmu hetman Tarnowski domagał się uchwalenia podatku, który pozwoliłby zwerbować i płacić żołd dla 10 tysięcy żołnierzy. Po rozmowach posłów z Turkami, którzy zaprzeczyli, że mieli cokolwiek wspólnego ze zbrojną akcją hospodara mołdawskiego i oświadczyli, że nie mają nic przeciwko działaniom zbrojnym Polaków pod warunkiem, że nie będą wkraczać na teren Mołdawii rozpoczęły się przygotowania do zbrojnej wyprawy w celu odbicia Pokucia. Kierował nimi Jan Amor Tarnowski mianowany 1 czerwca wodzem naczelnym tej wyprawy. Z Krakowa przez Tarnów, Przeworsk i Lwów udano się do Rohatyna, gdzie 27 lipca odbył się popis chorągwi.

Po przekroczeniu Dniestru od 1 do 4 sierpnia armia koronna stoczyła 12 potyczek. Odzyskano też niewielki zamek w Gwoźdźcu, gdzie zostawiono załogę 180 żołnierzy. Po kilku dniach zamek ten próbowały odbić siły mołdawskie liczące 6 tys. zbrojnych. Tarnowski wyruszył z odsieczą i 19 sierpnia rozbił oddziały mołdawskie próbujące zdobyć Gwoździec. Zginęło dwa tysiące żołnierzy mołdawskich. Jeńców hetman kazał ściąć i nakazał wojskom powrót. Tymczasem 22 sierpnia na postoju pod Obertynem doszła do niego wiadomość, że hospodar mołdawski nie dał za wygraną i zbliża się z siłami prawie trzykrotnie większymi niż polskie. Hetman nakazał zmienić położenie obozu i otoczyć go polową fortyfikacją złożoną z połączonych wozów taborowych. Rotmistrzowie, widząc przewagę sił Raresza, namawiali Leliwitę, aby nakazał odwrót. Ten naradę miał zakończyć słowami: „Tutaj pobiję nieprzyjaciela lub mężnie zginę”. Polski tabor, ogniem piechoty i artylerii, zatrzymał mołdawskie ataki, a ciężka jazda zadała decydujący cios. Mołdawianie nie wytrzymali uderzenia, pozostawiając na placu boju wszystkie działa. Bitwa toczyła się od godziny 9 do godziny 14. Zginęło około pięć tysięcy Mołdawian. Straty polskie wyniosły około 250 zabitych.  Zwycięstwo było pełne, w dodatku pięknym stylu. Pod koniec sierpnia hetman Jan Amor Tarnowski przybył do Lwowa owacyjnie witany jego mieszkańców, a potem wyjechał do swojej rezydencji w Starymsiole, skąd kierował armią i gdzie przyjmował posłów. 7 listopada odbył się triumfalny wjazd do Krakowa hetmana z żołnierzami. Niesiono przed nim nieprzyjacielskie chorągwie, prowadzono około tysiąca jeńców i toczono 50 zdobycznych armat. Stanisław Orzechowski wspominał:

„Gdy od Mogiły ku Krakowu się przybliżał, rada koronna i duchowieństwo i wszystek Kraków jezdno i pieszo przeciwko niemu wyszedł witając. Toczono naprzód odbite działa, sztuk kilkadziesiąt, na których były herby polskie, przez Olbrychta króla w Wołoszech na Bukowinie stracone. Więźnie też zacne, wołoską radę przed nim wiedziono. Lud pospolity krakowski palcem sobie na działa i więźnie pokazywał mówiąc: ten jest Logofet, kanclerz ziemi mołdawskiej, ten hetman mołdawski, dwornik Burkulap; to wszystko był król Olbrycht na wojnie potracił, co teraz nam pan Bóg do naszego Krakowa wraca; bądźże tobie Boże chwała! a ty bądź zdrów Tarnowski, bądź nam szczęśliwym hetmanem! – i tak tryiumfując na zamek wjechał”.

Na Wawelu zwycięzcę powitał sam król Zygmunt I: „Gdy na pałac wchodził, tę cześć Zygmunt król temu hetmanowi wyrządził, której był za wieku królowania swego żadnemu hetmanowi nie wyrządził. Albowiem on wielkiej powagi król z miejsca swego królewskiego powstał i przeciwko niemu aż na ganek wyszedł”. Triumfalny wjazd do Krakowa został uwieczniony w centralnym miejscu pomnika nagrobnego hetmana w tarnowskiej katedrze. Następnie doszły jeszcze materialne wyrazy uznania dla Tarnowskiego ze strony króla i sejmu. Wymienię tylko największe: dochody ze starostwa sandomierskiego za lata 1532 i 1533, 1/5 podatku łanowego z całego królestwa, a potem także całe starostwo sandomierskie w dożywotnie użytkowanie i klucz dóbr ropczyckich, oraz starostwo chmielnickie nad Bohem i skonfiskowane dobra zdrajców z czasu wojny z Mołdawią.

Od 1529 r. czasu zaczęły rozchodzić się polityczne drogi wojewody ruskiego i hetmana Jana Amora Tarnowskiego oraz królowej Bony. Oboje odnosili się wrogo do demokracji szlacheckiej z tym, że Leliwita jako pożądany system władzy w Polsce widział oligarchię magnacką a królowa Bona silną monarchię Jagiellonów, uważając przy tym Habsburgów za największą przeszkodę w jej wzmocnieniu. Tymczasem Tarnowski od czasu ślubu z Zofią, córką kanclerza Szydłowieckiego stopniowo przechodził do obozu prohabsburskiego. Przyspieszył to wielki wzrost jego popularności wśród szlachty po obertyńskiej wktorii, kiedy mimo zewnętrznych objawów uznania ze strony dworu królewskiego czuł się niedoceniany i niespełniony w swojej ambicji zorganizowania wielkiej międzynarodowej akcji wobec Turcji, którą uważał za największe zagrożenie dla Europy. Tarnowski porzucił także sprawę Jana Zapolyi, ponieważ, patrząc pod kątem widzenia ewentualnej wojny z Turcją, lepszy na tronie węgierskim byłby silny Habsburg mający poparcie Rzeszy. 22 kwietnia 1532 r. hetman i wojewoda ruski wysłał do króla rzymskiego (niemieckiego), czeskiego i węgierskiego Ferdynanda Habsburga parę żubrów, a 10 sierpnia konia tureckiego i trzy wałachy dla cesarza Karola V Habsburga, polecając im swoje usługi. W tym bowiem roku pojawiły się alarmujące wieści o możliwym ataku Turków na Austrię. W sierpniu pod Wiedniem miała zebrać ponad stutysięczna armia, aby stawić czoło sułtanowi Sulejmanowi. Ten jednak zmienił plany i jego armia nie zdobywając Wiednia zawróciła przez Austrię Dolną pustosząc ją bezwzględnie.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/3: lata 1532-1537)

W naszej opowieści o Janie Amorze Tarnowskim nie będzie szczegółowych opisów wszystkich transakcji majątkowych, których dokonywał, a więc zakupów, sprzedaży i zastawiania wsi i miast, ale warto wspomnieć o jednej z 31 maja 1532 r. W tym dniu bowiem sfinalizował zakup od swych krewnych Tęczyńskich i Mieleckich wsi Prokocim (dzisiaj dzielnica Krakowa), która, w wypadku gdyby zmarł, nie pozostawiając męskiego potomka, miała przejść na własność Jana Mieleckiego. Był on synem Stanisława Mieleckiego, kasztelana zawichojskiego, który właśnie zmarł w styczniu tego roku. Ten przyjaciel hetmana był mężem Elżbiety, córki Barbary z Rożnowa (matki Jana Amora) i Stanisława z Tęczyna. Siostrzeniec hetmana Jan Mielecki od 1526 r. zaczął zdobywać doświadczenie wojskowe w obronie potocznej. W 1531 r. jako dowódca chorągwi wyruszył ze swoim wujem hetmanem na wyprawę w celu odbicia Pokucia z rąk Mołdawian. Tam walczył w bitwach pod Gwoźdźcem i Obertynem. Wprawdzie dobiegający 44 roku życia Tarnowski miał już dorosłego syna Jana Amora, ale ten wybrał stan duchowny i nie podzielał wojskowych pasji ojca. W młodym Mieleckim Tarnowski widział zatem uzdolnionego następcę, któremu będzie mógł przekazać swoją wiedzę na polach bitew. W 1534 r. Leliwicie urodziła się córka, która po babce i matce otrzymała imię Zofia. Losy jej będą miały istotne znaczenie dla przyszłości Tarnowa.

Na początku 1533 r. hetman Jan Amor Tarnowski zaczął się ubiegać o urząd starosty krakowskiego, wakujący po śmierci jego teścia Krzysztofa Szydłowieckiego. Władza starosty była bardzo rozległa, a szczególnie w stolicy królestwa. Starosta reprezentował króla w powiecie, odpowiadał za stan bezpieczeństwa na jego terenie oraz administrację grodzką. Z Tarnowskich urząd starosty krakowskiego pełnił przedtem tylko Jaśko, pradziad Jana Amora zmarły w 1376 r. Tym razem zamiast Tarnowskiemu urząd ten przypadł jego siostrzeńcowi i zarazem politycznemu rywalowi Piotrowi Kmicie, zaufanemu królowej Bony. Leliwicie miano zaproponować urząd wojewody sandomierskiego, ten jednak z góry zadeklarował, że go nie przyjmie i na prywatnej audiencji u króla Zygmunta zrzekł się buławy hetmańskiej. Pozostał wojewodą ruskim. W lutym Tarnowskiego odwiedził poseł cesarza Karola V, który przywiózł mu w prezencie dwa ogiery i zobowiązanie do wypłacania stałej rocznej pensji wysokości 1000 zł węgierskich. Tak samo pobierał ją od cesarza zmarły Krzysztof Szydłowiecki, główny filar stronnictwa prohabsburkiego w Polsce. Bliskie stosunki po zmarłym teściu Tarnowski „odziedziczył” także z księciem pruskim Albrechtem, który w swoich dążeniach do usamodzielnienia napotykał się na zdecydowany opór królowej Bony. Leliwitę z Hohenzollernem łączyły zainteresowania militarne oraz idea ligi antytureckiej.

Pogłoski o zbliżeniu rozgoryczonego „niegodnym traktowaniem” przez dwór Tarnowskiego z Habsburgami rozeszły się szeroko w Polsce i za jej granicami. On sam zaczął poważnie myśleć o opuszczeniu kraju, zakupie majątku w Czechach i przyjęciu służby u króla Fryderyka z powołaniem się na czeskie pochodzenie babki. Od tego kroku starał się go powstrzymywać biskup krakowski i podkanclerzy Piotr Tomicki, a nawet książę pruski Albert, dla którego zamiarów bardziej był on przydatny będąc blisko króla polskiego. Przez Tomickiego też Tarnowski poprosił Zygmunta I Starego o zgodę na wyjazd zagraniczny i wysłanie podarunków dla wielkiego wezyra Ibrahima Paszy, z którym przyjazne relacje podtrzymywał kiedyś także Szydłowiecki. Zgodę monarchy, chociaż niechętną uzyskał. W tej ostatniej sprawie nie chodziło tylko o kurtuazję, ale nowy pomysł Tarnowskiego, aby stać się mediatorem pomiędzy królami Ferdynandem Habsburgiem a królem Janem Zapolyą. Dlatego też chciał sondować Turków, jaki układ będą w stanie zaakceptować. Tutaj jednak podstawowy warunek pokoju był niezmienny, czyli przyznanie całych Węgier w całości Zapolyi ewentualnie z jakimiś drobnymi ustępstwami. Notabene w maju 1533 r. zawarty został pokój wieczysty między władcami Polski i Turcji, pierwszy taki układ państwa chrześcijańskiego z Imperium Osmańskim. Miał on przetrwać 88 lat.

Wiosną 1534 r. pod wpływem nalegań podkanclerzego Tomickiego Jan Amor Tarnowski wystąpił do króla z pisemną prośbą o uwzględnienie jego kandydatury przy obsadzie urzędów wojewody krakowskiego i starosty lwowskiego. Tak samo jak poprzednio nie uzyskał on aprobaty, co sprawiło, że ponownie zaczął rozważać opuszczenie Królestwa Polskiego. Nie przestały go jednak interesować sprawy polskie. Jesienią deklarował, że gotów byłby poprowadzić wyprawą obronną lub odwetową wobec spodziewanego napadu Tatarów i rzeczywiście wyruszył, ale musiał tylko dokonać lustracji obrony potocznej.

Wkrótce nadarzyła się okazja wystąpienia jako mediator w sprawach węgierskich. Chodziło o sprawę wojewody sieradzkiego Hieronima Łaskiego, kiedyś bardzo zasłużonego dla Zapolyi a teraz aresztowanego na jego rozkaz za knowania z Habsburgami i zagrożonego karą śmierci. Kłopoty finansowe Łaskiego przy jego skłonności do prowadzenia wystawnego stylu życia sprawiły bowiem, że postanowił poszukać sobie możniejszego protektora. Tym bardziej, że wobec Zapolyi miał roszczenia o zwrot kosztów misji dyplomatycznych. Akcję przywrócenia wolności Hieronimowi prowadzili jego bracia, Jan i Stanisław, uczestnicy wielu jego wypraw dyplomatycznych. Wstawiały się za nim także koronowane głowy i jego liczni wpływowi znajomi z całej Europy. Niewiele jednak to pomagało. Jedyną osobą, która mogła wyciągnąć wojewodę z tarapatów, był Jan Amor Tarnowski, który gościł Jana Zapolyę przez pół roku w Tarnowie w najtrudniejszym dla niego okresie walki o tron węgierski. Ponieważ z powodu obowiązków związanych z obroną potoczną nie mógł tego zrobić osobiście wysłał do Zapolyi swojego syna kanonika krakowskiego i proboszcza tarnowskiego ks. Jana Amora, aby ten ofiarował się jako zakładnik na czas oczyszczenia się Hieronima Łaskiego z zarzutów w Polsce. Również i ta propozycja nie została przyjęta przez króla Jana.

Na początku listopada wojewodę ruskiego odwiedził w Wiewiórce proboszcz gnieźnieński ks. Jan Łaski, aby prosić go o osobistą interwencję w sprawie brata. Na początku grudnia delegacja polska z Tarnowskim i pocztem 150 zbrojnych wyruszyła na Węgry. Podczas trwających dwa tygodnie rozmów w Wielkim Waradynie (dzisiaj Oradea w Rumunii), których ważną częścią były uczty i podarunki, uzgodniono, że Tarnowski poręczy za Łaskiego, że ten nie będzie w Stambule prowadził żadnych działań skierowanych przeciwko Jana Zapolyi i na rzecz Ferdynanda Habsburga. Po twardych negocjacjach narodowy król Węgier zgodził się nawet  wyrównać koszty sprawowania poselstw Łaskiego i wypłacić mu 15 tysięcy dukatów. Do czasu wypłaty dał mu w zastaw Debreczyn. Wracając bracia Łascy, Tarnowscy i Andrzej Tęczyński, kasztelan krakowski udali się do tego dużego węgierskiego miasta. Zaraz po przyjeździe 2 lutego Łaski nałożył na mieszczan nowe, bardzo uciążliwe podatki. Doprowadziło to do poważnych rozruchów. Łaski wtedy uwięził 8 najznaczniejszych mieszczan i podstępem wywiózł ich do swojego Kieżmarku sam zaś wspólnie z Tarnowskim na czele 500 zbrojnych konnych stoczył bitwę z mieszczanami chcącymi odbić więźniów. Zostali uwolnieni dopiero po wpłaceniu okupu 8 tysięcy złotych węgierskich. W lutym 1535 r. wojewoda ruski Jan Amor Tarnowski wrócił do Polski, gdzie czekał już na niego wysłany z Wilna list króla Zygmunta wzywający go na wojnę z Moskwą.

Po powrocie z Węgier około 20 lutego 1535 r. Jan Amor Tarnowski spotkał się w Bodzentynie ze swoim przyjacielem, biskupem i podkanclerzym Piotrem Tomickim, aby wyjaśnić mu przyczyny oporu przed ponownym przyjęciem buławy hetmańskiej i zaraz potem wyruszył na Jasną Górę z żoną i teściową, aby prosić w intencji narodzin kolejnego syna. Zapewne też przemodlił tam i przemyślał sprawę królewskiej propozycji objęcia urzędu hetmańskiego, bo 27 lutego wrócił do Bodzentyna i oficjalnie zgodził się objąć dowództwo naczelne w wojnie z Moskwą oraz urząd hetmana wielkiego. Po 25 marca udał się z Sandomierza na Litwę, aby kierować przygotowaniami.  8 maja hetman Jana Amor Tarnowski wjechał do Wilna entuzjastycznie witany przez mieszkańców stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego na czele 10-tysięcznego korpusu wojsk koronnych, które miały wspomóc wojska litewskie. 2 czerwca decyzją królewską Jan Amor Tarnowski, jako wynagrodzenie za podjęcie dowództwa i poniesione w związku z wojną wydatki, otrzymał cały dochód z województwa sandomierskiego.

Na początku lipca pod Rzeczycą połączyły się wojska polskie i litewskie. Litewskimi dowodził hetman wielki litewski Jerzy Radziwiłł. Razem ruszyły w kierunku Homla (dzisiaj południowo-wschodnia Białoruś). Miasto i zamek zdobywano przez dwa dnia. Po ucieczce moskiewskiego dowódcy 16 lipca załoga poddała się i po złożeniu broni została puszczona wolno. Następnie wojska polsko-litewskie pomaszerowały około 150 km na wschód w kierunku mocniejszego i większego miasta twierdzy Starodub (obecnie terytorium Rosji), zajętej przez Moskali w 1503 r. Oblężenie trwało cztery tygodnie. Kiedy zawiodły wszystkie tradycyjne sposoby łącznie z obietnicą darowania życia obrońcom w razie poddania się Tarnowski postanowił użyć nowatorskiego i niestosowanego jeszcze we wschodniej Europie sposobu polegającego na wysadzeniu odcinka drewniano-ziemnych umocnień za pomocą ładunku prochowego umieszczonego w podkopie. Przez wyrwę powstałą po zawaleniu się czterech horodni do twierdzy wdarły się wojska polsko-litewskie. Po jej zdobyciu i zgromadzeniu jeńców hetman Tarnowski postanowił zrealizować swoją groźbę wobec obrońców i spośród wziętych z bronią w ręku kazał 1400 pościnać. Na wieść o tych wydarzeniach Rosjanie poddali jeszcze dwa inne zamki i w konsekwencji prawie cała Siewierszczyzna stała otworem przed wojskami polsko-litewskimi. Trwałemu zajęciu tej krainy przeszkodziły pustki w skarbie litewskim. Na drugi dzień po zdobyciu Staroduba rotmistrzowie polscy oznajmili, że ich służba się już skończyła. Pieniądze na dalsze zaciągi nie nadeszły, apele hetmana o cierpliwość nie podziałały i zanim zaczęto prace nad odbudową Staroduba ruszyli w drogę powrotną dając się szczególnie we znaki zarządcom i mieszkańcom ekonomii słonimskiej dzierżawionej przez królową Bonę. Do przyszłego rok tylko Homel pozostał w rękach litewskich. W Wilnie hetman bezskutecznie namawiał Zygmunta I Starego do dalszego prowadzenia działań wojennych. W drodze powrotnej 20 października na postoju w Milejczycach koło Mielnika król nadał mu wreszcie wakujące od półtora roku województwo krakowskie. Nazajutrz dla równowagi awansował też siostrzeniec Tarnowskiego, czyli Piotr Kmita, który „za wstawiennictwem królowej” otrzymał województwo sandomierskie. Niedługo potem dotarła do Leliwity smutna wiadomość o śmierci jego przyjaciela i wielkiego orędownika na dworze królewskim biskupa Piotra Tomickiego.

Po powrocie z wyprawy przeciw Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu hetman i wojewoda krakowski wyruszył jeszcze na Kresy, aby z Janem Kolą naradzić się nad stanem obrony południowo-wschodnich granic po ponownym najeździe hospodara mołdawskiego Piotra Raresza. Wziął też udział w rokowaniach pokojowych, podczas których ponownie zdecydowano o odrzuceniu wszystkich mołdawskich pretensji terytorialnych.

W marcu 1536 r. po śmierci Andrzeja Tęczyńskiego Jan Amor Tarnowski otrzymał po nim kasztelanię krakowską, czyli pierwszą świecką godność w państwie. Tym razem bez szczególnych zabiegów z jego strony. Nie byłoby to możliwe bez pewnego zbliżenia z dworem królewskim. Kasztelan krakowski był pierwszym senatorem, czyli członkiem Rady Królewskiej i wraz z sześcioma wojewodami sprawował pieczę nad skarbcem koronnym na Wawelu. W sierpniu Zygmunt I Stary nakazał hetmanowi dopilnowania formowania zaciągów ze względu na zagrożenie ze strony Mołdawii.

Od 11 listopada 1536 r. do 7 marca 1537 r. trwały w Krakowie obrady sejmu walnego, na którym delegaci szlacheccy postanowili ponownie przedłożyć swoją koncepcję naprawy państwa, aby szesnastoletni król Zygmunt August poprzysiągł wcielenie w życie programu odnowy zwanego egzekucją praw. Obrady zbiegły się ze wspomnianym wakansem na stanowisko kanclerskie (opróżnione po śmierci K. Szydłowieckiego) i na podkanclerskie oraz na biskupstwo krakowskie (oba opróżnione po śmierci P. Tomickiego). Przypomnijmy, że urząd kanclerski w tym czasie był centralnym organem administracyjnym Korony. Królowa Bona na stanowisko kanclerza forsowała oddanego sobie biskupa przemyskiego Piotra Gamrata. Posłowie widzieli na tych stanowiskach ludzi „mniejszych”, którzy nie łączyliby ich z innymi już posiadanymi. Większość senatorów zaś była zwolennikami kandydatur biskupa płockiego Jana Chojeńskiego i właśnie kasztelana krakowskiego Jana Amora Tarnowskiego. Pierwszy był nielubiany zarówno przez szlachtę, jak i królową Bonę. Drugi, łącząc kasztelanię krakowską z buławę hetmańską i wielką pieczęcią kanclerską , według królowej, skupiłby w swoim ręku niebezpiecznie wielką władzę. Król Zygmunt I nie uległ jednak ani sejmowi ani żonie, posłuchał raczej senatu i oddał pieczęć wielką kanclerską Janowi Chojeńskiemu a mniejszą Pawłowi Woleńskiemu. Decyzja ta była mimo wszystko bardzo po myśli Tarnowskiego. Sam bowiem kiedyś popierał  Chojeńskiego w staraniach o ten urząd, a Wolski był bliskim krewnym jego żony z Szydłowieckich. Początek roku 1537 był też bardzo istotny w życiu osobistym Leliwity. Otóż w styczniu urodził się mu upragniony syn, który otrzymał imię Jan Krzysztof. Z kolei z początkiem roku zaniemógł jego syn z pierwszego małżeństwa ksiądz kanonik Jan Amor, który zmarł jeszcze w pierwszej połowie tego roku.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/4: lata 1537-1539)

Po sejmie krakowskim na przełomie 1536 i 1537 r. wzrosło napięcie pomiędzy żądającą reformy państwa szlachtą, a możnowładztwem i bliskim mu politycznie królem a królową dążącą do umocnienia roli monarchy. Ponieważ posłowie sprzeciwili się uchwaleniu podatków na zaciąg wojskowy, domagając się wpierw egzekucji praw i dóbr król Zygmunt Stary zgodnie propozycją senatu zwołał pospolite ruszenie. Wczesną wiosną 1537 r. rozesłane zostały trzykrotnie wici: na 10 maja do Korczyna, na 21 czerwca do Glinian oraz ostatecznie na 2 lipca pod Trembowlą, na same żniwa. Uważano bowiem, że w takiej sytuacji szlachta łatwiej zgodzi się przyjąć podatki na wojnę z Mołdawią, chcąc jak najszybciej powrócić do swoich gospodarstw. Na początku lipca w kierunku Lwowa wyruszyła także z orszakiem para królewska. Wśród ich postojów znalazły się aż trzy miejscowości, w których gospodarzem był kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski: Tarnów, Ropczyce i Gorliczyna. W naszym mieście podejmował króla i królową 10 lipca. W połowie miesiąca był już z nimi i pozostałymi senatorami we Lwowie.

W obozie koło Glinian około 50 km na wschód od Lwowa zebrało się tymczasem kilkadziesiąt tysięcy szlachty, głównie małopolskiej. 22 lipca 1537 r. zawiązała ona rokosz, czyli nadzwyczajne zgromadzenia sejmowe całej szlachty domagając się wypełnienia przez króla postulatów sejmu krakowskiego, a więc: potwierdzenia wolnej elekcji z powszechnym udziałem szlachty, skasowania sprzecznych z prawem przywilejów wystawionych na rzecz kościołów, klasztorów, miast i osób prywatnych, zwolnienia szlachty od ceł, myt, opłat mostowych i wodnych, wyłączenia nieszlachty od posiadania ziemi itd. Senatorowie twierdzili zaś, że wysuwanie i rozpatrywanie takich żądań w czasie „zagrożenia” wojną jest nieodpowiedzialne i godzi w majestat królewski. Tak mniej więcej argumentował kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski przemawiając wieczorem 22 sierpnia do wzburzonej szlachty. Po nim miał przemawiać marszałek Piotr Kmita, jeden z zakulisowych inicjatorów rokoszu, który z tego powodu podpadł mocno swojej protektorce królowej Bonie. Nie wiemy, który z senatorów nazwał „sujami” drobną szlachtę, która przyszła tam pieszo, ale zaraz potem wybuchły zamieszki, w trakcie których część senatorów poturbowano. W kierunku Tarnowskiego padł nawet strzał. W tym samym czasie nad zgromadzeniem rozpętała się nawałnica. W zamieszaniu, ciemności i ulewie senatorowie ratowali się ucieczką konno do miasta.

28 sierpnia Jan Amor Tarnowski ponownie przemawiał do szlachty ogłaszając, że król wyraził zgodę na część jej postulatów. Podjął też dyskusję z Piotrem Zborowskim, jednym z przywódców rokoszu, kwestionującym potrzebę zwoływania w tej chwili pospolitego ruszenia. Wskazywał przy tym, że tak długie obozowanie pospolitego ruszenia w jednym miejscu jest dla mieszkańców większym ciężarem niż wróg. Z tego też powodu ten pierwszy w dziejach polskich rokosz nazwany został później ironicznie „wojną kokoszą”, jakoby z powodu wyjedzenia przez szlachtę drobiu w okolicy Lwowa. Kasztelan krakowski tym razem także nie przekonał zgromadzonych do częściowego przyjęcia postulatów. W odpowiedzi szlachta ujęła je w 35 artykułów dotyczących ceł, metryki koronnej, dziesięcin duchownych, sposobów stwierdzania dokumentów na własność ziemską.

Postulaty dotyczące Metryki Koronnej oraz kwestii ceł były dla króla niemożliwe do spełnienia w całości. Na pozostałe się zgodził, zaś część odłożył do rozpatrzenia podczas najbliższego sejmu, wszystko wszakże w zamian za uchwalenie podatków na zaciąg. Taką wolę króla ogłosił Jan Amor Tarnowski 9 września, wzywając gorąco szlachtę do nie pozostawiania Rusi bez obrony lub przynajmniej materialnego wsparcia tejże. Ta mimo apelu zaczęła masowo opuszczać obóz tłumacząc, że decyzja o podatkach należy do sejmu. Scenę przemowy Tarnowskiego do szlachty w obecności pary królewskiej uwiecznił w 1872 r. Henryk Rodakowski w obrazie pt. „Wojna kokosza”.

Jan Amor Tarnowski nie dbał o popularność wśród szlachty a burzliwe narady i negocjacje z królem podczas wyprawy, przynajmniej formalnie wojennej, głęboko go oburzały jako żołnierza. Występując pod Lwowem przed wzburzonym tłumem jako rzecznik królewski wykazał dużą odwagę cywilną. W ten sposób zdobył nie tylko poklask wśród przyjaciół, ale uznanie i wdzięczność swojego największego przeciwnika – królowej Bony. Charakterystyczne, że nawet do tej pory częsta i poufna korespondencja hetmana z księciem pruskim Albrechtem przybrała formę bardziej oficjalną. W listopadzie kasztelan krakowski Leliwita pośredniczył w nawiązaniu kontaktów między królową a Franciszkiem Frangepanim arcybiskupem Kalocsy w sprawie wydania córki Jagiellonów Izabeli za króla Jana Zapolyę. Ożenek ten miał przypieczętować sojusz polsko-węgierski. Król Zygmunt wyraził zgodę na małżeństwo, pod warunkiem, że między Ferdynandem Habsburgiem a Zapolyą będzie podpisany pokój. Stało się to w 1538, kiedy zatwierdzono układ w Wielkim Waradynie. Na jego mocy Węgry zostały podzielone między Jana i Ferdynanda. Jan zachował dożywotni tytuł króla Węgier, ale jego następcą miał być Ferdynand i jego spadkobiercy. Do małżeństwa doszło, ale Zapolya zmarł kilkanaście miesięcy po ślubie zostawiając jednak potomka.

18 stycznia 1538 r. rozpoczął się sejm w Piotrkowie. Przed sądem sejmowym stanęło najpierw dwóch przywódców rokoszu. Oskarżycielem był Jan Amor Tarnowski. Bracia Marcin i Piotr Zborowski zostali pozbawieni urzędów i kazano im opuścić Piotrków. Pozostali przywódcy przybyli później manifestacyjnie w otoczeniu trzystu jezdnych. Ich także w imieniu króla o zbrodnię obrazy majestatu oskarżał kasztelan krakowski. Posiedzenie sądowe jednak przerwano na wieść o wtargnięciu w granice królestwa wyprawy odwetowej hospodara Piotra Raresza i klęsce wojsk polskich w bitwie nad Seretem. W tej sytuacji sprawę sądu odroczono, król zgodził się prędko na przyjęcie wielu punktów programu egzekucyjnego, w tym udziału obu izb sejmowych w elekcji króla, a sejm także szybko uchwalił podatek na zaciąg wojskowy i rozpoczęto przygotowania do wojny.

Podczas krótkich obrad sejmu w Piotrkowie toczyła się jeszcze jedna sprawa sądowa. Chodziło o mord popełniony na Tomaszu Lubrańskim, kasztelanie brzesko-kujawskim, przez ludzi Mikołaja Russockiego, kasztelana biechowskiego. Russockiemu wg statutu Jana Olbrachta z 1496 r. należał się za to najwyżej rok i sześć tygodni wieży oraz kara tzw. główszczyzny w wysokości 120 grzywien. Król Zygmunt I pod wrażeniem zabójstwa senatora jadącego z jego misją wystąpił z projektem zaostrzenia odpowiedzialności za zabójstwo do kary śmierci włącznie. Namawiali go do tego zapewne królowa Bona i Jan Amor Tarnowski. Dla pierwszej Lubrański był protegowanym, dla drugiego przyjacielem. Poza tym mogli w ten sposób uderzyć w Kmitę zaprzyjaźnionego z Russockim (królowa nie mogła darować swojemu dawnemu sojusznikowi inspirowania rokoszu w 1537 r.). W tej sprawie Tarnowski był także oskarżycielem. Próba praktycznego zastosowania nie obowiązującej jeszcze ustawy do zbrodni dokonanej przez senatora na senatorze wytworzyła złą atmosferę dla projektu zaostrzenia kary. Sam Russocki powołując się na zły stan zdrowia wyjechał z Piotrkowa apelując do posłów, aby strzegli dawnych obyczajów. Ostatecznie za swoją zbrodnię przesiedział w wieży osiemnaście miesięcy. Wawrzyńca Lubrańskiego, syna zamordowanego, wziął na wychowanie na swoim dworze Jan Amor Tarnowski.

Pod koniec czerwca 1538 r. Jan Amor Tarnowski otrzymał nominację na dowódcę wyprawy przeciwko Mołdawii i wraz z wojskiem wyruszył w kierunku Lwowa i dalej do Glinian, gdzie miał się odbyć przegląd wojska. Na wszelki wypadek został też wyposażony w pełnomocnictwa do prowadzenia negocjacji pokojowych. Za radą kasztelana krakowskiego do Glinian przybył też następca tronu Zygmunt August, lecz po zakończeniu przeglądu powrócił do Krakowa. Siły polskie złożone z oddziałów zaciężnych i ochotniczych oddziałów szlacheckich liczyły około 20 tysięcy ludzi, a więc przynajmniej trzykrotnie więcej niż hetman dysponował siedem lat wcześniej pod Obertynem.  Z Glinian armia ruszyła na Podole i po przekroczeniu Dniestru 17 sierpnia rozpoczęła oblężenie największego przygranicznego zamku mołdawskiego w Chocimiu. W tym samym czasie do Krakowa przybył poseł króla Jana Zapolyi prosząc o pomoc w sytuacji zagrożenia najazdem tureckim, a gdyby ta nie była możliwa to o zawarcie pokoju z Mołdawią, której hospodar obiecał przyjść Węgrom z pomocą. Od posła polskiego ze Stambułu przyszła ponadto wiadomość, że sułtan niezależnie od planowanego ataku na Węgry (król Jan Zapolya bardzo podpadł sułtanowi układem zawartym z Ferdynandem Habsburgiem) gotowy jest do jednoczesnego ataku na Mołdawię. W tej sytuacji król Zygmunt I nakazał Tarnowskiemu prowadzenie działań wojennych w sposób mniej intensywny i możliwie szybkie zawarcie pokoju, aby nie dać sułtanowi powodu do interwencji zbrojnej. 28 sierpnia w okolice Chocimia przybył hospodar mołdawski na czele armii liczącej 46 tysiące ludzi, którzy rozłożyli się obozem 7 kilometrów dalej. Dwa dni później Tarnowski nakazał podminować mury zamku i wysadzić ich część w powietrze. Mimo to hospodar wysłał posłów proponując natychmiastowe zawarcie pokoju. Szybko uzgodniono warunki i podpisano traktat pokojowy na promie zakotwiczonym pośrodku Dniestru. Raresz chętnie poznał swojego pogromcę spod Obertyna. Tym razem jednak jego sytuacja była dla niego dużo trudniejsza, ponieważ w granice Mołdawii wkroczyła już silna armia turecka. Dlatego też hospodar prosił Leliwitę, aby wyjednał mu przyjęcie jego syna na polskim dworze królewskim a także schronienie dla niego, rodziny, dworu i skarbu w Polsce.

Raresz szybki stracił władzę i schronił się na Węgrzech, a Turcy zajęli większą część terytorium Mołdawii i stanęli nad Dniestrem u granic Królestwa Polskiego. Zdobyty przez Tarnowskiego Chocim pozostał jeszcze przez parę lat w polskich rękach. Wyprawa w 1538 r. to trzeci z triumfów Tarnowskiego uwiecznionych na jego pomniku nagrobnym.

19 grudnia 1538 r. w Krakowie rozpoczęły się obrady sejmu. Podczas nich m.in. poruszano trudne kwestie związane z oszacowaniem majątków, które było postulowane przez izbę poselską, co jednak spotykało się z widomym oporem senatu. Uchwalono jednak podatki na utrzymanie 10 tys. zaciężnych dla obrony przed Tatarami a Jan Amor Tarnowski z powrotem przyjął buławę hetmańską, którą złożył siedem lat wcześniej. Domagała się tego szlachta, która w razie odmowy chciała przeforsować na to stanowisko Marcina Zborowskiego, jednego z przywódców ruchu egzekucyjnego. Sejm zakończył obrady 20 lutego 1539 r. W związku z przyjęciem buławy hetmańskiej Tarnowski otrzymał w użytkowanie bogate starostwo lubaczowskie w województwie bełskim oraz za dwie poprzednie kampanie sumę 1100 zł z dochodów ze starostwa sandomierskiego oraz dziedzicznie dwie wsie w ziemi lwowskiej. Hetmanem polnym został doświadczony towarzysz broni Tarnowskiego Mikołaj Sieniawski herbu Leliwa, na rzecz którego zrzekł się swojej pensji hetmana wielkiego, wynoszącej 100 zł rocznie. Razem wyruszyli też na pogranicze, aby zlustrować  stan obrony przed Tatarami. Przesunęli też pierwszą linię umocnionych posterunków o około 140 km do przodu, w całkowite pustkowie. Bezpośrednio na miejscu obroną kierował podległy hetmanom Bernard Pretwicz, który zyskał wielką sławę pogromca Tatarów, ścigający ich aż po brzegi Morza Czarnego.

Rosnąca obawa przed ekspansją turecką sprawiała, że książę pruski Albrecht starał się jeszcze usilniej wciągnąć Polskę do ligi przeciwtureckiej w sojuszu z książętami niemieckimi i agitować za zmianą jej polityki wobec Imperium Osmańskiego z obronnej w zaczepną. 22 kwietnia 1539 r. przesłał nawet królowi Zygmuntowi I plan wojny prewencyjnej prosząc jednocześnie Tarnowskiego, aby go poparł. Ten jednak także nie wierzył w powodzenie takiej inicjatywy i odpowiedział Hohenzollernowi, że najlepszym sposobem na utrzymanie pokoju byłby sojusz obronny z krajami sąsiadującymi z Turcją na zasadzie, iż  zbrojna napaść na jeden z nich będzie uznany za napaść przeciwko nim wszystkim.

W tym czasie wysłano też z Krakowa posła Jakuba Wilamowskiego do Stambułu. Poselstwo wypadło pomyślnie. Turcy obiecali Tatarów powstrzymać a w sprawie Jana Zapolyi dali do zrozumienia, że bardzo nieprzychylne nastawienie do niego mogłoby zmienić tylko poważne poselstwo, które wysłałby do sułtana. Misja Wilamowskiego zaniepokoiła króla Ferdynanda Habsburga, który postanowił wysłać do Stambułu Hieronima Łaskiego. Tego samego, który służył kiedyś Zapolyi a potem przeszedł na stronę Habsburgów. O jego zwolnienie skutecznie zabiegał kiedyś Tarnowski u Jana Zapolyi. Sprawa była drażliwa, bo hetman poręczył wtedy uroczyście królowi Węgier, że Łaski nie pojedzie nigdy nad Bosfor jako poseł króla Ferdynanda Habsburga, aby tam szkodzić Zapolyi mszcząc się za swoje uwięzienie. 26 lipca 1539 r. Łaski przyjechał do Tarnowa i uzyskał od kasztelana krakowskiego zwolnienie z tego zobowiązania z pewnymi zastrzeżeniami, których nie znamy. We wrześniu Łaski pojawił się Krakowie rozpowiadając, że udaje się z poselstwem króla Ferdynanda do Francji. Niedługo jednak po jego wyjeździe był widziany w Adrianopolu (dzisiaj miasto Edirne w europejskiej części Turcji). Potem na dwór królewski dotarła wiadomość, że Łaski był w Stambule i zabiegał tam nie tylko o zgodę sułtana na zawarcie stałego pokoju między Turcją a Ferdynandem ale także na usunięcie Zapolyi z Węgier. Wprawdzie udało mu się tylko uzyskać półroczne zawieszenie broni, ale na dworze królewskim, szczególnie w otoczeniu Bony misja Łaskiego wywołała oburzenie. Skierowane było ono także przeciw kasztelanowi krakowskiemu. Nawet król Węgier Jan Zapolya w listach pisanych do króla polskiego i samego Tarnowskiego oskarżał go o niedotrzymanie zobowiązań. Tarnowski bronił się, że Łaski udał się do Stambułu bez jego wiedzy, zaś król Zygmunt I zażądał od niego, aby wytoczył Łaskiemu proces.  Z tej bardzo kłopotliwej dla siebie sytuacji hetman próbował wyjść za pomocą mistyfikacji. Na jego życzenie Łaski poprosił króla rzymskiego Ferdynanda I, aby ten skłonił króla Francji do napisania listu stwierdzającego, że sprawował poselstwo do sułtana z jego polecenia. Nie wiadomo, czy udało się do tego doprowadzić, ale król Zygmunt I nie podnosił potem już tej sprawy, a nawet wyprawiając z poselstwem do Budy marszałka Piotra Kmitę zlecił mu upewnienie króla Jana Zapolyi, że Łaski jeździł do Stambułu bez wiedzy i zgody Tarnowskiego, bo ten jako człowiek prawy z pewnością zrobiłby wszystko, żeby go od tego odwieść.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/5: lata 1539-1543)

Lata 1539 i 1540 to czas dużej aktywności gospodarczej Jana Amora Tarnowskiego na Rusi. Jesienią 1539 r. udało się mu zakończyć pomyślnie trwające kilkanaście lat starania o przejęcie nadanego mu w zastaw starostwa w Stryju, mieście położonym 70 km na południe od Lwowa. Królewszczyzna stryjska składała się z miasta i zamku oraz 15 wsi. 10 lat później Leliwita, chcąc dać impuls dla rozwoju Stryja, uzyskał zatwierdzenie ważnego przywileju z 1460 r. dla jego mieszczan z 1460 r. Umocnił też tamtejszy zamek i sprowadził do niego armaty ze Lwowa. 50 km na zachód od Stryja stał na malowniczych skałach Beskidu Skolskiego opuszczony już drewniany zamek Tustań. Za wstawiennictwem Tarnowskiego w 1539 r. otrzymał go Mikołaj Bliziński z obowiązkiem odbudowy zamku. Warunku jednak nie dopełnił i dwa lata później przekazał Tustań hetmanowi.

Największym dokonaniem Tarnowskiego w województwie ruskim pod względem gospodarczym stało się założenie Tarnopola nad Seretem w powiecie trembowelskim 130 km na wschód od Lwowa. Rozpoczęła się ona od kilkuletnich starań o nadanie w dzierżawę lub dożywotnie użytkowanie kilkunastu wsi w tym powiecie. 15 kwietnia 1540 r. w kancelarii królewskiej wystawiono przywilej lokacyjny na prawie niemieckim wraz ze zwolnieniem osadników z płacenia danin i podatków na rzecz króla i dziedzica przez okres piętnastu lat. Wójtem został Jakub Bodzanowski, wojski halicki i rotmistrz obrony potocznej. 10 lat później Tarnowski wystawił dokument, w którym określił obowiązki i prawa mieszczan tarnopolskich Jednym z celów założenia miasta była obrona tych terenów przed najazdami tatarskimi. Powstało ono bowiem przy jednym ze szlaków najazdów tatarskich zwanym kuczmańskim. W Tarnopolu na brzegu Seretu Tarnowski wybudował zamek. Herbem miasta została Leliwa z księżycem i gwiazdą w kolorze srebrnym. Nazwa miasta odnosi się do nazwiska założyciela z przyrostkiem – pol z gr. πόλις (miasto). W tym samym roku kasztelan krakowski otrzymał zgodę na lokowanie miasta Nowy Tarnów w powiecie krasnostawskim. Ostatecznie jednak powstało osiem lat później i pod inną nazwą – Tarnogóra. Miasto nie rozwinęło się jednak tak jak Tarnopol i obecnie jest to wieś w gminie Izbica, w powiecie krasnostawskim, województwie lubelskim.

Po 24 kwietnia 1540 r. kasztelan krakowski znów zajął się sprawami publicznymi na szerszą skalę ponieważ z powodu wyjazdu obojga królestwa do Wielkiego Księstwa Litewskiego został wyznaczony razem marszałkiem Piotrem Kmitą i biskupem krakowskim Piotrem Gamratem do prowadzenia bieżącej polityki Królestwa Polskiego. Pierwsza sprawa wynikła po przybyciu do Wilna zbiegłego z Turcji Jakuba Kantorowicza, polskiego Żyda, który tam przeszedł na islam. Kantorowicza przyjęła sama para królewska, a ten opowiedział im o budzącym grozę procederze, którego jakoby był świadkiem w Akermanie (dzisiaj Białogród nad Dniestrem na Ukrainie). Polegał on na wywożeniu za granicę przez litewskich Żydów setek polskich i litewskich judaizantów, a nawet porywania przez nich małych dzieci i wywożenia po obrzezaniu. Opowieść Kantorowicza trafiła na podatny grunt po głośnej w poprzednim roku sprawie sędziwej Katarzyny Weiglowej, pochodzącej z tarnowskiego patrycjuszowskiego rodu Zalasowskich, która nakłoniona przez kantora synagogi kazimierskiej przeszła na judaizm lub na judaizujący antytrynitaryzm i została skazana na śmierć na stosie z powodu dziesięciokrotnej odmowy wyrzeczenia się „żydowskiej wiary”. Po spaleniu staruszki wszczęto dochodzenie wśród Żydów litewskich, aby sprawdzić prawdziwość pogłosek o ukrywaniu w ich gminach wywożonych z Polski judaizantów. Król Zygmunt pod wpływem królowej, która uważała Żydów za element rujnujący miasta, ograniczył ich prawa. Kiedy jednak zarządzenie zaczęło się odbijać negatywnie na dochodach celnych królestwa a dochodzenie nie potwierdziło pogłosek zostało wycofane. Pod wpływem Kantorowicza oskarżenia pojawiły się na nowo i to w formie ostrzejszej, ponieważ twierdził on, że Kraków był ośrodkiem tej przestępczej działalności. Pod wpływem królowej Bony, która uwierzyła mu całkowicie król Zygmunt  nakazał Kmicie jako staroście krakowskiemu aresztowanie starszych gminy krakowskiej do wyjaśnienia sprawy. Ten wykonał polecenie, ale zwrócił uwagę, że aresztowanie ludzi na podstawie oskarżenia jednego człowieka jest wbrew zasadzie sprawiedliwości. Kmitę gorąco poparł Tarnowski, który sam napisał (25 lipca 1540 r. z Sandomierza) do Bony przedstawiając jej wyjaśnienie gminy żydowskiej z Krakowa, że oskarżenie ich to zemsta Kantorowicza, że jako odstępcy od wiary odmówiono mu zasiłku na dalszą drogę. „Chociaż są wyłączeni ze społeczności chrześcijan – pisał Leliwita – to należną im sprawiedliwość należy wymierzyć i nie wypada wbrew słuszności jej gwałcić, są przecież tak samo jak i my ludźmi, znosi ich Rzeczpospolita, wreszcie przynoszą pożytek skarbowi”.  Obaj z Kmitą wreszcie nakłonili króla do uwolnienia Żydów po wpłaceniu kaucji poręczającej a 23 października sąd litewski wydał wyrok oddalający skargę Kantorowicza jako nie poparty dostatecznymi dowodami.

29 sierpnia 1540 r. zmarł arcybiskup gnieźnieński Jana Latalski. Powszechnie było wiadome, że na jego miejsce przyjdzie popierany przez królową Piotr Gamrat, a w związku z tym zwolni się stolica biskupia w Krakowie. Tę właśnie chciał pozyskać dla swojego przyjaciela podkanclerzego Samuela Maciejowskiego hetman Jan Tarnowski. Przeszkodą były tutaj chłodne relacje między Maciejowskim a królową Boną. Leliwita ufny we względy, jakie mu wciąż okazywała, wysłał do niej w tej sprawie swojego dworzanina ks. Jakuba Niemieczkowskiego, a następnie wysłał do niej list, w którym wyraził dla niej największą cześć i oddanie, przyznając jednocześnie, że postępowanie Maciejowskiego wobec królowej nie zawsze było nienaganne. Listy, w których orędował za Maciejowskim wysłał także do króla Zygmunta I następcy tronu Zygmunta Augusta. Starania okazały się jednak daremne, ponieważ Bona nie chciała wyjazdu z Krakowa swojego najbliższego sojusznika politycznego. Z tego powodu doszło do sytuacji bez precedensu i Piotr Gamrat za wstawiennictwem u papieża obojga królestwa został arcybiskupem gnieźnieńskim zatrzymując jednocześnie biskupstwo krakowskie. Gamrat na początku 1541 r. zabiegał o przejednanie zawiedzionego Leliwity. Doprowadził do spotkania w Lubaczowie hetmana i jego siostrzeńca, marszałka Kmity, gdzie w obecności znanego już nam Jana Mieleckiego, wojewody podolskiego  i kilku innych panów zawarli „zgodę i przyjaźń”. Potem jednak w liście do Bony Gamrat pisał, że wiele sobie po tej zgodzie nie obiecuje. Sama królowa Bona także chciała nieco udobruchać dumnego Tarnowskiego, prosząc go polecenie kogoś na komendanta nowo zbudowanego zamku w Barze.

Pogłoski o najazdach tatarskich latem 1540 r. okazały się fałszywe za to śmierć króla Jana Zapolyi 22 lipca tego roku ponownie postawiła na pierwszym planie naszej części Europy sprawy węgierskie. Pomimo misji Hieronima Łaskiego sułtan Sulejman Wspaniały opowiedział się ostatecznie za Janem Zapolyą na tronie węgierskim. Zgodnie z układem zawartym w Wielkim Waradynie po śmierci Zapolyi 21-letnia królowa regentka Izabela Jagiellonka wraz z liczącym dwa tygodnie życia synem Janem Zygmuntem mieli opuścić Budę, aby zamieszkać w dziedzicznych ziemiach spiskich. Władcą całego Królestwa Węgier miał pozostać Ferdynand I Habsburg. Królowa Bona zamierzała wprawdzie bronić praw swojego wnuka, ale kiedy Ferdynand zagroził Izabeli Jagiellonce wojną, król Zygmunt I obiecał mu wpłynąć na córkę, aby dobrowolnie opuściła Węgry. Kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski nie tylko żywo interesował się losami Izabeli Jagiellonki i jej syna, ale podjął działania, aby zapewniając im bezpieczeństwo jednocześnie uniemożliwić rywalizację z Habsburgiem. Stało się jednak inaczej. Z jednej bowiem strony Ferdynand Habsburg nie miał środków, by wypełnić ze swej strony zobowiązania wobec Izabeli. Z drugiej strony królowa regentka nie mogła po prostu opuścić Węgier, ponieważ nastrojona antyhabsbursko szlachta na zgromadzeniu narodowym w Rákos wybrała na kolejnego króla jej syna jako Jana II Zygmunta. W październiku 1540 r. wojska Ferdynanda Habsburga stanęły pod Budą. Izabela chciała podjąć z nim rozmowy, ale nie pozwolił jej na to drugi współregent, biskup Wielkiego Waradynu Jerzy Utiešenović, który zatrzymał królową w areszcie domowym i wezwał na pomoc wojska tureckie. Wiosną następnego roku wkroczyły one na środkowe Węgry. Austriacy zostali zmuszeni do wycofania się spod Budy, do której 21 sierpnia weszli Turcy, aby pozostać tam na 145 lat. Sułtan Sulejman przekazał Siedmiogród Janowi Zygmuntowi – swemu „przybranemu synowi” jako lenno. Pod koniec 1541 r. Tarnowski wysłał na Węgry swojego wysłannika, aby dowiedział się o losach Izabeli i Jana II Zygmunta. Razem z biskupem Piotrem Gamratem wystąpił też z apelem do obojga królestwa, aby sprowadzili ich z Siedmiogrodu.

Od początku 1542 r. w Królestwie Polskim panowały nastroje wojenne. Nową północną granicę Imperium Osmańskiego od Krakowa dzieliło teraz tylko około 300 km. Obawiano się szczególnie tureckiego ataku na stolicę Królestwa przy równoczesnym najeździe tatarskim lub mołdawskim na Kresy południowo-wschodnie. Zwolennicy walnej rozprawy z Turcją z entuzjazmem powitali uchwałę sejmu Rzeszy w Spirze o zaciągnięciu pięćdziesięciotysięcznej armii, która pod dowództwem elektora brandenburskiego Joachima II miała ruszyć przeciw Turkom. Tymczasem w połowie stycznia, prawie w przededniu sejmu koronnego, który miał przesądzić o pokojowej lub wojennej polityce Królestwa Polskiego hetman wielki koronny i kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski poprosił króla Zygmunta I o zgodę na wyjazd na kurację do Italii. Król pisemną zgodę wydał, choć nie bez żalu, a przy okazji w tym samym piśmie delikatnie odmówił dziekanii krakowskiej protegowanemu hetmana.

Pięćdziesięcioczteroletniemu Leliwicie rzeczywiście coraz bardziej doskwierała podagra, choroba, która doprowadziła do śmierci jego ojca, ale przy okazji podróży przez kraje przygotowujące się do wojny mógł też odbyć spotkania z ważnymi osobami, dla których jego opinia jako słynnego dowódcy i specjalisty od sztuki wojennej miała duże znaczenie. Wyruszył w marcu przez Wrocław, w którym spotkał się z elektorem brandenburskim Joachimem II Hohenzollernem. Ostatecznym celem podróży Tarnowskiego było prawdopodobnie Abano Terme (dawniej Abano Bagni), uzdrowisko położone niedaleko Padwy na terenach Republiki Weneckiej, znane już w starożytności ze swych gorących (do 85 °C) źródeł siarczanych. Gościł również u księcia Ferrary Herkulesa II d’Este. Wracał przez Wiedeń, gdzie m.in. rozmawiał z Andronikiem Tranquillo, sekretarzem króla rzymskiego, czeskiego i węgierskiego Ferdynanda na temat dowództwa wyprawy przeciwko Turkom. Obaj zgodzili się, że powinien nią dowodzić zaprzyjaźniony hetmanem książę pruski Albrecht Hohenzollern. Według współczesnego Tarnowskiemu historyka Paolo Giovio, autora m.in „Elogia Virorum bellica virtute illustrium Septem libris” Ferdynand miał zaproponować dowództwo Tarnowskiemu, ale ten nie przyjął propozycji ze względu na dobre relacje łączące króla Zygmunta I z Turkami. Podczas nieobecności kasztelana krakowskiego w Polsce 12 maja arcybiskup gnieźnieński i biskup krakowski Piotr Gamrat wcielił uposażenie parafii w Skrzyszowie do kolegium wikariuszy kolegiaty tarnowskiej. W kościele w Skrzyszowie utworzona została „wikaria wieczysta”.

Jan Amor Tarnowski wrócił do Polski na początku lipca. Z Krakowa w połowie tego miesiąca udał się do Sandomierza, a 26 sierpnia wiadomo już, że przebywał w swojej ulubionej Wiewiórce, ponieważ po raz kolejny napisał tam list do króla Ferdynanda list o swojej gotowości do pełnienia wiernej służby. Kuracja w Italii nie przyniosła oczekiwanych skutków i z powodu podagry hetman wciąż musiał prowadzić mniej ruchliwy tryb życia. W Wiewiórce lub już w Krakowie odwiedził go Jan Stratius, flamandzki humanista i dyplomata do wynajęcia, który przeprowadził z nim rozmowę na temat wojny z Turcją. Rozmowę Stratius spisał i przesłał cesarzowi Karolowi V. Opublikowana została dopiero w 1595 r. Tymczasem na Węgrzech toczyła się już wojna. 65 tysięcznej armii składającej się z wojsk cesarskich, włoskich i węgierskich dowodzonej przez mało doświadczonego elektora brandenburskiego Joachima II Hohenzollerna nie udało się zdobyć Pesztu i 8 października rozpoczął się odwrót. Tak zakończył się kolejny etap wojny, w którym Leliwicie nie było dane wziąć udziału. W listach pisanych na przełomie roku 1542 i 1543 do biskupa warmińskiego Jana Dantyszka dał wyraz swojemu pesymizmowi odnośnie do losów państw chrześcijańskich w obliczu zagrożenia tureckiego. Tarnowski nie poprzestawał jednak tylko na czarnowidztwie. Starał się urobić wybranych posłów na sejm 1543 r., z których szczególnie aktywny i lojalny wobec kasztelana krakowskiego był Andrzej Bzicki. Do niego i do innych posłów wysyłał posłańców z instrukcjami i pouczeniami o konieczności obrony stanu rycerskiego oraz potrzebie przestrzegania prawa o zakazie kumulowania najwyższych godności kościelnych (zapomniał chyba o świeckich ze względu na to, że pięć lat wcześniej sam ubiegał się o pieczęć kanclerza wielkiego) w nadziei, że uda mu się wysadzić z biskupstwa krakowskiego Piotra Gamrata. W ten sposób oto kasztelan krakowski i hetman wielki znalazł się niepodziewanie wśród obrońców wolności szlacheckich. Małżonka jego prosiła tarnowskich bernardynów o modlitwę, aby mógł on z pomocą Bożą przełamać potęgę Bony i Gamrata dla utrwalenia w Rzeczypospolitej dobrego porządku.

3 lutego 1543 r. w Krakowie zaczęły się obrady sejmu mały być sprawy obrony państwa, unii z Litwą, Prusami Królewskimi, Oświęcimiem i Zatorem, korektury ustaw i statutów. Dyskusja miała się toczy wokół sprawy małżeństwa Zygmunta Augusta z córką króla Ferdynanda, udziału Królestwa Polskiego w wojnie przeciwko Turcji, do czego namawiało poselstwo cesarza Ferdynanda Habsburga. Do sejmu przygotowywał się także hetman Jan Amor Tarnowski, który czuł się zagrożony polityką królowej i jej stronników. Jan Ocieski, który miał informować królową Bonę o nastrojach szlachty pisał, że Leliwita instruował swoich zwolenników na sejmikach ziemskich, aby zrywali sejm jeśli będzie gdzieś przygotowywana akcja przeciw niemu. Główny spór pomiędzy stronnictwem bliskim królowej Bonie, kierowanym przez arcybiskupa Gamrata i marszałka Kmitę a obozem austriackim na czele z biskupem Maciejowskim, kasztelanem krakowskim Tarnowskim, kasztelanem poznańskim Górką i biskupem przemyskim Tarłą toczył się o małżeństwo Zygmunta Augusta z Elżbietą Habsburżanką. Pierwsze stronnictwo wzywało do jego odroczenia, a drugie do przyspieszenia. Król Zygmunt I zadecydował za dotrzymaniem słowa królowi Ferdynandowi i niedługo potem w Oświęcimiu powitano królewnę Elżbietę. Wśród witających była małżonka Tarnowskiego Zofia z Szydłowieckich. Zaślubiny i koronacja młodej królowej odbyły się 6 maja nazajutrz po wjeździe do stolicy królestwa. Na uroczystość zjechały najważniejsze rody polskie i litewskie. Za panną młodą jadącą w ośmiokonnej złocistej karecie jechała m.in. hetmanowa Zofia Tarnowska w pozłacanym powozie zaprzężonym w sześć gniadych koni pokrytych czerwonym aksamitem. W pochodzie weselnym kroczyły też zbrojne oddziały magnackie w strojach hiszpańskich. Na uroczystości przyjechał też książę Albrecht Hohenzollern, któremu Leliwita na odjezdnym podarował drogocenny pierścień jako znak łączącej ich przyjaźni.

W maju hetman Jan Amor Tarnowski znów poprosił króla o zgodę na wyjazd za granicę. Doszły bowiem do niego informacje z dworu cesarskiego, że byłby mile widziany na Węgrzech w razie wznowienia wojny z Turcją. Do wyjazdu jednak nie doszło ponieważ ze względy na pogłoski o najeździe tatarskim pod koniec czerwca udał się na Kresy południowo-wschodnie, aby przygotować obronę. Tatarzy nie pojawili się więc hetman mniej więcej po miesiącu wrócił do swojego dworu w Osieku koło Staszowa i doszlifował autorski plan wojny z Turcją, który wysłał cesarzowi Karolowi V w odpowiedzi na jego bardzo uprzejmy list, że sposobna pora na wyprawę zbrojną jeszcze nie przyszła. Epidemia, która wiosną tego roku wybuchła w Krakowie pokrzyżowała także inne plany. W drugiej połowie września Tarnowski gościł w Osieku Zygmunta z Boną z córkami oraz młodą królową, którzy opuścili stolicę ze względu na panującą tam zarazę. Kiedy jednak i w okolicach Osieku zdarzyły się wypadki zachorowań po kilku dniach przenieśli się 25 km dalej do Wielowsi, należącej do podskarbiego Spytka Tarnowskiego i położonej już za Wisłą. Z powodu zarazy Leliwita zapraszał wcześniej do Tarnowa Jana Marsupina, tłumacza i opiekuna królowej Elżbiety, znienawidzonego przez Bonę bohatera afery parmezanowej.

Tymczasem od sierpnia 1543 r. król Zygmunt August przebywał w Wilnie. Do niego zwrócił się hetman z prośbą o pośrednictwo w sporze z królową Boną, której zarzucał podtrzymywanie przyjaznych stosunków z Imperium Osmańskim okupującym Węgry. Odpowiedź jaką otrzymał od młodego króla nie była dla niego miła. W swoim liście Zygmunt August pisał, że wszelkie zatargi między kasztelanem krakowskim a królową powstawały bez jej winy. Także teraz gotowa jest do pojednania, pragnie jednak, aby zachowywał się wobec Rzeczypospolitej i jej królewskiej mości jak przystało na dobrego, nieskazitelnego i kochającego swoich władców senatora. Zarzucił też Leliwicie, że pomimo znanego już od dawna i gorszącego sporu z Piotrem Kmitą teraz dodatkowo wszczął niebezpieczny dla Rzeczpospolitej i niezaszczytny zatarg z arcybiskupem Gamratem. Na końcu stwierdził, że takie niezgody w niespokojnych dla Rzeczypospolitej czasach będzie uważał za bunt.

Konflikt pomiędzy Janem Amorem Tarnowskim a jego siostrzeńcem Piotrem Kmitą, o którym pisał król Zygmunt August nie wygasł pomimo starań arcybiskupa Gamrata. Właśnie w 1543 r. podczas roków ziemskich w Przemyślu Stanisław Orzechowski, jego przyszły klient i panegirysta wypowiedział się publicznie o tym sporze: „jeśli ci dwaj nie poniechają swej nienawiści, niechaj raczej sami giną, niżbyśmy z ich przyczyny mieli ginąć wszyscy”. Wbrew temu co pisał młody król spór z Gamratem nie był aż tak poważny. Był za to jeszcze jeden nowy powód niechęci między hetmanem a królową, o którym Zygmunt August nie napisał w liście, pisanym niewątpliwie pod wpływem matki. Otóż za pomocą intryg starała się ona z wielką determinacją odsunąć swojego syna od niedawno poślubionej żony, aby nie stracić na niego wpływu i z powodu trwałej wrogości do Habsburgów. W obronie Elżbiety Habsburżanki występował m.in. Jan Amor Tarnowski. Był też jedną z osób, do której król Ferdynand, dotknięty losami córki, zwracał się z prośbą o radę.

W sytuacji niełaski królewskiej, niezgody na obrany kierunek polityki zagranicznej i samowładcze tendencje Bony Jan Amor Tarnowski postanowił uczynić bardziej konkretny krok w celu urzeczywistnienia wyjazdu z Polski. Otóż w listopadzie 1543 r. rozpoczął starania o zakup i nadanie Raudnic nad Łabą w Czechach. Było to nieduże miasto ze starym zamkiem opuszczonym od prawie 80 lat, położone 50 km na północ od Pragi. Transakcja za ponad 20 tys. zł węgierskich została dokonana formalnie na rzecz jego sześcioletniego syna Jana Krzysztofa. Stał się on zastawnym właścicielem dóbr Raudnice z czeskim indygenatem i w związku z tym musiał składać przysięgę królowi czeskiemu. Z tego właśnie powodu hetman nie kupił tych dóbr na siebie. Przysięga składana obcemu władcy byłaby bowiem trudna do pogodzenia z pozycją pierwszego świeckiego dostojnika państwa. Można wprawdzie uważać tę transakcję za formę nacisku na dwór królewski (cieszył się dużą popularnością wśród szlachty, która obwiniałaby króla za wyjazd hetmana), ale sprawę traktował na tyle poważnie, że w następnych latach podniszczony roudnicki zamek naprawił i rozbudował.

Sejm zapowiedziany na 30 listopada został odroczony na początek 1544 r. Stało się tak z powodu wciąż szerzącej się w kraju zarazy, która zmusiła rodzinę królewską do przedłużenia pobytu w Wielowsi, a także choroby starego króla Zygmunta. Z tej samej przyczyny Tarnowski w listopadzie opuścił Osiek i przeniósł się do Tarnogóry, swojego nowego majątku w powiecie krasnostawskim. W 2 połowie grudnia przebywał w Opatowie oczekując na zwołanie sejmu.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/6: lata 1544-1547)

Krótko po 10 stycznia 1544 r. w Piotrkowie rozpoczęły się obrady sejmu, który z powodu zarazy i choroby króla nie mógł się odbyć jesienią ubiegłego roku. Obrady zapowiadały się dobrze ponieważ wszyscy mieli świeżo w pamięci zeszłoroczne działania tureckie na Węgrzech i panowała jednomyślność odnośnie do potrzeby powstrzymania zagrożenia tureckiego. Królowa Bona postanowiła w tej sytuacji uzyskać zgodę sejmu na głęboką reformę skarbowo-wojskową, która pozwoliłaby rozłożyć koszty obrony na wszystkie stany, także na duchowieństwo. Wykonawcą reformy miał być arcybiskup Piotr Gamrat. Opozycja wobec królowej z kasztelanem krakowskim Tarnowskim i podkanclerzym Maciejowskim na czele pozornie zaakceptowała projekt reformy, ale domagała się, aby wszedł on w życie dopiero wtedy, kiedy do współudziału w kosztach obrony zobowiążą się także Wielkie Księstwo Litewskie oraz księstwa pruskie i śląskie. To jednak wiązało się ze skomplikowanym, czasochłonnym i drażliwym unii między nimi a Królestwem Polskim i w rzeczywistości paraliżowało całą reformę. Przyjęta przez sejm konstytucja o wyprawie wojennej i obronie państwa miała obowiązywać tylko przez jeden rok. Jej dalsza moc prawna uzależniona została od decyzji przyszłego sejmu oraz zgody, którą w imieniu swoich państw przedstawią posłowie z wyżej wymienionych księstw mających przybyć na ten sejm. Na zimowy sejm w Piotrkowie przybyli także posłowie habsburscy, którzy oprócz oficjalnej misji mieli poufnie porozmawiać z opozycyjnymi senatorami w imieniu króla Ferdynanda aby zwrócili się do króla Zygmunta, królowej Bony i młodego króla Zygmunta Augusta w sprawie niewłaściwego traktowania królowej Elżbiety Habsburżanki. Gdyby ich interwencja nie przyniosła skutku posłowie mieli wystąpić z tą sprawą oficjalnie wobec sejmu. Hetmanowi Tarnowskiemu doręczono list od króla Ferdynanda, w którym dziękował mu gorąco za oparcie, jakie znajduje w nim królowa Elżbieta i za jego starania o wciągnięcie Polski do koalicji antytureckiej. Poinformowano go także o dopisaniu do sumy zastawnej na Raudnicach 11 000 zł węg. jako zaległą pensję  za lata 1533-1544. Obrady sejmu zakończone zostały 7 marca 1544 r.

W kwietniu 1544 r. kasztelan krakowski i hetman wielki przebywał w Tarnowie. Stąd pisał do księcia Albrechta w sprawie nieuniknionej ich zdaniem wojny z Turcją. Od niego otrzymał obraz, na którym namalowany był szyk wojsk tureckich. Ze swojej strony Leliwita wysłał do Albrechta szczegółowe uwagi na temat sposobu walki wojsk osmańskich przekazane przez sprowadzonego przez siebie byłego tureckiego wojskowego. Sugerował wykorzystanie do walk szyku taborowego wykorzystanego z powodzeniem pod Obertynem i powtórzył, że widziałby Albrechta jako wodza przyszłej wyprawy, a siebie jako jego doradcę. Latem w celu pozyskania dworu królewskiego dla idei takiej wyprawy przybył do Krakowa w imieniu cesarza Alfons d’Aragona. Król Zygmunt I zadeklarował gotowość do udziału w niej, ale dopiero wtedy liga antyturecka będzie zorganizowana i silna. Krótko mówiąc oznaczało to, że w sprawie zaczepnej wojny z Turcją Wiedeń nie może liczyć na Kraków. Poseł cesarski spotkał się też z Janem Amorem Tarnowskim, który powołując się na przesłany w ubiegłym roku do cesarza plan wojny zalecał Habsburgom przekonanie chana krymskiego do zerwania zależności od Imperium Osmańskiego oraz do zawarcia porozumienia z pogranicznymi starostami mołdawskimi (na hospodara nie można było liczyć). W tym ostatnim sam oferował pomoc.

Drugą połowę 1544 r. hetman Jan Amor Tarnowski spędził w większości w swojej rezydencji w Osieku. Pod koniec roku przybył do Wiewiórki, gdzie gościł poznanego dwa lata wcześniej w Wiedniu Andronika Tranquillo (Chorwata z pochodzenia, w rodzimej wersji nazwisko brzmiało Fran Trankvil Andreis), sekretarza króla rzymskiego Ferdynanda. Pozostał on dłużej w gościnie u Leliwity i podczas niej napisał dzieło „Ad optimates polonos admonitio”.  W sytuacji politycznej Królestwa Polskiego zaszła w tym czasie istotna zmiana. Dnia 6 października w Brześciu mimo ostrego sprzeciwu Bony król Zygmunt I podpisał oddanie Wielkiego Księstwa Litewskiego ich synowi. Do czego od dawna namawiał go m.in. Tarnowski. Od tej chwili młody król i wielki książę litewski Zygmunt August zaczął ulegać wpływowi sprzymierzonej z Habsburgami opozycji magnackiej, na czele z Tarnowskim i Maciejewskim w Koronie i Radziwiłłami na Litwie. W maju 1545 r. kiedy Zygmunt August jechał do Krakowa na drodze przed Sandomierzem spotkał go hetman wielki z pocztem pięciuset przedniejszej szlachty, potem przez 4 dni wystawnie podejmował w Sandomierzu a następnie odprowadził do swojego majątku w Połańcu i na odchodnym obdarował końmi i bronią. Z Połańca pisał do księcia Albrechta, że postanowił się na razie wycofać z życia dworskiego, by nie patrzeć na opłakany stan Rzeczypospolitej i wyglądać dnia, kiedy „ludziom dobrym” przywrócona zostanie ich godność.

15 czerwca wycieńczona kilkunastoma napadami padaczki, przeżywszy zaledwie 19 lat zmarła w Wilnie królowa Elżbieta Habsburżanka. Śmierć ta zaniepokoiła hetmana ze względu na zerwanie węzłów rodzinnych łączących wielkoksiążęcy dwór wileński z Wiedniem, ale pomimo niej Zygmunt II August nie zbliżył się do matki, ani nie odsunął od prohabsburskich doradców. Ponadto zlecił Tarnowskiemu delikatną misję powiadomienia króla Ferdynanda o zamiarze królowej Bony wywiezienia z Polski do Italii skarbów w gotowiźnie i kosztownościach i poproszenia go o zatrzymanie ewentualnego transportu na terenie Królestwa Czeskiego. Coraz bardziej osamotniona królowa matka przygotowywała się bowiem do powrotu do swojej ojczyzny po bliskiej już śmierci króla Zygmunta I. W tej sprawie hetman do króla Ferdynanda zaszyfrowany list. Dużym wzmocnieniem stronnictwa prohabsburskiego była także nominacja biskupa Maciejowskiego na katedrę biskupią w Krakowie po śmierci arcybiskupa Piotra Gamrata. Przyczynił się do niej wydatnie król Zygmunt II August.

29 listopada rozpoczęły się obrady kolejnego sejmu, na którym podnoszono głównie sprawy natury gospodarczej, ucisku materialnego i krzywdy ubogich ludzi a także sprawy natury ustrojowej. Żądano wprowadzenia bardziej regularnej egzekutywy podatkowej, zniesienia cła, stanowiącego jedno z głównych źródeł dochodów króla, a także zniesienia annat, czyli opłat wnoszonych przez duchownych na rzecz papiestwa oraz zniesienia sądów duchownych. Posłów zwolenników programu egzekucji praw poparli w tych żądaniach, a według niektórych, inspirowali, trzej panowie senatorowie: Kmita, Tarnowski i Zborowski. Tutaj należy zwrócić uwagę na to, że dawny sojusznik Bony i rywal Tarnowskiego marszałek Kmita działał w zgodzie z tym ostatnim w politycznym obozie wrogów królowej. Stronnictwo austriackie próbowało także bezpośrednio uderzyć w królową Bonę kwestionując zapisanie jej w tym samym roku Mazowsza jako zabezpieczenia jej posagu i wiana, ale król nie dopuścił do dyskusji nad tym postulatem. Prawdopodobnie na tym właśnie sejmie kasztelan krakowski i hetman wielki wygłosił mowę wobec króla Zygmunta I, w której otwarcie stwierdził, że powszechne głosy o najgorszym stanie Rzeczypospolitej i jej nieprzygotowaniu do obrony biorą się z trwającego już kilka lat jego odsunięcia przez dwór królewski i odrzucania jego rad. Rozgoryczony przebiegiem sejmu Leliwita w lutym 1546 r. ponownie złożył buławę hetmańską.

W lutym 1546 r. prawie w tym samym czasie, kiedy Jan Amor Tarnowski ponownie składał buławę hetmańską, do Krakowa przybył czausz, czyli posłaniec sułtana tureckiego, z żądaniem wyjaśnienia i jak najsurowszego ukarania winnych ataku na Oczaków, grożąc w przeciwnym razie wojną. Napad ten miał miejsce w poprzednim roku 13 października. Oczaków był ważnym miastem położonym przy ujściu Dniestru do Morza Czarnego w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego. W 1526 r. został włączony do Imperium Osmańskiego, czego strona polsko-litewska nie uznała i nie zgodziła się na formalne wytyczenie granicy. Od końca XV w. pod Oczakowem często toczyły się starcia między kozakami i Tatarami. Tym razem jednak kozacy dotarli tam na czajkach, wdarli się do miasta, złupili je i zabrali kilkudziesięciu jeńców. Po śledztwie Turcy oskarżyli o udział w napadzie trzech urzędników, w tym starostę barskiego Bernarda Pretwicza. Sprawą bardzo przejęła się królowa Bona, której do tej pory Pretwicz wiernie służył. Po śledztwie zleconym przez króla Zygmunta I okazało się, że sprawcami napadu byli kozacy z Wielkiego Księstwa Litewskiego, którzy „za wolą i rozkazaniem” kniazia Fiodora Sanguszki, starosty bracławskiego „chodzili” na Oczaków w celach rabunkowych taką drogą, aby wina spadła na Koronę Polską, a nie na państwo litewskie. Hetman Jan Amor Tarnowski na radzie senatu sprzeciwił się stanowczo wypłacie odszkodowań Turkom, uważając najazd na Oczaków za akt sprawiedliwości wobec zależnych od nich Tatarów, którzy stokroć dotkliwiej dają się we znaki Rzeczypospolitej. Znamienne jest, że władający Wielkim Księstwem Litewskim Zygmunt II August nie ukarał sprawców, ani nie przysłał nikogo na komisję do Baru, gdzie miano szacować szkody. Prawdopodobnie podzielał on pogląd Leliwity na sprawę turecką.

Dość powszechnie posądza się hetmana wielkiego koronnego o bycie jednym z inicjatorów prowokacji oczakowskiej. W planie wojny, który w 1543 r. przesłał cesarzowi, znanym tylko ze sprawozdania Alfonsa D’Aragony Tarnowski, pisał o Fiodorze Sanguszce jako o staroście pogranicznym, który ma żonę Węgierkę (ściśle mówiąc Serbkę) i pragnie wejść w łaski króla rzymskiego. Leliwita wymienił też Pretwicza jako osobę, do której powinien napisać król Ferdynand. Pod koniec lata 1546 r. kasztelan krakowski razem z Andrzejem Górką, starostą poznańskim i kasztelanem poznańskim zorganizowali w Kromieryżu na Morawach spotkanie Mikołaja Oporowskiego, kasztelana wieluńskiego z powiernikiem króla Ferdynanda biskupem ołomunieckim Janem Dubrawskim. W ich imieniu miał on przekazać Habsburgowi, że podczas najbliższego sejmu będą starali się wszystkimi siłami dążyć do zerwania pokoju z Turcją. Zaproponowali też, aby na ten sejm Królestwo Czeskie wysłało posłów w sprawie sojuszu antytureckiego. Dwóch dostojników stanowiących filary stronnictwa austriackiego nie wzięło jednak pod uwagę, że dla Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego wojna z Imperium Osmańskim byłaby w tym czasie bardzo nie na rękę ze względu nie tylko na toczące się od wielu lat z przerwami zbrojne zmagania z Francją, sojuszniczką Turcji, ale też na rozpoczętą właśnie wojnę domową z protestanckim związkiem szmalkaldzkim. Wojna o wyzwolenie Węgier zakończyła się pokojem w Adrianopolu podpisanym w 1547 r. Zgodnie z nim Węgry podzielono na trzy części. Słowacja i wąski pas wzdłuż granicy z posiadłościami Habsburgów zostały pod nazwą Królewskie Węgry pod władzą Ferdynanda I Habsburga. Siedmiogród pozostał pod nazwą Wschodnie Królestwo Węgier, a potem Księstwo Siedmiogrodzkie jako lenno tureckie pod władzą węgierską. Reszta kraju została anektowana do Imperium Osmańskiego. Hetman Jan Amor Tarnowski nie doczekałby się zatem wielkiej wojny z Turcją, nawet gdyby przyjął od cesarza propozycję objęcia dowództwa jego wojsk po śmierci dotychczasowego wodza Alfonsa d’Avalos, margrabiego del Vasto. Propozycję taką miał otrzymać według Krzysztofa Warszewickiego w 1546 r. i odmówił jej nie będąc w stanie jej pogodzić z urzędami sprawowanymi w kraju. Jeśli zaś chodzi o prowokację oczakowską skończyło się na tym, że król Zygmunt I Stary, aby oddalić zagrożenie wojną, pokrył pretensje tureckie z własnej kiesy.

W październiku 1546 r. w wielkopolskiej Stobnicy (prawdopodobnie tej znanej z wielkiej imitacji zamku budowanej od 2015 r.) w gościnie u Andrzeja Górki spotkali się Jan Amor Tarnowski i Piotr Kmita w celu umocnienia zgody między zwaśnionymi niedawno krewniakami. Pod koniec roku Leliwita przyjął też posła księcia pruskiego Jakuba von Diebe, który miał go prosić o wstawiennictwo u króla w sprawie ponownego przyłączenia królewszczyzny puckiej do Gdańska jako lenna. Biorąc pod uwagę korespondencję hetmana od maja do lipca przebywał głównie w Sandomierzu, a jesień spędził głównie w Połańcu i Opatowie .

Na początku 1547 r. stan zdrowia sędziwego króla Zygmunta I tak bardzo się pogorszył, że zaczęto rozważać dopuszczenie młodego króla do współrządów lub nawet całkowite przekazanie mu władzy. Sprawą tą zajął się zwołany do Krakowa na 6 marca. Ostatecznie król Zygmunt I przekazał synowi wymiar sprawiedliwości w Koronie, odkładając inne sprawy do przyszłego sejmu. Podczas sejmu w Krakowie Tarnowski przyjął ponownie złożoną rok wcześniej buławę hetmańską. Perspektywa zbliżającej się śmierci króla Zygmunta była szczególnie trudna dla królowej Bony. W czerwcu pod pozorem zarazy wraz z mężem opuściła Kraków i przenosiła się z jednej miejscowości nadgranicznej do drugiej, nie dowierzając swojemu synowi i obawiając się swoich wpływowych przeciwników, w tym Jana Amora Tarnowskiego.

W połowie sierpnia 1547 r. do Sandomierza przybył Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym, marszałek Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wysłany przez Zygmunta II Augusta miał poinformować kasztelana krakowskiego o tym, że młody król potajemnie wziął ślub z jego stryjeczną siostrą Barbarą, wdową po Stanisławie Gasztołdzie, wojewodzie trockim i nowogródzkim. Radziwiłł był mocno zdziwiony, kiedy usłyszał, że o małżeństwie tym wie już nie tylko Leliwita, ale także wielu innych w Koronie. Celem marszałka zjednanie dygnitarzy koronnych dla tego małżeństwa, najpierw tych będących w opozycji do królowej Bony, potencjalnych filarów przyszłego stronnictwa grupującego się przy królu, a więc przede wszystkim Tarnowskiego i jego przyjaciela biskupa Samuela Maciejowskiego. Radziwiłł donosił królowi, że fakt tego ślubu „Pan Krakowski” przyjął niechętnie, ale pogodziwszy się z faktem dokonanym docenił jego wagę polityczną przede wszystkim jako najskuteczniejszej obecnie broni przeciwko wpływom Bony. Zalecał też utrzymanie małżeństwa króla w tajemnicy aż do następnego sejmu. Rozmowa z Tarnowskim tak podniosła na duchu marszałka WLK, że w liście gorąco polecał łasce króla Zygmunta Augusta. W Sandomierzu Tarnowski i Radziwiłł omawiali jeszcze sprawę pogodzenia oczekiwanego przez króla Ferdynanda I zwrotu bogatej wyprawy i darów ślubnych po śmierci jego córki oraz pretensji finansowych dworu polskiego względem niego Na początku października z poselstwem do Wiednia udał się sam Mikołaj Radziwiłł. Po przeszło miesięcznych negocjacjach udało mu się dojść do porozumienia i mógł przystąpić do załatwienia innej sprawy, a było to załatwienie u cesarza dla Radziwiłłów tytułów książęcych a dla Tarnowskiego hrabiowskiego (pisałem już o możliwym nadaniu tytułu hrabiowskiego Tarnowskiemu w 1519 r. przez króla portugalskiego). Wracając do ojczyzny Mikołaj „Czarny” Radziwiłł wiózł ze sobą dwa cesarskie pergaminy dla Radziwiłłów i jeden dla Tarnowskiego, wszystkie wystawione w Augsburgu 24 grudnia 1547 r. Kończący się rok zaznaczył się także pierwszą od dawna fundacją sakralną Leliwity. Była nią drewniana kaplica pw. Św. Katarzyny przy dworze w Wiewiórce.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/7 : lata 1547-1550)

Pod koniec 1547 r. z Wilna do Królestwa Polskiego przybył Zygmunt II August, aby poinformować oficjalnie swoich rodziców, a potem senat i sejm o swoim małżeństwie z Barbarą Radziwiłłówną. Posłowie wysłuchali oświadczenia króla w milczeniu i zawieźli wiadomość o nim do swoich wyborców. W marcu 1548 r. Tarnowski pisał z Sandomierza do księcia Albrechta Hohenzollerna, że „królowa rzewnymi łzami się zalewa” z powodu tego związku, który uważała za hańbiący i bardzo szkodliwy dla państwa, sam zaś ubolewa nad osłabieniem autorytetu młodego króla u poddanych i wstydem wobec obcych narodów. Władca Prus Książęcych także nie był zwolennikiem tego małżeństwa uważając, że osłabia ono Królestwo Polskie, a w tym czasie jego siła była mu bardzo potrzebna. Istniała bowiem realna groźba najazdu wojsk cesarskich na Prusy w związku z działaniami wojennymi przeciwko protestanckim książętom. Cesarz był protektorem zakonu krzyżackiego. Część tego zgromadzenia, której domy były na terenie Rzeszy Niemieckiej, pozostała przy wyznaniu katolickim i domagała się od cesarza przywrócenia swojej zsekularyzowanej przez księcia Albrechta własności w Prusach. Albrecht przez swojego wysłannika wyrażał potem nawet swoje zdziwienie, że mimo wszystko Tarnowski publicznie popiera małżeństwo króla z Radziwiłłówną. Przyjaźń pomiędzy hetmanem a księciem pruskim starała się też podkopywać królowa Bona.

Młody król miał pewne nadzieje na pojednanie Kmity i Tarnowskiego. Współdziałanie takich potentatów miałoby bowiem ogromną siłę. Tym razem jednak do zgody nie doszło. Zygmunt August widząc bezcelowość swoich starań postanowił więcej nie mieszać się do tej sprawy. 12 lutego 1548 r. w Sandomierzu odbyły się zaślubiny Elżbiety Szydłowieckiej, najmłodszej córki zmarłego kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego z marszałkiem litewskim Mikołajem Radziwiłłem. Opiekunem prawnym Elżbiety był Jan Amor Tarnowski i to on wyswatał Elżbietę Radziwiłłowi. Na uroczystości obecny był król Zygmunt August. Wydarzenie to stanowiło przypieczętowanie sojuszu dwóch przedstawicieli koronnej i litewskiej oligarchii, którzy mieli połączyć swoje siły w celu popierania emancypacji młodego króla spod wpływu jego matki i co oczywiste poddania go wpływom własnym. Król, przebywający w Sandomierzu do 18 lutego, zajmował się tam także kompletowaniem dworu dla swojej żony. Na jego czele stanęła teściowa hetmana, kasztelanowa krakowska, Szydłowiecka, kapelanem został ks. Jan Zaleski, dziekan opatowski, jeden z najbardziej zaufanych sekretarzy hetmana.

Dnia 1 kwietnia zmarł osiemdziesięcioletni król Zygmunt I, bezsilny wobec mezaliansu swojego syna. Natomiast królowa wdowa we współpracy z marszałkiem Kmitą rozwinęła energiczną działalność przeciw niemu. Tarnowskiemu i Maciejowskiemu nie udało się pozyskać większości najbardziej wpływowych senatorów popierających to małżeństwo a wśród mas oburzonej szlachty dały się słyszeć głosy o zwołaniu sejmu rokoszowego lub nawet detronizacji króla. W Wielkopolsce nawet nie kryto się z chęcią wprowadzenia na tron arcyksięcia Maksymiliana, syna króla Ferdynanda I Habsburga. Ostro krytykowano do niedawna popularnych wśród szlachty Tarnowskiego i Maciejowskiego.

W maju 1548 r. król Zygmunt August w drodze z Wilna do Krakowa zatrzymał się w Sandomierzu, gdzie był podejmowany przez Jana Amora Tarnowskiego. Zjechał tam również biskup Samuel Maciejowski. Jednym z tematów poufnych rozmów było na pewno szukanie sposobów na przekonanie opinii publicznej do małżeństwa króla z wdową po Gasztołdzie. Na początku lipca wszyscy trzej spotkali się znów w katedrze w Krakowie na uroczystościach pogrzebowych króla Zygmunta I Starego. Tarnowski jako najwyższy dostojnik świecki niósł koronę zmarłego. Zgodnie z ceremoniałem złamano i rzucono na posadzkę katedry proporzec władcy. Wtedy następca tronu Zygmunt August podniósł go i uniósł wysoko na znak, że królestwo ma nadal swego obrońcę, a potem wręczył stojącemu w kręgu najważniejszych uczestników uroczystości hetmanowi wielkiemu Janowi Amorowi Tarnowskiemu, zastępcy króla jako wodza całego wojska.

W połowie lipca przed sejmem walnym zaplanowanym na listopad odbywały się sejmiki prowincjonalne. Na szczególnie ważny sejmik województwa krakowskiego, odbywający się w Proszowicach Zygmunt August wysłał hetmana Tarnowskiego i biskupa Maciejowskiego, dodając im do towarzystwa większość swoich dworzan a dla bezpieczeństwa pieszych żołnierzy uzbrojonych w arkebuzy. Przybył też tam marszałek Kmita, ufny w poparcie szlachty bez zbrojnej asysty. Obrady były bardzo burzliwe. Kmita ostro przemawiał przeciw obrońcom króla. Szlachta domagała się, aby ten żonę porzucił. W Tarnowskim i Maciejowskim widziano już nie tylko obrońców decyzji króla, ale nawet współwinnych małżeństwa z Radziwiłłówną. Niektórzy wołali a „te pany, którzy mu na to radzili, jedno zabić”. Szlachta dawała jednak do zrozumienia, że gotowa jest tolerować małżeństwo króla pod warunkiem zawarcia natychmiastowej unii z Wielkim Księstwem Litewskim.

W połowie sierpnia Tarnowski znów gościł w Sandomierzu Mikołaja „Czarnego” Radziwiłła, aby przedyskutować sprawę przyjazdu Barbary Radziwiłłówny do Polski. Dzięki pomocy hetmana udało się zebrać dość znaczny poczet dygnitarzy koronnych, którzy powitali Barbarę Radziwiłłównę w Łukowie. Potem zatrzymała się na dłuższy pobyt w Radomiu, gdzie spędzała czas na łowach i rozrywkach, nie rozumiejąc powagi chwili i mało dbając o koronę, którą mąż postanowił włożyć na jej głowę. Wśród odwiedzających ją w Radomiu dygnitarzy koronnych był także Jan Amor Tarnowski.

Na sejmie piotrkowskim najbardziej burzliwą dyskusję wywołała sprawa małżeństwa króla Zygmunta Augusta z Barbara Radziwiłłówną. Wspaniałą mowę wzywającą króla do rezygnacji z małżeństwa wygłosił Piotr Boratyński, poseł z województwa krakowskiego. Podczas niej izba poselska padła przed królem na kolana błagając by zaniechał tego związku. Ten jednak pozostał przy swoim. Gotów raczej był zrzec się korony królewskiej i wyjechać na Litwę, co mu wyperswadowali kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski i biskup Samuel Maciejowski. Krok taki pogrążyłby bowiem Polskę w anarchii i chaosie. Opozycji przeciw królowi przewodzili marszałek Piotr Kmita i wojewoda sandomierski Jan Gabriel Tęczyński. Zawarcie związku małżeńskiego przez króla bez zasięgnięcia rady senatorów, uznano jako naruszenie prawa pospolitego. Sejm zakończył obrady 12 grudnia 1548 r. Hetman wielki i biskup krakowski bronili małżeństwa króla z wielką odwagą cywilną przede wszystkim dlatego, że było już ono faktem dokonanym, a zaciekłe ataki na nieugiętego w swoim postanowieniu króla mogły doprowadzić do jego abdykacji lub nawet wojny domowej. Odsunięcie Bony raz na zawsze od syna uważali przy tym za wartą poświęceń korzyść. Zygmunt August doceniał rolę jaką kasztelan krakowski spełnił wobec niego podczas sejmu i obdarzył go potem wielkim zaufaniem. Uważał też jego obecność przy dworze za rękojmię bezpieczeństwa. Leliwita towarzyszył jeszcze królowi w drodze z Piotrkowa do stolicy, ale trzy dni później trapiony atakami podagry wrócił do Sandomierza. W otoczeniu króla wyczekiwano jego powrotu wierząc, że niczym „wyrocznia apollińska” zaradzi wszystkim powikłaniom. Na wdzięczności króla skorzystał też Tarnów. Dnia 3 lutego 1549 r. w Piotrkowie wydał pisemne polecenie dla poborców ceł, aby przestrzegali przywilejów królewskich, zwalniających mieszczan tarnowskich od ceł za przewożone towary w całym Królestwie z wyjątkiem ceł od wołów oraz opłat na nowych cłach.

Pod koniec maja lub już na początku czerwca 1549 r. doszło do zamieszek, podczas których słudzy proboszcza katedralnego Andrzeja Czarnkowskiego zabili jednego ze studentów Akademii Krakowskiej. W poczuciu niesprawiedliwości większość z nich postanowiła opuścić Kraków i powędrować za granicę do innych ośrodków akademickich. Dnia 3 czerwca studenci zostali zebrani w krakowskim kościele Franciszkanów. Na prośbę króla Zygmunta Augusta przemówił do nich kasztelan krakowski i hetman Jan Amor Tarnowski, który akurat przebywał w pobliżu Krakowa. Z powagą i spokojem wzywał ich do wyzbycia się zaciętości i nieobrażania majestatu królewskiego. Zaręczał, że słudzy proboszcza są już uwięzieni i będą ukarani. Wydawało się, że studenci zostali przekonani, ale mało taktowne odezwanie się biskupa Maciejowskiego wywołało wśród nich takie rozgoryczenie, że nic już nie mogło powstrzymać od opuszczenia Krakowa.

Sprawa małżeństwa króla Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną wciąż rozpalała umysły Polaków. Anonimowy autor „Życia Piotra Kmity” oskarżył w tym dziełku Tarnowskiego i Maciejowskiego o to, że poparli je w w nadziei jakichś korzyści. Według niego sam kasztelan krakowski robił sobie nadzieję, że przez to małżeństwo „króla podstępnie poniżywszy z państwa wypędzi, a sam – według przepowiedni astrologów – korony dostąpi”. Tego typu poglądy rozpowszechniano wśród braci szlacheckiej na sejmikach i sejmach. Tymczasem król powoli starał się ugruntować pozycję swojej małżonki i w lipcu 1549 r. wprowadził ją na zamek krakowski. Dążył też do ściślejszego porozumienia z Habsburgami mając m.in. na uwadze ich pomoc zbrojną w razie buntu poddanych. W tej właśnie sprawie do Pragi, Wiednia i Niderlandów udał się sekretarz wielki koronny biskup Stanisław Hozjusz. Pojechał ze wskazówkami od hetmana Tarnowskiego, o które prosił go król. Sam Leliwita z powodu złego stanu zdrowia nie mógł pojechać. W Wiedniu Hozjuszowi mógł służyć pomocą Jan Krzysztof Tarnowski, który właśnie studiował na tamtejszym uniwersytecie. W swoich wskazówkach dla Hozjusza kasztelan krakowski stawiał nacisk na pozostawienie w spokoju księcia Albrechta i nie mieszanie się cesarza do sądownictwa pruskiego. Wyszło jednak inaczej. W zawartym 2 lipca przymierzu sprawę pruską zupełnie przemilczano, ponadto Zygmunt August obiecał nie udzielać pomocy swojemu siostrzeńcowi księciu siedmiogrodzkiemu Janowi Zygmuntowi Zapolyi, co oznaczało całkowitą rezygnację z ingerowania w sprawy węgierskie, wreszcie obie strony zobowiązały się do wzajemnego udzielania sobie pomocy wojskowej. Zanim jeszcze ratyfikowano przymierze już zaczęły w Polsce krążyć fałszywa pogłoska, że w królewskich lasach na Spiszu stoi pięć tysięcy hiszpańskich żołnierzy zaciężnych przysłanych przez króla Ferdynanda.

Pierwszy skutek polsko-austriackiego przymierza był jednak nieoczekiwany i bardzo bolesny dla strony polskiej. Austriacy bowiem okazali się nielojalni i poinformowali o tym układzie Turków, a ci uznali to za wyzwanie wobec siebie i postanowili skarcić Polaków w zwykły dla siebie sposób. We wrześniu na Wołyń, Podole i Ruś strzeżoną przez nieco ponad 300 żołnierzy obrony potocznej najechali Tatarzy, na czele których stał syn chana krymskiego. Pierwszy od ponad 20 lat większy najazd wywołał silne wrażenie w Polsce i na Litwie. Hetman wielki, który przebywał wtedy w starostwie sandomierskim na wieść o nim zebrał tylu zbrojnych ilu mógł, łącznie ze swoimi klientami a nawet dłużnikami i ruszył do Tarnopola. Z Tatarami jednak się nie spotkał, ponieważ ci na wieść o jego pochodzie wycofali się z jasyrem i łupami.

Pod koniec roku 1549 król Zygmunt August przebywał w zamku w Niepołomicach spędzając wolny czas na łowach. Przybyli tam wojewoda sandomierski Jan Tęczyński wraz z marszałkiem Piotrem Kmitą, związani politycznie z królową Boną. Wspomnę, że Tęczyński jeździł specjalnie do Kmitę na Ruś, aby nakłonić go do spotkania z królem. W czasie rozmów uzyskali od niego obietnicę szybkiego zwołania sejmu. Kiedy wiadomość o spotkaniu króla z przywódcami opozycji dotarła do przebywającego w Krakowie hetmana był on bardzo niezadowolony z tego faktu i przy najbliższym spotkaniu z Zygmuntem Augustem bez ogródek mu to wyrzucał. Wreszcie na najbliższym spotkaniu swoistego triumwiratu w składzie Zygmunt August, Tarnowski i Maciejowski zadecydowano o odłożeniu zwołania sejmu. Urażony do żywego Kmita wrócił z powrotem na Ruś. Tak właśnie jeszcze wtedy miały wyglądać relacje wuja z jego starszym o 11 lat siostrzeńcem.

Sejm rozpoczął obrady 4 maja 1550 r. w Piotrkowie. Przybył nawet Jan Amor Tarnowski, który nie pojawił się na sejmiku województwa krakowskiego i deklarował że na sejm także nie pojedzie. Obrady przebiegały o wiele spokojniej niż rok wcześniej, na co miała też wpływ obawa przed możliwością zbrojnej interwencji króla Ferdynanda I Habsburga. O zwycięstwie Zygmunta Augusta w sprawie jego małżeństwa przesądziło przejście marszałka Kmity do obozu królewskiego.

Pod koniec sejmu zaczęto obradować nad egzekucją praw, w tym nad tzw. incompatibiliami. Wtedy przeciwnicy małżeństwa królewskiego postanowili wziąć odwet na dwóch głównych jego obrońcach Tarnowskim i Maciejowskim oskarżając ich o niezgodną z prawem kumulację urzędów. Atakowany Leliwita demonstracyjnie zrezygnował ze starostwa sandomierskiego przypominając przy okazji zasługi, za które mu je nadano. Akt ten jednak wiele nie zmienił, ponieważ z woli króla zatrzymał on dzierżawę tenuty sandomierskiej jeszcze przez kilka lat aż do chwili przekazania jej synowi. Z pośrednictwa hetmana koronnego Tarnowskiego i marszałka litewskiego Radziwiłła skorzystał też pragnący się pojednać z władcą polskim kasztelan poznański Andrzej Górka, o którym jeszcze niedawno mówiono, że chce wspólnie z księciem Albrechtem oraz starą królową obalić Zygmunta Augusta i sam zostać królem Polski. Wreszcie na sejmie piotrkowskim za pośrednictwem biskupa Maciejowskiego doszło do pojednania między Tarnowskim a Kmitą. Stało się to o tyle łatwiejsze, że zniknęła między nimi główna różnica polityczna. Po przejściu na stronę Zygmunta Augusta Kmita starał się prześcignąć bliskich królowi senatorów (w tym wuja), którzy wciąż okazywali rezerwę wobec Barbary Radziwiłłówny. Najpierw urządził dla Zygmunta Augusta i Barbary wystawne przyjęcie w swojej krakowskiej siedzibie, a potem przez cztery dni gościł ich w swoim zamku w Wiśniczu. Obok prymasa Mikołaja Dzierzgowskiego najgorliwiej też zabiegał o koronację Radziwiłłówny.

Na sejm przybyli także posłowie króla Czech, Węgier i Niemiec Ferdynanda Habsburga. Rozmawiali oni z królem, ale także z oddzielnie z Maciejowskim i Tarnowskim. Rozmawiano m.in. o złych relacjach między królem a jego matką. Przy czym posłowie wskazywali na szkodliwość tego sporu dla opinii króla, zaś hetman z biskupem tłumaczyli zachowanie Zygmunta Augusta grabieżą jego klejnotów przez królową matkę.

Na sejmie 1550 r. miała miejsce jeszcze jedna sprawa, w której ważną rolę odegrał kasztelan krakowski. Przybył tam bowiem ks. Stanisław Orzechowski, kanonik przemyski, wielki przeciwnik celibatu kapłańskiego (w teorii i praktyce), który zamierzał pojąć za żonę Zofię Straszównę, córkę dworzanina Piotra Kmity. W 1547 r. nowy biskup przemyski Jan Dziaduski oskarżył Orzechowskiego o „utrzymywanie błędów Rusi”, gorszące życie i odrzucanie „bezżeństwa kapłańskiego” i zagroził mu klątwą oraz wypędzeniem. Ten nawiązał kontakt z Tarnowskim oczekując od niego obrony przed biskupem i zaapelował też do izby poselskiej prosząc o opiekę i obronę. Tarnowski uzyskał u króla zgodę na pośredniczenie w sporze między Orzechowskim a biskupem biorąc jeszcze Kmitę za współarbitra w sprawie. W końcu przyjęto rozwiązanie, że kanonik ożeni się dopiero po uzyskaniu zgody papieża, a za jego plecami ustalono, że Kmita nie zezwoli na ślub ze Straszówną. Jak się później okazało nie docenili determinacji kanonika do porzucenia celibatu, który złamał dane słowo i znalazł sobie inną kandydatkę na żonę

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/8 : lata 1550-1552)

W drugiej połowie 1550 r. Jan Amor Tarnowski był w Tarnopolu, aby doglądać budowy umocnień miasta i budowania zamku nad stawem. Miasto założono 10 lat wcześniej, 2 lata wcześniej otrzymało od króla prawo magdeburskie i przywilej na trzy jarmarki w roku. Hetman przybył tam z bardzo cennym przywilejem królewskim, w którym nakazano wszystkim kupcom udającym się na Podole nie omijać Tarnopola. Był to tzw. prawo składu. Ponieważ wprowadzenie go przyniosło szkodę dla dotychczasowego szlaku przez Trembowlę wynikł z tego powodu poważny zatarg z tamtejszym starostą Bernardem Pretwiczem zakończonym porozumieniem w 1554 r. Podczas pobytu w Tarnopolu Leliwita wprowadził regulamin, w którym określił prawa i powinności osadników. Zalecił w nim stawianie „domostw trybem miastowym ozdobnych”, nie zaś „chat sielskich”. Określił wielkość domów i nakazał przypisanie do każdego ogrodu oraz roli za miastem. Ponadto szczegółowo określił życie gospodarcze mieszkańców, ich robocizny i daniny oraz prawa.

26 października 1550 r. zmarł biskup krakowski i kanclerz wielki Samuel Maciejowski. Młodszy o 11 lub 12 lat od Jana Amora Tarnowskiego był jego wiernym przyjacielem i politycznym sojusznikiem. Dzięki swoim cechom charakteru łagodził zadrażnienia między hetmanem a królem Zygmuntem Augustem. Rozpoczęły się zakulisowe starania i intrygi w związku z obsadzeniem stolicy biskupiej, odnośnie do której król prawdopodobnie nie miał zamiaru sugerować się radami Tarnowskiego, drugiej z osób, obok Maciejowskiego, które były dla niego największym wsparciem w walce o uznanie małżeństwa z Radziwiłłówną. Od tego czasu drogi dążącego do niezależności króla i dumnego Leliwity rozeszły się. Małżeństwa, którego bronił nie mógł oczywiście krytykować, ale miał namawiać prymasa i senatorów, aby nie zgodzili się na koronację. Przynajmniej tak twierdził w raporcie pisanym do księcia Albrechta Hohenzollerna Stanisław Bojanowski, sekretarz króla Zygmunta II Augusta i zarazem agent dyplomatyczny księcia pruskiego Albrechta (w „braterskich” relacjach Tarnowskiego z Hohenzollernem od roku panowało ochłodzenie). Faktem jest, że podczas koronacji Barbary Radziwiłłówny w katedrze krakowskiej wyszedł z kościoła przed rozpoczęciem właściwej ceremonii, usprawiedliwiając się słabością. Później znowu, jak to już czynił wiele razy, groził całkowitym odsunięciem się od spraw publicznych. Tego nie uczynił, ale odsuwając się z otoczenia króla ułatwił królowej Bonie próbę odzyskania wpływu na króla. Uczyniła to uznając Barbarę Radziwiłłównę za synową, kiedy dowiedziała się o jej śmiertelnej chorobie. Ukochana żona Zygmunta Augusta zmarła 8 maja 1551 r.

Rok 1550 w dziejach Tarnowa zaznaczył się powstaniem klasztoru czy raczej domu tercjarek franciszkańskich zwanych „koletkami” od św. Kolety. W domu, który stał za murami w pobliżu klasztoru Bernardynów zamieszkało 24 sióstr. Nie były to jeszcze zakonnice bernardynki, żyjące w klauzurze, ale panny i wdowy podzielające religijny zapał bernardynów, które przyjmowały trzecią regułę św. Franciszka „własnemi rękoma zarabiając na chleb powszedni, piorąc bieliznę kościelną i utrzymując porządek w świątyni, oddawały się modlitwie i praktykom religijnym” (Z. Gloger, Encyklopedia staropolska). Większość z tych domów upadła po ogłoszeniu przez papieża w 1566 r. obowiązku składania przez tercjarki franciszkańskie uroczystych ślubów. Ze względu na brak kościoła lub kaplicy przy domu nie można było także wprowadzić w nich klauzury. Siostra przyrodnia hetmana Jana Amora Tarnowskiego – Zofia – pod imieniem zakonnym Regina była przełożoną krakowskiego domu tej reguły na Stradomiu, chociaż w tym czasie już prawdopodobnie nie żyła. Przypuszczalnie to on był fundatorem domu zakonnego na Przedmieściu Małym Tarnowa.

Po odsunięciu się z otoczenia króla Zygmunta Augusta pod względem politycznym kasztelan krakowski i hetman wielki zbliżył się do wojewody kaliskiego Marcina Zborowskiego (którego 12 lat wcześniej oskarżał na sejmie piotrkowskim jako jednego z przywódców rokoszu) oraz dobiegającego już końca swoich dni starosty wielkopolskiego Andrzeja Górki. Starał się także być głosem ruchu egzekucji praw rozgoryczonego niespełnieniem obietnic przez króla.

22 kwietnia 1551 r. zmarła Zofia z Szydłowieckich Tarnowska, żona Jana Amora Tarnowskiego. Pochowano ją w kolegiacie opatowskiej. Niestety nagrobek ufundowany przez męża nie dotrwał do naszych czasów. W Wiedniu Peter a Rothis wydał panegiryk poświęcony zmarłej.

Jesienią tego samego 63-letni hetman wielki koronny po raz ostatni wyruszył w pole ze względu na mołdawsko-tatarski najazd na Podole, podczas którego zniszczony został Bracław w Wielkim Księstwie Litewskim. Najeźdźcy zdążyli jednak odjechać bezkarnie z wielkimi łupami i jasyrem. Po tym napadzie spodziewanego się jednak następnego. Tarnowski wrócił więc po pieniądze od podskarbiego i zebrawszy – ile się dało – żołnierzy oraz pocztów pańskich wyruszył ponownie na ziemie ukrainne i pozostał tam dłużej, aby dopilnować obrony oraz odbudowy zamku w Bracławiu. Sprowadził tam i do innych zamków puszkarzy z Krakowa i rotmistrzów polskich z „drabami”. Niedługo po powrocie ponownie złożył buławę hetmańską na znak, że dobiegła końca jego zgodna współpraca z królem.

W 1551 r. we Florencji ukazuło się dzieło Paula Giovio (Jowiusa) „Elogia virorum bellica virtutum illustrium…”. Wśród biogramów najwybitniejszych postaci XVI wieku znalazły się w tym dziele dwa polskie: króla Zygmunta Starego i kasztelana krakowskiego oraz hetmana Jana Amora Tarnowskiego.

Na sejmikach powiatowych przed sejmem 1552 r. dominował temat prawa sądzenia osób świeckich. Dwa lata wcześniej kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski na posiedzeniu senatu zdecydowanie potępił reformatorów religijnych. Posiedzenie to dotyczyło m.in. wygnania paulinów z Pińczowa przez Mikołaja Oleśnickiego, które uznano za gwałt publiczny. Leliwita ostrzegał, że jeśli będzie patrzeć się przez palce na odrzucanie starej wiary i szerzenie się wiar nowych dojdzie do wojny religijnej jak w krajach niemieckich. Niedługo potem nowy biskup krakowski Andrzej Zebrzydowski sądził na swoim dworze oskarżonego o luteranizm Konrada Krupkę Przecławskiego. Ogłosił go za heretyka i skazał na infamię. Zgodnie z przywilejem królewskim wyrok miała wykonać władza świecka. Krupka Przecławski miał jednak wpływowych protektorów ponadto zapanowało oburzenie na biskupa, który niedbałość duszpasterską, chciwość i swobodę obyczajów starał się zakryć ostrością wystąpień przeciwko kacerzom.

Akcję przeciwko sądownictwu kościelnemu nad świeckimi prowadził Marcin Zborowski, wojewoda kaliski, który w tej sprawie odwiedził też Tarnowskiego. Ten w sprawie Przecławskiego zganił biskupa Zebrzydowskiego, będąc w tej sprawie jednego zdania z biskupem Uchańskim. Na stosunki Tarnowskiego z Zebrzydowskim negatywny wpływ miał spór o rzeczkę płynącą przez grunty opatowskie należące do córek kanclerza Szydłowieckiego, nad którymi opiekę sprawował Leliwita. Zasilała ona młyn w dobrach kunowskich biskupa krakowskiego. Gniew szlachty skierowany był także przeciwko biskupowi poznańskiemu Jakubowi Dziaduskiemu, który skazał kanonika przemyskiego Orzechowskiego po zawarciu przez niego małżeństwa na utratę dóbr i wygnanie. Wyrok zatwierdził król i nakazał jego wykonanie Kmicie jako staroście przemyskiemu. Przerażony Orzechowski błagał Tarnowskiego o pomoc, nie chcąc unikać sądu, ale jawnie przed królem i senatem, a nie w rezydencji biskupiej.

Dnia 2 lutego 1552 r. w Piotrkowie rozpoczęły się obrady sejmu. Posłowie od sejmików ziemskichh otrzymali instrukcję, aby nie podejmować żadnych działań dopóki król nie ograniczy władzy biskupiej i nie zniesie wydanych już przez Zebrzydowskiego i Dziaduskiego wyroków. Zaczęła się walka o pozyskanie króla toczona przez trzy grupy: katolicką, skupioną wokół biskupów mających wsparcie tylko w marszałku Piotrze Kmicie, grupę umiarkowanych katolików z Tarnowskim na czele i wreszcie jawnych protestantów. Stylizowaną przez siebie sejmową mowę hetmana przekazał potomnym Orzechowski. Tarnowski groził w niej biskupom nienawiścią rycerstwa polskiego jeśli dowie się ono, że zostali przez ten sejm ustanowieni panami życia i śmierci jego. Tłumaczył, że nie staje w obronie herezji, ani nie chce odstępować pobożności, ale tutaj nie chodzi o pobożność, lecz wolność. Doszło też do dyskusji między Tarnowskim a biskupem Zebrzydowskim, w której hetman stwierdził, że słuchać biskupa będzie tylko jeśli będzie miał do powiedzenia coś potrzebnego do zbawienia, ale nie dopuści, aby w swojej jurysdykcji miał jego poddanego. Wzajemne wymówki nie przeszkodziły im jednak w ugodowym załatwieniu sprawy, które polegało na zawieszeniu jurysdykcji duchownej nad świeckimi do czasu następnego sejmu pod warunkiem, że szlachta powstrzyma się wprowadzania nowinek religijnych w swoich dobrach. Pomimo deklaracji Tarnowskiego o jego prawowierności niektórzy biskupi zaczęli mieć podejrzenia czy można mu wierzyć. Latem 1552 r. biskup warmiński Stanisław Hozjusz polecił kaznodziei tarnowskiemu ks. Janowi Suchodolskiemu wybadanie Leliwity pod tym względem. Ten w sprawozdaniu napisał, że kiedy rozmowa zeszła na luteranizm Tarnowski oświadczył: „Możesz każdemu spokojnie co do mnie obiecać i zaprzysiąc, że nie jestem i nie będę nigdy luteraninem”.

Na sejm w Piotrkowie przybyli też posłowie austriaccy, którzy chcieli zjednać króla i stany Rzeczpospolitej do sojuszu przeciwtureckiego i upewnić się, że Zygmunt August nie dopuści do powrotu na Węgry swojej siostry Izabeli i jej nieletniego syna Jana Zygmunta Zapolyi. Izabela przedtem zawarła układ z Ferdynandem I Habsburgiem, w którym zrezygnowała z korony węgierskiej w imieniu swojego nieletniego syna w zamian za Księstwo Opolskie i rekompensatę pieniężną. Ferdynand warunków tych jednak nie dotrzymał. Rozżalony o to król polski starający się przede wszystkim uniknąć zatargów z Wysoką Portą unikał jego posłów przez dwanaście dni. W końcu udzielił im audiencji, ale nie w formie publicznego posłuchania podczas obrad sejmowych. Ogólna niechęć, która ich otaczała była spowodowana skrytobójczym morderstwem kardynała Jerzego Martinuzziego, współregenta Wschodniego Królestwa Węgier, dokonanym przez ludzi austriackiego generała. Chętnie za to rozmawiał z nimi Tarnowski, który wciąż jeszcze myślał o powołaniu ligi chrześcijańskiej przeciw Turkom. Podczas obrad król postanowił odwiedzić swoją siostrę Izabelę w Krzepicach i polecił senatorom, aby pod jego nieobecność wciąż zbierali się na posiedzenia rady. Sprzeciwił się temu Tarnowski, czego Zygmunt August długo nie mógł mu darować.

W Piotrkowie pojawił się też Iwonia (Jan), syn hospodara mołdawskiego Stefana IV, roszczący sobie prawo do władania Mołdawią. Nie znalazł on poparcia wśród posłów, ale życzliwe zainteresowanie okazał mu hetman wielki, który za pośrednictwem posłów austriackich polecił go królowi Ferdynandowi. Popierający go bojarzy zebrani byli w Jarmolińcach na Podolu u hetmana polnego Mikołaja Sieniawskiego. Prawdopodobnie przyjazd Iwonii związany był z podjętą przez Tarnowskiego próbą zawiązania polskiej interwencji w Mołdawii, która w konsekwencji miała doprowadzić do pogorszenia stosunków polsko-tureckich. Na razie jednak z powodu ataków podagry pogorszył się tylko stan zdrowia Tarnowskiego. To sprawiło, że po sejmie nie mógł on wyruszyć pod Bracław jak obiecywał królowi.

W czerwcu 1552 r. stan zdrowia kasztelana krakowskiego i hetman na tyle się poprawił, że dołączył do liczącego około dwóch tysięcy osób orszaku króla Zygmunta Augusta, który udał się do Gdańska. Celem politycznym tej podróży był opór stawiany przez Prusy Królewskie unii z Królestwem Polskim, skrycie wspierany przez Habsburgów, którzy nie rezygnowali z pretensji do dawnych ziem zakonu krzyżackiego. Ostatnim miastem, którego mieszkańcy nie złożyli przysięgi królowi polskiemu był Gdańsk. Droga prowadziła przez Toruń i Malbork. 8 lipca odbył się uroczysty wjazd do Gdańska. Miasto przygotowało monarsze wspaniałe przyjęcie. Przez cały pobyt króla trwały zabawy i turnieje rycerskie, w których on sam brał udział. Do Gdańska przybyli także książę pomorski Barnim II, książę pruski Albrecht Hohenzollern i wojewoda wileński Mikołaj „Czarny” Radziwiłł, który przybył krypą wiślaną wraz z synem hetmana Janem Krzysztofem Tarnowskim. Przybyli też wysłannicy sułtana Sulejmana i poseł króla Francji Henryka II, którzy współdziałali na rzecz Jana Zygmunta Zapolyi. Poseł francuski starał się nawiązać kontakt z hetmanem i potem Henryk II napisał nawet do niego list, który nigdy nie dotarł do adresata ponieważ został w drodze przejęty przez ludzi cesarza. W Gdańsku Tarnowski mieszkał wraz z synem w domu patrycjusza Henryka Schwartzwalda. Na początku września Jan Amor Tarnowski pożegnał się z królem, który wyruszył do Królewca a sam przez Działdowo i Mazowsze wrócił do Małopolski. Po drodze do Zygmunta Augusta doszła wiadomość o samowolnej akcji hetmana polnego Mikołaja Sieniawskiego w Mołdawii, który z nastawionymi propolsko bojarami wprowadził tam na tron Aleksandra Lăpușneanu. Można przypuszczać, że odbyło się to za wiedzą i cichą aprobatą kasztelana krakowskiego. Zygmunt August wysłał listy do najprzedniejszych senatorów prosząc o wypowiedzenie się w sprawie mołdawskiej. 30 września Tarnowski odpisał mu z Wiewiórki, że jego zdaniem wydarzenia te są godne raczej pochwały niż nagany i należy doradzić nowemu hospodarowi, aby wysłał do Turcji posła z gotowością uznania zwierzchnictwa sułtana. Powinien być także wysłany poseł królewski, który przekona sułtana, że była to inicjatywa samych Mołdawian. Od innych senatorów król otrzymał podobne odpowiedzi. Poza jednym biskupem Zebrzydowskim, który uznał poczynania Sieniawskiego za przejaw anarchii i doradzał się wyparcie wszystkiego wobec Turcji. Zygmunt August poszedł właśnie za jego zdaniem i Sieniawski otrzymał rozkaz wycofania się z Mołdawii. Nowemu hospodarowi udało się tymczasem przejednać sułtana i rok później złożył hołd królowi polskiemu. Wspomnę, że w październiku 1552 r. heroiczna obrona twierdzy Eger na Węgrzech zakończyła się odstąpieniem Turków. Trwające 39 dni oblężenie Egeru ma podobne znaczenie jak w historii Polski obrona Jasnej Góry.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/9 : lata 1553-1555)

Od początku 1553 r. w Tarnowie trwały przygotowania do ślubu dziewiętnastoletniej Zofii Tarnowskiej, jedynej córki kasztelana krakowskiego i hetmana wielkiego. Wybrankiem dla tej jednej z najświetniejszych partii w Koronie nie był polski magnat, ale prawosławny Rusin kniaź Konstanty Wasyl Ostrogski, marszałek ziemi wołyńskiej. Starszy o osiem od Zofii był największym właścicielem ziemskim w Wielkim Księstwie Litewskim, zainteresowanym bezpośrednio z ukróceniem najazdów tatarskich na południowo-wschodnie kresy polsko-litewskiego państwa. Tarnowski w 1514 r. walczył pod Orszą pod dowództwem jego ojca. Związek tych dwóch rodów rozszerzał wzajemnie ich wpływy na Koronę i na Litwę. Król Zygmunt August mimo zaproszenia postanowił nie przyjechać do Tarnowa wciąż czując żal do hetmana za sprzeciw wobec jego decyzji podczas sejmu w Piotrkowie, aby panowie radzili także podczas nieobecności królewskiej. O zmianę decyzji prosił króla Mikołaj Radziwiłł Czarny. Pamiętajmy, że pięć lat wcześniej w Sandomierzu był on gościem na ślubie Elżbiety Szydłowieckiej, najmłodszej córki zmarłego kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego z marszałkiem litewskim Mikołajem Radziwiłłem. Opiekunem prawnym Elżbiety i gospodarzem uroczystości był Jan Amor Tarnowski, który wtedy znajdował się wśród najbliższych współpracowników króla. Tym razem jednak Zygmunt August odpisał Radziwiłłowi pytającemu czy przyjedzie do Tarnowa: „Będzieli nas Pan Krakowski na to wesele prosieł, acz sami nie pojedziemy, ale wżdy kogo tam od siebie poślemy”. Ślub odbył się na początku lutego. W tym samym czasie rozpoczął się kolejny sejm. Po mszy inauguracyjnej większość senatorów i posłów rozjechała się. Jedni do domów na zapusty, drudzy do Tarnowa, gdzie przy okazji ślubu córki odbył się zjazd możnowładców nastawionych opozycyjnie króla. Z okazji ślubu wydana została w Krakowie specjalna mowa autorstwa profesora Emeryka z Kolozsvaru pt. De Tarnoviensibus nuptiis oratio. Niedługo po uroczystościach weselnych Jan Amor Tarnowski zrzekł się na rzecz Przypomnę też wesele w 1553 r. było pierwszą po dziewięcioletniej przerwie poświadczoną obecnością hetmana w Tarnowie.

Pisząc o ślubie i weselu wspomnijmy też o dworze kasztelana krakowskiego, który z pewnością był w te uroczystości w pełni zaangażowany. Według Władysława Bogatyńskiego w skład tego dworu, liczącego ponad 150 osób,  wyliczony został  przez W. Bogatyńskiego. Byli wśród nich: piwniczni winni, piwniczni obroczni, trembaczow 10, bębenistowie, lutnistów 4, śpiewacy, piszczkowie (wśród nich) Nikiel przedniejszy, rzemięśnicy dworowi, krawcy, złotnicy, rymarze, kowale, płatnerze, kuśnierze, malarze, praczki (w kuchni zaś) król kuchmistrz, kucharzów mistrzów dwanaście, kuchcicy do nich, myśliwcy do psów polnych, myśliwcy z sokoły, z rarogi, z legawemi psy do kuropatw. Oprócz sług na dworze Tarnowskiego przebywało stale wielu młodzieńców ze szlachetnych rodów, którzy na nim nabierali ogłady, znajomości spraw politycznych i wojskowych. Na pewno też oprócz nich była wielka rzesza ludzi przypisanych na stałe do poszczególnych majątków, zamków i dworów.

Na sejm, którego otwarcie zbiegło się w czasie ze ślubem Jan Amor Tarnowski nie pojechał. Obrażony na króla za sposób załatwienia sprawy mołdawskiej i nieprzybycie na wesele córki czuwał tylko z daleka nad przebiegiem obrad sejmowych za pośrednictwem odpowiednio poinstruowanych przyjaciół i klientów, o czym w tajemnicy niezbyt lojalnie poinformował króla przyjaciel Leliwity biskup Jakub Uchański. Zygmunt August bynajmniej nieobecnością „Pana Krakowskiego” się nie zmartwił. Więcej zlecił nawet marszałkowi Mikołajowi Radziwiłłowi, by namawiał go do pozostania w domu. Mimo jego nieobecności podejrzewał we wszystkich sejmowych trudnościach rękę Tarnowskiego. Głównymi filarami opozycji czyli ruchu egzekucji praw na sejmie byli Mikołaj Sienicki, wytrawny orator i znakomity polityk oraz Hieronim Ossoliński, dawny dworzanin i uczestnik bitwy pod Obertynem. Z senatorów bliscy osobie i zamiarom kasztelana krakowskiego byli biskup Jakub Uchański, Marcin Zborowski, wojewoda kaliski, i Andrzej Tęczyński, wojewoda lubelski. Dzięki pojednawczemu stanowisku Mikołaja Sienickiego, królowi udało się jednak przejednać większość opozycji i doprowadzić do szczęśliwego końca, czyli uchwalenia podatków.

Kiedy do Krakowa doszły wiadomości, że car Rosji Iwan Groźny próbuje z Habsburgami zawiązać sojusz przeciwko Polsce i Litwie postanowiono zapobiec zagrożeniu przez małżeństwo dynastyczne Zygmunta Augusta z córką króla Czech i Węgier Ferdynanda I Habsburga. Tym razem jednak to nie hrabia Jan Amor Tarnowski był głównym łącznikiem między Krakowem a Wiedniem, ale książę Mikołaj Radziwiłł Czarny. Właśnie marszałek litewski wiosną 1553 r. wyjednał u Ferdynanda Habsburga zgodę na ślub jego córki Katarzyny, owdowiałej księżnej mantuańskiej, z królem polskim. W lipcu brat jej arcyksiążę Ferdynand odprowadził ją do Krakowa. Na uroczystości przybyli książę pruski Albrecht, książęta śląscy z Cieszyna, Brzegu i Oleśnicy, legat papieski Antoni Maffei, wielu posłów zagranicznych i polskich możnowładców. Uroczysty wjazd do Krakowa odbył się 29 lipca a następnego dnia koronacja. Podczas procesji kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski niósł koronę królewską. Nie był jednak zadowolony z tego małżeństwa zawartego bez jego udziału. Kiedy toczyły się rozmowy o konsekwencjach tego związku dla sukcesji tronu polskiego arcyksiążę domagał się zapewnienia sukcesji w Polsce Habsburgom na przypadek bezdzietności królewskiej. Zygmunt August wydawał się skłonny przystać na to żądanie. Wtedy  senatorowie z inspiracji Tarnowskiego mieli odpowiedzieć mu, że tak się nie stanie, bo nie ma prawa tak uczynić. Kolejne małżeństwo z Habsburżanką także nie było szczęśliwe. Katarzyna, podobnie jak siostra była chora na epilepsję. Nie grzeszyła urodą, ponadto była gorliwą agentką polityczną ojca. Kiedy okazało się, że nie ma także szans na potomstwo relacje między małżonkami popsuły się całkowicie.

Jesienią 1553 r. w wieku 76 lat zmarł marszałek i starosta krakowski Piotr Kmita, szczerze lub pozornie pogodzony ze swoim wujem. W ostatnich dniach jego życia Tarnowski uprosił, będącego na wyjezdnym, Jana Benedykta Solfę, lekarza Zygmunta I, aby pozostał jeszcze jakiś czas w Krakowie i zajął się leczeniem Kmity. Uczestniczył także w jego pogrzebie. Po śmierci Kmity zwolnił się urząd starosty krakowskiego, o który Tarnowski zabiegał 21 lat temu po śmierci swojego teścia Krzysztofa Szydłowieckiego. Wtedy na przeszkodzie stanęła królowa Bona. Teraz myślał, że urząd ten po prostu mu się należy, a Zygmunt August potraktuje nadanie mu go jako okazję do pojednania i zyskania w nim bezcennego sojusznika. Stało się inaczej, bo król znając jego usposobienie względem niego ani myślał oddawać mu starościńskiej władzy w stolicy. Został nim kanclerz Jan Ocieski, dyplomata i  prawnik, pochodzący z niezamożnej rodziny szlacheckiej, który za młodu był m.in. dworzaninem Tarnowskiego i wciąż cieszył się pewnymi jego względami. Leliwita potraktował jednak tę nominację jako osobistą zniewagę. Podczas obrad sejmu na przełomie 1553 i 1554 r. Tarnowski wygłosił mowę, w której napomniał króla, że wszędzie na świecie czczeni są ludzie „starożytnych domów”, którzy nie żałują życia dla ojczyzny, ufni w sławę i nagrodę, jaka przypadnie ich potomstwu. Dlatego też wielu ludzi monarcha ucieszy, gdy godnym, zacnym, starożytnym ludziom wysokie urzędy dawać będzie, a wielu obrazi, gdy nowe nad starożytne przedkładać będzie. Odpowiadając, urażony Ocieski, powiedział, że „starożytne domy” to te, których przedstawiciele zasiadają w senacie (jako kasztelan zawichojski zasiadał w nim od siedmiu lat). Wypomniał hetmanowi jego zagraniczny tytuł hrabiowski i stwierdził, że ktokolwiek w Polsce urodził się szlachcicem, jest zarazem „starożytnym” szlachcicem, równym każdemu hrabiemu i ma nad nim tę przewagę, że ma powinności tylko wobec króla polskiego, a nie wobec tych którzy dają tytuły hrabiowskie. Mimo tego spięcia kasztelan krakowski niedługo potem pogodził się z kanclerzem, a dwa lata później nawet godził Ocieskiego z Radziwiłłem Czarnym. Ten drugi obawiając się, że nastawiony negatywnie Tarnowski będzie oponował przeciwko pomocy Korony dla Litwy na wypadek wojny z Rosją, odwiedził  go i otrzymał od niego obietnicę, że  stanie na czele posiłków koronnych. 1 marca 1554 r. pod koniec obrad sejmu w Lublinie w poufnej rozmowie z królem Leliwita wystąpił z projektem pomocy Wielkiemu Księstwu Litewskiemu na zasadzie wzajemności, tzn. pod warunkiem współdziałania Litwy w razie wojny Korony z Turcją.

Na początku marca 1554 r. po zakończeniu obrad sejmowych Tarnowski przebywał jeszcze w Lublinie, gdzie m.in. przyjął posłów króla Ferdynanda. 24 marca dwa lata po złożeniu rezygnacji przyjął ponownie buławę hetmańską. Nie wiemy, czy w tym roku odwiedził Tarnów (we wrześniu był w Tarnopolu), ale nie zapomniał o swoim rodzinnym mieście. Z datą 31 marca nakazał bowiem wpisać do ksiąg miejskich (Acta obligationum) przepisy i ustawy dotyczące funkcjonowania Tarnowa. Pierwszymi były przepisy dla rzeźników tarnowskich. Zwrócę uwagę, że tym roku doszło do ugody między rajcami i pospólstwem a cechem rzeźniczym, na podstawie której wprowadzono wzorem innych miast targ zwany wolnicą, który odbywać miał się co sobotę. W zamian tarnowscy rzeźnicy mieli otrzymywać 17 grzywien rocznie odszkodowania. Wolnica umożliwiała dowóz i sprzedaż mięsa mieszczanom przez mieszkańców okolicznych wsi. W pozostałe dni mogli nim handlować tylko tarnowscy rzeźnicy. W tym samym roku wpisane do ksiąg miejskich wpisane zostały także dekrety dla cieśli i kamieniarzy tarnowskich wzorowane na przepisach krakowskich z 1536 roku. Hetman zastrzegł w nich dla siebie, swoich następców i pełnomocników zatwierdzanie projektów budynków stawianych w obrębie murów miejskich. Zakazał przy tym budowania ich z drewna.


Obrady sejmu lubelskiego w 1554 r. toczyły się w cieniu walki o rękę Elżbiety z Ostroga, zwanej Halszką, jedynej córki zmarłego młodo kniazia Ilii Ostrogskiego i Beaty Kościeleckiej, którą uważano za nieślubną córkę króla Zygmunta I. Opiekunem piętnastoletniej Halszki był brat zmarłego, Konstanty Wasyl Ostrogski, od roku zięć hetmana Jana Amora Tarnowskiego. Zgodnie z prawem pisanym właśnie on dysponował ręką Halszki, ale zgodnie z prawem zwyczajowym Wielkiego Księstwa Litewskiego miał też do tego prawo wielki książę, a tym był wtedy Zygmunt II August. Kandydatów do ręki bardzo posażnej panny było wielu. Jagiellon od razu wykluczył polskich, w tym wojewodę podolskiego Jana Mieleckiego, bliskiego Tarnowskiemu. Nie zaakceptował także litewskiego kandydata kniazia Dymitra Sanguszki, starosty czerkaskiego, który był wybrańcem księcia Konstantego Ostrogskiego. Przeciwko Sanguszce była też matka Halszki. Ostrogski jednak zamierzał postawić na swoim i zająwszy podstępem zamek zmusił Halszkę, aby poślubiła starostę czerkaskiego. Beata Kościelecka wysłała sługę z wieścią o tym wydarzeniu do Marcina Zborowskiego, kasztelana kaliskiego, który sam chciał, aby Halszka została jego synową. Ten przekazał tę wieść kanclerzowi Ocieskiemu, wtedy jeszcze niepojednanemu z Tarnowskim. O odegranie jakiejś roli w tym akcie przemocy podejrzewano też Leliwitę. Sam król myślał, że w tej sprawie chodzić mogło o rozszerzenie jego wpływów na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wszak Ostrogski był jego zięciem, a Fiodora, ojca Dymitra, polecał kiedyś w liście cesarzowi. Wyrokiem rady senatu Dymitr Sanguszko został skazany na infamię i karę śmierci za „raptus puellae”, czyli porwanie dziewicy. W tej sytuacji postanowił wyruszyć z małżonką do Królestwa Czeskiego, gdzie wydawało się mu, że będzie bezpieczny. Śladem ich ruszył pościg z wielkopolskimi możnowładcami Marcinem Zborowskim i jego synem Marcinem, kasztelanem krzywińskim oraz Łukaszem i Andrzejem, hrabiami z Górki. Dopędzili uciekinierów w Łysej nad Łabą 40 km na wschód od Pragi, gdzie w gospodzie Sanguszko postanowił wyprawić ucztę weselną. Miejscowy starosta pozwolił pojmać Sanguszkę, ale zabronił wykonać na nim wyroku śmierci. Starosta czerkaski zaciekle się bronił. Pojmany, dotkliwie pobity oraz zakuty w kajdany wieziony był do Jaromierza niedaleko granicy ze Śląskiem. Ponieważ Zborowski obawiał się, że Habsburgowie nakażą uwolnić Sanguszkę, w nocy 3 lutego 1554 r. kazał zamordować Dymitra. Zborowski na pewien czas został aresztowany z nakazu króla Ferdynanda a Halszkę przywieziono na dwór królowej Bony.

Pomimo tej krwawej tragedii Tarnowski i Ostrogski porozumieli się ze Zborowskimi. Ostrogski wyraził nawet zgodę na ślub młodego Zborowskiego z Halszką. W tym czasie doszło też do zbliżenia Tarnowskiego z królową Boną. Kasztelan krakowski przygotowywał się w tym czasie do wyprawienia wesela swojemu synowi Janowi Krzysztofowi i potrzebował większej ilości gotówki (pamiętajmy, że rok wcześniej wyprawił wesele córce). Pożyczył ją od u swojej dawnej największej przeciwniczki, królowej Bony. Była to poważna suma 10 tysięcy złotych węgierskich, którą spłacał ratami przez trzy lata. Król Zygmunt August, któremu zawiązujący się sojusz królowej matki, Tarnowskiego, Ostrogskiego i Zborowskich spędzał sen z oczu, w żadnym wypadku nie wyrażał zgody na ślub Halszki z młodym Zborowskim. Wybrał za to innego kandydata, chociaż także z grupy winnej śmierci jej pierwszego męża. Był nim Łukasz Górka, wojewoda brzesko-kujawski i mimo zawziętego oporu jej matki Beaty z Kościeleckich Ostrogskiej wiosną 1555 r. została za niego wydana. Z tego faktu bardzo niezadowolony był Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym, marszałek litewski, który nie życzył sobie wpływów Górków w Wielkim Księstwie Litewskim i za plecami króla zaczął namawiać Beatę Ostrogską do trwania w oporze przeciw temu małżeństwu oraz szukał porozumienia z Konstantym Wasylem Ostrogskim, być może za pośrednictwem Tarnowskiego. Księżna Beata zabrała córkę do Lwowa i tam zamieszkała z nią w klasztorze Dominikanów, a następnie, nie zważając na rozkaz króla, nakazujący oddanie Halszki jej mężowi Górce, wydała ją za sprowadzonego potajemnie w przebraniu żebraka kniazia Siemona Olelkowicza Słuckiego, kandydata przypuszczalnie wysuniętego przez Ostrogskiego i Tarnowskiego, a popieranego skrycie przez Radziwiłła będącego jego krewnym. Kniazia Siemona przyjmował niedługo przedtem w Tarnopolu hetman Jan Amor Tarnowski. Górka rozpoczął przygotowania do oblężenia klasztoru, a król rozgniewany jawnym pogwałceniem jego woli nakazał staroście lwowskiemu Barzemu przyjść mu z pomocą. Kiedy 15 marca 1559 r. Beata ostatecznie odmówiła podporządkowania się mandatowi królewskiemu, rozpoczęło się oblężenie klasztoru. Poddano się dopiero po odcięciu dopływu wody. Kiedy starosta wkroczył do klasztoru, ku swojemu zdumieniu usłyszał od Beaty, że Halszka znowu – po raz trzeci – wyszła za mąż. Panna młoda została zabrana w „sekwestr” przez starostę i wydana Górce. Ten wywiózł ją Wielkopolski i umieścił się w przebudowanej na cele mieszkalne wieży obok zamku w Szamotułach. Wbrew legendzie nie była tam więźniem, ale była cały czas pilnowana przez ludzi męża. Szamotuły mogła opuścić dopiero po śmierci męża w 1573 r.

Pod koniec kwietnia 1555 r. rozpoczął się w Piotrkowie sejm, który miały zdominować kwestie religijne. Tym razem szło nie tylko o jurysdykcję duchowną, ale o sprawę tak fundamentalną jak zwołanie soboru narodowego. Myślała o nim większość posłów i senatorów, a także król oczekujący w nim środka do osiągnięcia pokoju religijnego w Rzeczpospolitej. Na sejmie obradującym pod przewodnictwem zaprzyjaźnionego z Tarnowskim Mikołaja Sienickiego część posłów złożyła konfesję, czyli wyznanie wiary ułożone przez eks-księdza Stanisława Lutomirskiego. Było ono bliskie protestantyzmowi. Po drugiej stronie sporu byli polscy biskupi. Kasztelan krakowski hetman wielki należał do senatorów reprezentujących umiarkowany kierunek katolicki. Z jego inicjatywy rozpoczęły się rozmowy delegatów izby poselskiej z senatorami. Po dwóch dniach ustalono 9 punktów oznaczających praktycznie równouprawnienie religijne. Uznano m.in., że każdy kolator może trzymać u siebie w domu i w kościele kapłanów wykładających „szczere słowo Boże”; że po śmierci kapłana katolickiego będzie można obsadzić parafię bez zatwierdzenia biskupa; celibat zostaje zniesiony; komunia święta ma być udzielana pod dwiema postaciami; zawieszone sądownictwo biskupów; zachowane zostają dochody duchowieństwa według dawnych praw i karalność bluźnierstw przeciwko Trójcy św. i Eucharystii. Propozycje nie zadowoliły jednak stron sporu, ponieważ biskupi nie chcieli zgodzić się na zawieszenie sądownictwa, a posłowie nie chcieli zgodzić się na poddanie sporów religijnych pod orzeczenie soborowi narodowemu, na którym duchowieństwo byłoby jednocześnie stroną i sędzią. Ostatecznie król zawiesił jurysdykcję duchowną i ogłosił zwołanie soboru w stosownym czasie, na które to obiecał biskupom uzyskać zgodę papieża. Za radą Tarnowskiego do papieża wyruszył specjalny poseł królewski z prośbą o zgodę na komunię pod dwiema postaciami i język polski w liturgii. W 1555 r. Jan Amor Tarnowski nawiązał korespondencję z francuskim reformatorem religijnym Janem Kalwinem, działającym w Genewie. Kalwinizm, czyli wyznanie helweckie znalazł w XVI-wiecznej Polsce wielu zwolenników szczególnie wśród szlachty i magnatów. W stronę kalwinizmowi kierował się w tym czasie marszałek litewski Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym. Dwa lata później stał się największym patronem tego wyznania w Wielkim Księstwie Litewskim i na należących do niego ziemiach w Królestwie Polskim, gdzie kościoły zamieniano na zbory. Kalwin musiał sobie wiele obiecywać dla swojego wyzwania także po zjednaniu jednego z najznakomitszych panów w Polsce.

Postulaty posłów przeprowadzenia daleko idącej egzekucji praw i dóbr spotkały się znów z oporem ze strony króla Zygmunta Augusta. Z powodu sporów wewnętrznych sejm nie podjął sprawy, na której królowi zależało najbardziej, a mianowicie kwestii zagrożenia Litwy ze strony Moskwy. Mimo starań Tarnowskiego, który usiłował być pośrednikiem między królem a izbą poselską, sejm rozszedł się nie podjąwszy żadnych konstytucji i uniwersałów, z wyjątkiem pewnych decyzji w sprawach mniej ważnych. Tarnowski podobnie jak król bolał szczególnie nad niezałatwieniem spraw bezpieczeństwa królestwa. Dlatego starym zwyczajem złożył buławę hetmańską i oświadczył o pragnieniu odejścia z życia publicznego.

W sprawach bezpieczeństwa Królestwa Polskiego starania Jana Amora Tarnowskiego nie ograniczały się tylko do forum sejmowego. Nie wszystko też zawierają dokumenty. Według relacji wysłannika na sejm księcia Albrechta Hohenzollerna Asverusa von Brandta hetman miał mu powiedzieć, że w chwili obecnej, kiedy Turcy na Węgrzech znajdują się o dwadzieścia mil (około 150 km) od Krakowa nie ma ani jednej twierdzy, która mogłaby zatrzymać wroga choćby na trzy dni. Wprawdzie obwarował sam rodzinny Tarnów, ale to nic nie znaczy wobec takiej potęgi. Pokój zaś Turcy łatwo mogą złamać, aby posiąść Polskę i panować od Morza Czarnego po Bałtyk. Tarnowski  powtórzył tę opinię trzy lata później w traktacie Consilium rationis bellicae (Rada sprawy wojennej). Ja zaś jestem przekonany, że nie skończyło się tylko na Tarnowie.  Mniej więcej w tym właśnie czasie kasztelan krakowski odkupił od Mikołaja Ligęzy dobra rożnowskie położone w dolinie Dunajca. Należały kiedyś do Barbary Tarnowskiej z Rożnowa, jego matki, ale już w 1520 r., czyli trzy lata po jej śmierci, oddał je w zastaw nie wiążąc chyba z nimi większych planów. Dopiero po upływie 35 lat stał się znowu ich posiadaczem i właścicielem. Wszystko wskazuje na to, że w tym właśnie czasie rozpoczął na ich terenie budowę nowożytnej twierdzy. Na kamiennym kartuszu umieszczonym z boku beluardu, czyli wczesnego bastionu zachował się do dnia dzisiejszego herb Tarnowskiego Leliwa, z braku wzmianek w źródłach pisanych świadczący o osobie fundatora. Z kolei o powodzie budowy fortecy mówi kamienna postać wojownika na czołowym narożniku beluardu ze wzniesioną szablą w jednej ręce i odciętą głową Turka w drugiej. Prawdopodobnie właśnie na swojej ziemi i za własne pieniądze Tarnowski postanowił zbudować twierdzę, przy której Turek w drodze do Krakowa i Tarnowa mógłby dłużej „zabawić” dając czas królowi i hetmanom na zebranie wojska. Miała ona być usytuowana w otoczonej górami wąskiej krętej i podmokłej dolinie Dunajca, stanowiącej w tym miejscu „wąskie gardło” dla wrogiej armii. Jeśli naprawdę tak rzecz wyglądała, to byłby to niecodzienny przypadek budowy warowni na prywatnej ziemi i za prywatne środki mającej służyć bezpieczeństwu całego Królestwa. Beluard rożnowski wzniesiony został z ciosów kamiennych w południowo-wschodniej części planowanej twierdzy na planie wydłużonego pięcioboku o długości ponad 30 m i maksymalnej szerokości 22 m. Grubość murów od 2,5 do 3 m. Nakryty jest on sklepieniem kopulastym o maksymalnej szerokości 16 m i grubości 1 m. Wielkość tej pogrążonej w fosie budowli widać najlepiej od wewnątrz. Z beluardem łączą się budynki, w których miała stacjonować załoga. Sam beluard jest także dziełem niedokończonym, o czym dzisiaj świadczy jego odsłonięte sklepienie, nakryte współcześnie dachem. Była to pierwsza budowla tego typu na ziemiach Królestwa Polskiego. Przypomina on dzieła obronne zamku w Bari nad Adriatykiem, rozbudowanego przez królową Bonę w 1 połowie XVI w.

Podczas nieudanego sejmu 1555 r. nastąpiło zbliżenie między Zygmuntem Augustem a kasztelanem krakowskim Janem Amorem Tarnowskim. Królowi zależało na zgodzie z wiecznie obrażonym Leliwitą w sytuacji zbliżającej się wojny z Moskwą. Dlatego też wakujący od dwóch lat urząd marszałka koronnego oddał jego ulubionemu siostrzeńcowi Janowi Mieleckiemu, wojewodzie podolskiemu, za którym się „z wielką pilnością” wstawiał. Król uważał także Mieleckiego za najlepszego kandydata po Tarnowskim na głównego dowódcę wojsk koronnych. Według słów samego króla odjeżdżając z Piotrkowa „Pan Krakowski” pięknie się z nim pożegnał bardzo go błogosławiąc.

Na przełomie lipca i sierpnia cierpiący na ataki podagry kasztelan krakowski wrócił w Piotrkowa do Osieka, aby m.in. kończyć przygotowania do ślubu jedynego syna. W ubiegłym roku razem z księżną Anną mazowiecką, ostatnią z Piastów mazowieckich ustalił warunki tego małżeństwa, dobrał synowi dwór i jesienią wezwał syna Jana Krzysztofa z zagranicy, aby ożenić go z Zofią ze Sprowy, herbu Odrowąż, córką kasztelana lwowskiego, wojewody podolskiego i ruskiego Stanisława Odrowąża oraz wspomnianej księżnej Anny. Uroczystości ślubne odbyły się na przełomie października i listopada w Gorliczynie.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/10 : lata 1556-1560)

W roku 1556 umysły obywateli Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego wciąż rozpalały kwestie religijne. W październiku poprzedniego roku przybył wyczekiwany od dawna pierwszy nuncjusz apostolski Luigi Lippomano, mianowany jeszcze przez papieża Juliusza II. Ten zmarł przed jego wyjazdem, zaś wyprawił go jego następca Paweł IV, człowiek twardy i nie znoszący sprzeciwu, zakazując mu jakichkolwiek ustępstw. Z powodu przybycia nuncjusza król Zygmunt August zrezygnował z wysłania posła do Rzymu, co postanowiono na ostatnim sejmie w Piotrkowie. Jan Amor Tarnowski w liście do biskupa warmińskiego Stanisława Hozjusza, pisanym 6 grudnia 1555 r. z Osieka, dzielił się obawą, że jeśli legat papieski będzie nastawał, aby „religia do dawnej wróciła postaci” to ci, którzy już z Rzymem zerwali odmówią posłuszeństwa. Król, zdaniem Tarnowskiego, nie przyłoży ręki, aby ich do tego zmusić a wtedy legat z kwitkiem odjedzie, na króla zaś i całe państwo padnie podejrzenie u papieża i książąt chrześcijańskich, że odeszli od prawdziwej wiary.

Na początku 1556 r. kasztelan krakowski gościł nuncjusza Lippomano i miał możliwość oczyszczenia się z zarzutów o sprzyjanie protestantyzmowi i wyjaśnienia mu swoich poglądów. Zgodnie z nimi dla podniesienia poziomu życia religijnego i uspokojenia wzburzonych umysłów właściwe będzie zniesienie celibatu księży i przymusu niektórych postów, wprowadzenie komunii pod dwiema postaciami i języka polskiego do liturgii. Uwagi te zostały wysłane przez nuncjusza do Rzymu. W sierpniu 1556 r. Tarnowski otrzymał list od papieża Pawła IV utrzymanym w tonie przyjaznym i pełen komplementów, ale też ze stanowczym wezwaniem do oparcia się „bezecnym radom innowierców” i do bezwzględnego stosowania wobec nich praw ojczystych i dekretów królewskich. List papieski adresat udostępnił m.in. Pier Paolo Vergeriemu byłemu biskupowi a od 1549 r. reformatorowi luterańskiemu goszczącemu w Królewcu u księcia Albrechta Hohenzollerna. Ten w tym samym roku ogłosił drukiem, zarówno list papieża do Tarnowskiego, jak i drugi skierowany do senatorów koronnych, zaopatrując je odpowiednim komentarzem. W nim schlebiał hetmanowi i zachęcał go do pognębienia „papistów”. Z drugiej strony od popierania reform wszystkimi siłami starali się odciągnąć go biskupi katoliccy. Po synodzie małopolskich protestantów zorganizowanym w styczniu 1556 r. w Seceminie prymas Mikołaj Dzierzgowski prosił kasztelana krakowskiego o spotkanie w celu narady, co czynić dalej w krytycznym położeniu. Zaprzyjaźniony z Tarnowskim biskup Stanisław Hozjusz zabiegał o zakończenie przedłużającego się materialnego sporu między nim a biskupem krakowskim Andrzejem Zebrzydowskim (chodziło o rzeczkę płynącą przez grunty opatowskie należące do córek kanclerza Szydłowieckiego, nad którymi opiekę sprawował Leliwita. Zasilała ona młyn w dobrach kunowskich biskupa krakowskiego). Za pośrednictwem kanclerza Ocieskiego i wojewody sandomierskiego Stanisława Tęczyńskiego doszło do zjazdu kompromisarskiego w Brzeźnicy 28 lipca 1556 r. i ugody między Tarnowskim i Zebrzydowskim na ciężkich dla drugiego z nich warunkach.

We wrześniu 1556 r. w Łowiczu prymas Mikołaj Dzierzgowski zorganizował synod przeprowadzony pod przewodnictwem nuncjusza i legata papieskiego Luigiego Lippomano. Uchwalono na nim formułę wiary, wzorowaną na uchwałach uniwersytetu w Louvanium i odrzucono postulaty zgłaszane przez polskich zwolenników reform Kościoła, w tym także postulaty Tarnowskiego. W czasie trwania synodu kasztelan krakowski nie pozostał bezczynny. W Wiewiórce, która od początku roku była jego główną rezydencją zgromadził swoich licznych zwolenników. Tam wraz z nimi ułożył artykuły na przyszły sejm, które pokrywały się z jego propozycji przedstawionych nuncjuszowi. Był tam m.in. Andrzej Frycz Modrzewski, najznakomitszy polski pisarz polityczny epoki odrodzenia. Z Wiewiórki udał się on potem do Osieka, gdzie zredagował pełny tekst drugiej księgi „O poprawie Rzeczpospolitej” – „O Kościele”.

Lippomano dowiedział się o zjeździe w Wiewiórce od nieżyczliwych Tarnowskiemu informatorów i nabrał przekonania, że w ten sposób zdobywa on sobie popularność zamyślając o tronie polskim dla siebie. Swoim przekonaniem podzielił się z kurią rzymską, królem i biskupem Hozjuszem. Tarnowski w liście do tego ostatniego wypierał się potem wszelkiego współdziałania z innowiercami i zapewniał, że pragnie do śmierci pozostać w wierze katolickiej. Kolejną sprawą, w której kasztelan krakowski dał wyraz swojemu dążeniu do uniezależnienia Kościoła w Królestwie Polskim od Rzymu była nominacja Jakuba Uchańskiego na biskupa włocławskiego. Po śmierci jego poprzednika Jana Drohojowskiego w 1557 r. otaczającego się zwolennikami protestantyzmu, król w jego miejsce natychmiast mianował Uchańskiego, dotychczas biskupa chełmskiego, który m.in. kształcił się na dworze hetmana Tarnowskiego. Ze względu na jego życzliwy stosunek do reformacji był on także źle widziany w Rzymie. Nie zmieniał tego fakt, że miał on powstrzymywać Tarnowskiego od bliższej współpracy z reformatorami. Papież Paweł IV odmówił zatwierdzenia Uchańskiego. Zygmunt August nakazał mimo to kapitule włocławskiej wydanie nominatowi należnych mu dóbr i wysłał do senatorów listy z pytaniem o ich zdanie. Większość z nich łącznie z Tarnowskim doradzała królowi nieustępliwość. Leliwita przypominał nawet królowi jego dziada Kazimierza Jagiellończyka i jego walkę o obsadzenie biskupstw. Ostatecznie Uchański doczekał się prekanonizacji dopiero w 1561 r., po zmianie na Stolicy Apostolskiej.

Mimo nadziei pokładanej w kasztelanie krakowskim przez Jana Kalwina odpowiedź na jego apel z końca 1555 r. była uprzejma, ale wstrzemięźliwa. Zniechęciło to gorliwego reformatora, ale po usilnych namowach ze strony Jana Utenhove ponownie napisał do niego w listopadzie 1558 r. List był już pisany w innym tonie. Kalwin ganił w nim brak decyzji adresata, przekonywał, że żadne względy na zachowanie pokoju w państwie nie mogą usprawiedliwić porzucenia sprawy Chrystusowej i wzywał go, aby przyczynił się do usuwania z ojczyzny kultu rzymskiego. Tarnowski i tym razem odpowiedział ze spokojem, że nie widzi możliwości załatwienia sporów religijnych siłą i nie zgadza się z zasadą, że pokój niebieski można okupić nawet ceną zburzenia pokoju w Rzeczpospolitej. Rozumie, że są w wierze przeżytki i wymysły ludzkie, ale jedynym sposobem zaradzenia złu jest sobór, który potrafiłby znaleźć formułę kompromisową. Tym razem żarliwego Kalwina stanowisko kasztelana krakowskiego oburzyło do głębi. W liście pisanym 15 listopada 1559 r. jego skrupuły obywatelskie określił jako wykręty i dopatrywał się w nich osobistych przycinków oraz drwin ze świętego imienia Bożego. W końcu wyraził zdziwienie, że człowiek tak rozumny i doświadczony w ten sposób myśli i mówi, nie wahając się swoimi radami przeciwstawiać Bogu. Tarnowski mocno dotknięty tonem listu i posądzeniami odpisał 3 marca 1560 r. z Tarnowa, że takie pomówienia wyrażone w tego rodzaju formie muszą położyć kres ich korespondencji. Następny list Kalwina z przeprosinami pozostał bez odpowiedzi.

W drugiej połowie XVI w. słabnące państwo zakonu kawalerów mieczowych w Inflantach (dzisiejsze Estonia i Łotwa), stało się obiektem zainteresowania państw dążących do kontroli handlu morskiego we wschodniej części Bałtyku. W 1554 r. inflancka gałąź zakonu krzyżackiego podpisała upokarzający pokój z Wielkim Księstwem Moskiewskim, w którym wyrzekła się związków z Polską i Litwą oraz zobowiązała się płacić państwu moskiewskiemu trybut z miasta Dorpat. Rok później wielki mistrz kawalerów mieczowych Johann Wilhelm von Fürstenberg uwięził arcybiskupa ryskiego Wilhelma Hohenzollerna, ciotecznego brata króla polskiego, który był zwolennikiem sekularyzacji Inflant i uzależnienia ich na wzór Prus do państwa polsko-litewskiego. Następnie kazał zabić jadącego do niego posła królewskiego. Było to wielką zniewagą dla Zygmunta Augusta i całego królestwa.

W końcu września 1556 r. kasztelan krakowski Jan Amor Tarnowski przybył na zjazd senatorski do Warszawy, podczas którego miał być obecny nuncjusz Lippomano. Miano na nim rozpatrywać kwestie religijne, ale król i senatorowie zaabsorbowani byli sprawą Inflant i nie chcieli poruszać zagadnień, które groziłyby utrudniającymi działanie sporami na najbliższym sejmie. W sytuacji zagrożenia wojennego Zygmunt August musiał się liczyć z najbardziej wpływowym senatorem, który nie bez powodu uchodził nie tylko w Polsce za najlepszego znawcę spraw wojskowych. Od czasu kampanii siewierskiej w 1536 r. był także wodzem szczególnie szanowanym i oczekiwanym przez Litwinów. Król nie dopuszczał go jednak do najbardziej poufnych narad, czego Leliwita był świadomy. Od bezpośredniego udziału w ewentualnej wojnie powstrzymywał go też wiek 68 lat i stan zdrowia. W liście pisanym w Warszawie do biskupa Hozjusza pisał, iż jest wprawdzie człowiekiem wojny, ale naturze ludzkiej bardziej niż ona przystoi dzieło pokoju. Skłonności wojownicze właściwe są młodemu wiekowi, a on ze względu na wiek i doświadczenie woli starać się o pokój. Warunki pokoju mogą być jednak nieść więcej uciążliwości i niebezpieczeństw niż otwarta wojna. Pod wpływem prymasa Mikołaja Dzierzgowskiego doradzał kompromisowe załatwienie sprawy. Ponieważ jednak Fürstenberg nie wykazywał chęci do zgody Zygmunt II August wystąpił jako protektor arcybiskupstwa ryskiego i zagroził inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego interwencją zbrojną. W tej sytuacji hetman doradzał natychmiastowe rozpoczęcie działań zbrojnych, aby do wiosny zakon się nie umocnił.

Na sejmie zwołanym na 6 grudnia roku 1556 do Warszawy Tarnowski z innymi senatorami na prośbę króla przekonywał posłów, aby zajęli się sprawami bieżącymi, a zwłaszcza podatkami na wojnę, a następnie do zwiększenia ich wysokości. Król proponował 18 groszy od łana. Izba poselska oświadczyła gotowość zapłacenia 4 groszy. W końcu po długich targach stanęło na 8 groszy od łana, tzn. 4 od kmiecia i 4 od pana. W marcu 1557 r. dowódcą polskich wojsk zaciężnych, wobec słabego stanu zdrowia hetmana Jana Amora Tarnowskiego (oczekiwano na niego w Wilnie, ale nie przyjechał), został jego siostrzeniec Jan Mielecki, wojewoda podolski i marszałek wielki koronny. 3 sierpnia w obozie w Pienianach Mielecki ogłosił dla wojska swoje artykuły oparte na Artykułach hetmańskich Tarnowskiego. Pierwsza wyprawa zbrojna króla Zygmunta Augusta z udziałem wojsk polskich, litewskich i pruskich była praktycznie demonstracją zbrojną. Zakończyła się ona traktatem pokojowym podpisanym 14 września w Poswolu na Litwie i zawarciem przymierza skierowanego przeciw Moskwie.

Wróćmy jeszcze do roku 1556. Nie wiemy nic o pobycie kasztelana krakowskiego w Tarnowie w tym roku, ale do czasu wyjazdu do Warszawy większość czasu w tym roku spędził w Wiewiórce, czyli niedaleko. Tam właśnie 30 sierpnia 1556 r. za sumę 400 grzywien zapisał księdzu Marcinowi Łyczce, prepozytowi tarnowskiemu i jego bratu Pawłowi, staroście zamku tarnowskiego, dożywotnie prawo do poboru miarek z młyna, zwanego wielkim, za klasztorem Braci Mniejszych (bernardynów) i opłat z folusza w Tarnowie. W tym czasie właśnie bracia Łyczkowie herbu Sulima z Ryglic reprezentowali na miejscu osobę właściciela Tarnowa i Hrabstwa Tarnowskiego zarządzając nimi w jego imieniu.

Po wyprawie poswolskiej Zygmunt August pozostawał w Wilnie mimo usilnych próśb polskich dostojników o powrót do Polski. Przedłużająca się nieobecność króla wzbudziła podejrzenia u hetmana Tarnowskiego czy nie kryje się za tym jakaś intryga w celu odsunięcia go od polskich panów. Dlatego też chętnie przystał na pomysł podkanclerzego Jana Przerębskiego, z którym prowadził w tym czasie ożywioną korespondencję, aby zwrócić się w liście bezpośrednio do króla. W styczniu roku 1558 zgromadził u siebie w Osieku najbliższych krewnych i przyjaciół pod pozorem wysłuchania zleceń, jakie od króla przywiózł kanclerz Jan Ocieski. W rezydencji hetmana zebrali się więc Marcin Zborowski, wojewoda poznański, Jan Mielecki, wojewoda podolski i marszałek wielki koronny, Stanisław Tarnowski, kasztelan zawichojski i podskarbi koronny, Jan Krzysztof Tarnowski (syn hetmana), kasztelan wojnicki i wreszcie kanclerz Ocieski, który przywiózł im listy i zlecenia królewskie. Po naradzie powstał zbiorowy list do króla, w którym wyrzucano mu niebezpieczeństwo najazdu tatarskiego na Podole, zaniedbanie sądów królewskich, pustki w skarbie i szafowanie dobrami królewskimi. Były to głównie zarzuty, które krążyły wśród mas szlacheckich. Na końcu padło ostrzeżenie, że jeśli król nie posłucha rady do powrotu to autorzy publicznie ogłoszą, że nie z powodu ich zaniedbań tak źle się dzieje.

Troska o państwo wyrażona w liście osieckim była szczera a głównym jego autorem był niewątpliwie Jan Amor Tarnowski. Zanim jednak doszedł on do króla został szeroko rozgłoszony w kraju, co mocno rozgniewało króla. W odpowiedzi wysłanej do Tarnowskiego z Wilna Zygmunt August zarzucił uczestnikom zjazdu osieckiego niezachowanie listu w tajemnicy, jak przystało związanym przysięgą doradcom królewskim. Odrzucał też zarzuty o zaniedbania a na końcu stwierdził, że gdyby nie szanował jego autorów to uważałby, że list powstał nie ku zbudowaniu czegoś dobrego w Rzeczypospolitej, ale aby zjątrzyć myśl ludzką przeciwko niemu. 10 marca 1558 r. kasztelan krakowski odpowiedział mu z Wiewiórki. Z treści listu królewskiego najbardziej dotknęły go uwagi o wyłudzaniu nadań, a przecież właśnie list senatorów powstał w Osieku należącym do królewszczyzny sandomierskiej, która najpierw była dzierżawiona przez niego a potem przez jego syna. Dlatego też prawie cały list do króla poświęcił pouczeniu go jakimi zasadami powinien kierować się przy rozdawnictwie dóbr. Poza tą wymianą listów nie wiadomo, czy zjazd w Osieku miał jakieś realne skutki. Późną wiosną Zygmunt August wrócił do Polski. W drodze powrotnej czerwiec, lipiec i sierpień spędził w Krasnymstawie skąd kierował obroną przeciw najazdowi Tatarów na Ruś. W Krasnymstawie odbył się też zjazd senatorski przed tegorocznym sejmem.

Sejm został zwołany na 20 listopada do Piotrkowa opóźnił się o dwa tygodnie z powodu choroby króla i niespiesznego zjeżdżania się senatorów oraz posłów. 5 grudnia odbyło się powitanie króla i wysłuchanie jego propozycji odnośnie do porządku obrad, które brzmiały trochę jak usprawiedliwienie się przez zarzutami zawartymi w liście osieckim. Zgodnie z zobowiązaniem z poprzedniego sejmu obrady król proponował, aby obrady dotyczyły egzekucji praw i dóbr oraz spraw obrony, a pomijały kwestie religijne. Kasztelan krakowski był zaś zdania, że należy przestać tracić czas na mówieniu egzekucji praw, ale przystąpić do czytania statutów koronnych, bo „tam samo prawo będzie mówiło, co komu należy i co kto winien, a to co się wedle prawa dzieje, nie może nikogo obrazić”. Największą trudność sprawiało panom senatorom żądanie zwrotu królewszczyzn. Jan Amor Tarnowski utrzymywał w tej sprawie stanowisko umiarkowane, uważając że dobra rozdane przez króla jako zastaw mogą być odebrane tylko wyrokiem sądu, a nie uniwersałami królewskimi. Inni dbając o popularność wśród szlachty, ale zarazem wzbraniając się przed uszczupleniem posiadanego majątku próbowali egzekucję dóbr odłożyć „ad calendas graecas”. Fałszywą gorliwością prześcignął wszystkich kanclerz Jan Ocieski, który oświadczył, że sejm nie powinien zajmować się od razu egzekucją dóbr, ale powinien dokonać szczegółowego przeglądu praw i przywilejów poczynając od czasów Kazimierza Wielkiego. Można się domyślić, że taki przegląd musiałby zająć całe obrady sejmowe. Król mało o to dbał. Zależało mu przede wszystkim na sprawach obrony i uchwalenie na nią podatków. Posłowie przyjęli propozycję kanclerza praktycznie pozbawiając się szansy realizacji swojego postulatu na tym sejmie i dodatkowo wyciągając na forum sprawę obalenia sądownictwa kościelnego. Hetman polny Mikołaj Sieniawski przysyłał do obradujących alarmujące wiadomości o zagrożeniu pogranicza, ale posłowie uważali, że kresów państwa powinien bronić król ze swoimi dworskimi żołnierzami oraz poczty pańskie. Podczas obraz Zygmunt August ponownie zaniemógł i pod jego nieobecność biskup krakowski Andrzej Zebrzydowski i hetman Jan Amor Tarnowski starali się tonować nastroje i pomagać w zaprowadzeniu porządku w rozdyskutowanej izbie poselskiej słuchającej odczytywanych w nieskończoność dawnych statutów.

Podczas omawiania przywileju koszyckiego z 1374 r. Zygmunt August wystąpił z inicjatywą obradowania nad sprawami elekcji. Uczynił to m.in. w celu zaprzeczenia uwłaczającym mu wieściom jakoby miał negocjować z Habsburgami w sprawie następstwa na tronie polskim po jego śmierci. Kiedy zażądał ujawnienia źródła tych pogłosek Tarnowski odpowiedział mu z wyczuwalną niechęcią do Habsburgów, że każdy z Polaków kto gości na dworze cesarskim albo u synów cesarza, zawsze słyszy, że będzie mieć z nimi jednego pana, ale sam nie ma pojęcia dlaczego ono tak sobie to wyobrażają. W projekcie elekcji przygotowanym przez izbę poselską kasztelan krakowski miał zaproponować wyłączenie z elekcji duchownych członków senatu jako nie zaprzysiężonych przez króla. Biskupi jednak łatwo poradzili sobie poradzili z tą nieprzychylną dla nich inicjatywą i zgodzili się składać przysięgę w senacie.

3 lutego obrady nad egzekucją przybrały postać teatralnego składania przed królem przywilejów, które on z kolei kazał brać z powrotem. Tarnowski w umiarkowanym zakresie popierał egzekucję dóbr, bardziej dla uspokojenia wzburzonych umysłów posłów niż dla rzeczywistej realizacji ich postulatów. Posłowie z powodu niezałatwienia po ich myśli sprawy egzekucji dóbr odmówili podatków na obronę. Oburzony tym Tarnowski 1 lutego 1559 r. złożył buławę hetmańską, tym razem po raz ostatni.

Z 1558 r. należy odnotować, że marcu tego roku wezwany z Krakowa Łazarz Andrysowic wydrukował dzieło hetmana Jana Tarnowskiego „Consilium rationis bellicae” (Rada sprawy wojennej). Było to pierwsze, w pełni oryginalne i jednocześnie najwybitniejsze dzieło staropolskiego piśmiennictwa wojskowego w XVI wieku, a także pierwszą książkę wydrukowana i wydana w Tarnowie. W tym także roku w księgach miejskich Jan Amor Tarnowski nakazał wpisanie „Nauki a porządku około gaszenia ognia”, w którym nakazywał m.in., aby cały czas straże obserwowały miasto z wieży ratuszowej i w razie zauważenia ognia wszczynały alarm. Po jego usłyszeniu każdy mieszkaniec pod karą śmierci miał porzucić swoje zajęcie i ruszyć do gaszenia pożaru.

Jan Amor Tarnowski, kasztelan krakowski I hetman wielki koronny, zm. 1561
(Cz. 8/11 : lata 1559-1561)

Po ostatnim sejmie, na którym złożył buławę hetmańską Tarnowski był obecny 25 lutego 1559 r. w Krakowie na spotkaniu z Janem Łaskim, najwybitniejszym w Polsce działaczem reformacji. Wspólnie z nim oraz Mikołajem Radziwiłłem Czarnym i Marcinem Zborowskim radzono tam prawdopodobnie jak skłonić króla do wypełnienia przyrzeczeń zwołania soboru narodowego. Notabene Tarnowski był na tym spotkaniu jedynym katolikiem. Potem wyjechał do Sandomierza, ale niedługo potem był już w Tarnowie, gdzie 10 kwietnia pismem wydanym na zamku tarnowskim pozwolił ks. Janowi, kustoszowi kolegiaty tarnowskiej i proboszczowi w Szczepanowie, zbudować dom murowany między domem kantora („Mikołajowskim”) a budynkiem szkoły i nadał temu domowi wolność kościelną pod warunkiem, iż gdyby kiedy zaszła potrzeba obrony miasta przed nieprzyjacielem, wolno będzie sile zbrojnej przez ten dom przechodzić i ponadto, że po śmierci tegoż kustosza dom ten ma przejść na własność wikariuszy tarnowskich jako infirmeria dla podeszłego w latach i zasłużonego dla kolegiaty tarnowskiej wikarego tarnowskiego, po którego śmierci inny podobny ten dom miał zamieszkiwać. Po utworzeniu Gimnazjum przez władze zaborcze budynek ten został połączony z budynkiem szkoły. Obecnie znajduje się w nim sala ekspozycyjna (druga od wejścia) Muzeum Diecezjalnego. Następnie 18 czerwca Leliwita wydał ordynację dla wspomnianej szkoły kolegiackiej. Rektorowi jej przyznał dziesięciny ze wsi Wiewiórka, Borowiec i Nagoszyn, zobowiązując go do pełnienia, obok zwykłych obowiązków funkcji pisarza miejskiego oraz do utrzymania kantora. Była to pierwsza znana w Polsce inicjatywa magnacka dotycząca kształcenia młodzieży mieszczańskiej. Dłuższy pobyt kasztelana krakowskiego w naszym mieście pozwolił mu się osobiście przyjrzeć działaniom tarnowskich rajców. W napomnieniu wpisanym do ksiąg miejskich (Acta obligationum) skrytykował ich za brak porządku w mieście i żądał karania tych z nich, którzy zaniedbują swoje obowiązki. Wpisuje także ustawy dotyczące handlu mięsem. Bardzo możliwe, że doglądał w tym czasie przebudowy tarnowskiego ratusza z attyką wzorowaną na attyce właśnie rozbudowywanych krakowskich sukiennic oraz zamówił u Jana Marii Padovano pomnik dla siebie w kolegiacie tarnowskiej.

W maju 1559 r. Tarnowski pisał z zamku tarnowskiego do reformatorów Henryka Bullingera, Jana Kalwina i pastorów zuryskich. Na początku października gościł też Jana Łaskiego, który wyjaśniał mu naukę ewangelików dotyczącą Eucharystii. Ciekawie w tym kontekście wygląda informacja, że w tym samym roku podarował srebrną sukienkę na obraz Matki Bożej w ołtarzu kolegiaty. Niestety nie zachowała się ona do dzisiaj. 27 grudnia podpisał dokument dotyczący praw i obowiązków mieszkańców Tarnopola.

Jan Amor Tarnowski mimo rezygnacji z hetmaństwa zabiegał o sprawy bezpieczeństwa państwa na tyle, na ile pozwalał mu na to stan zdrowia, a więc przypuszczalnie za pomocą listów i posłańców. W 1559 r. starał się przyjść z pomocą swojemu zięciowi Konstantemu Ostrogskiemu, który zabiegał o zwiększenie stałej załogi zamku kijowskiego, największego w Wielkim Księstwie Litewskim. Stacjonujących tam „drabów” mieli wesprzeć Czeremisi, czyli Maryjczycy znad Wołgi, którzy za przywilejem Zygmunta I Starego byli oddani na służbę Ostrogskiemu, ale zostali przejęci jeszcze przez królową Bonę do załogi zamku w Barze.

Na początku 1558 r. 70-tysięczne wojska moskiewskie uderzyły na Inflanty, pustosząc ten kraj mieczem i ogniem. Po aneksji Dorpatu i Narwy Rosjanie zagrozili Litwie. W tej sytuacji Zygmunt August jako wielki książę litewski wraz z radą WKL zwrócił się w 1560 r. o pomoc do Królestwa Polskiego. Napotkali jednak na zdecydowany sprzeciw ze strony senatorów na czele z kasztelanem krakowskim Janem Amorem Tarnowskim, który uważał, że zajmowanie się sprawą tej wojny przez króla tylko w porozumieniu z radą litewską stanowi jawne zlekceważenie senatu koronnego. Poza tym uważał, że Litwa, sprzeciwiając się unii z Koroną nie ma prawa do żądania od niej pomocy. Ta sama zaś zagrożona jest przez Turków od południa. Takie argumenty przedstawił w liście do księcia Albrechta Hohenzollerna pisanym w Wiewiórce 19 października 1560 r. Odpisując mu książę pruski stwierdził, że ogólnie zgadza się z jego uwagami, ale jego zdaniem, nie mogą być uważane za obce te kraje i ziemie, które są złączone z Królestwem Polskim, stanowiąc z nim jakby jedno ciało.

Do wiosny 1560 r. kasztelan krakowski wciąż jeszcze przebywał w Tarnowie. Przed wyjazdem nakazał wpisać do ksiąg miejskich „Naukę Jego Mości koło obrony miasta Tarnowa” dotyczącą organizacji obrony miasta i zamku przez mieszkańców Tarnowa, jego przedmieść, Klikowej oraz Rzędzina. Gdyby doszło do zagrożenia oblężeniem mieszkańcy mieli podzielić się na trzy grupy: obrońców zamku, obrońców miasta i niezdolnych do walki. Ostatnia grupa miała wraz z dobytkiem ukryć się w lasach. Dwa razy w roku miał odbywać się popis, czyli przegląd wojska tarnowskiego. Mieszczanie mieli się stawiać na nim uzbrojeni w arkebuzy, rusznice, drzewce jesionowe lub jodłowe. Na sztandarze miejskim koloru czerwonego miała znajdować się Leliwa i napis „Si Deus nobiscum, qui contra nos” („Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam”, cytat z Listu do Rzymian 8, 31b–39). Po ponad rocznym pobycie w swoim rodowym gnieździe Jan Amor Tarnowski wyjechał do Wiewiórki.

Nowy nuncjusz apostolski w Polsce bp Bernardo Bongiovanni zgodnie z poleceniem papieża starał się okazywać Tarnowskiemu głęboki szacunek. Nie wybrał się wprawdzie do Wiewiórki osobiście, ale wysłał do niego swojego siostrzeńca Horacego. Między 7 lutym a 17 kwietnia 1561 r. rozmawiał on z kasztelanem krakowskim i jego synem Janem Krzysztofem. Listy jakie otrzymał od nich do nuncjusza świadczyły o tym, że rozmowy przebiegły bardzo dobrze. Jan Amor Tarnowski miał nawet wyrazić mimo ciężkiej choroby chęć odwiedzenia nuncjusza, aby doradzić mu środki na uspokojenie sytuacji religijnej w kraju. Do Wiewiórki przybył też biskup kamieniecki Leonard Słończewski, który udawał się na pogrzeb Jana Mieleckiego, wojewody podolskiego i marszałka wielkiego koronnego. Według relacji nuncjusza Bongiovanniego właśnie wiadomość o śmierci ukochanego siostrzeńca, była głównym powodem odejścia z tego świata schorowanego 73-letniego Leliwity. Przy jego śmierci o świcie 16 maja 1561 r. obecni byli poza synem Janem Krzysztofem i wspomnianym biskupem Słończewskim, także proboszcz tarnowski Marcin Łyczko i osobisty kapelan hetmana ksiądz Jakub, który wysłuchał jego spowiedzi oraz Nikodem Radoszowski, jego podkomorzy, doktor Stanisław Rożanka oraz cyrulik Jakub. Przed śmiercią Jana Amora Tarnowskiego pojawili się też w Wiewiórce ministrowie kalwińscy (być może za sprawą Rożanki, który był wpływowym członkiem zboru kalwińskiego w Krakowie), którzy mieli przekonywać umierającego Leliwitę do rezygnacji z sakramentów katolickich, a po jego zgonie przekonywać jego syna do poniechania zgodnych ze zwyczajem trzymiesięcznych nabożeństw. Nuncjusz rozumiejąc propagandowe znaczenie pogrzebu z pełnym ceremoniałem podjął starania, aby podtrzymać Jana Krzysztofa Tarnowskiego w jego postanowieniu, używając do tego wpływu jego krewnych.

Kondukt z ciałem Jana Amora Tarnowskiego dotarł z Wiewiórki do Tarnowa 17 sierpnia. Po dotarciu na miejsce odprawiono egzekwie w kaplicy zamkowej. Następnego dnia ciało zmarłego przewieziono do kolegiaty, gdzie odbyły się uroczystości pogrzebowe z ceremonią wzorowaną na królewskiej, łącznie ze spektakularnym upadkiem rycerza w zbroi. Licznie zebrani poddani uczestniczyli w ostatniej drodze hetmana Tarnowskiego. W niektórych miastach, szczególnie na kresach południowo-wschodnich ogłoszono żałobę.

nadchodzące wydarzenia

maj 2024
Nie odnaleziono wydarzeń!

ostatnie komunikaty

Bukiet kwiatów na leżących książkach

Dzień Bibliotekarza

W  dniu 13 maja 2023 r. w związku z obchodami Dnia Bibliotekarza i Bibliotek wszystkie…

Jednopiętrowy biały budynek otoczony drzewami w jesiennych kolorach

Nieczynna F1

W związku z wynikającym z przepisów prawa obowiązkiem przeprowadzenia skontrum (inwentaryzacji księgozbioru) informujemy, że Filia…

Skip to content